Przygotowania do wyjazdu rozpoczęły się w sierpniu po potwierdzeniu przez Premier League i stacje telewizyjne terminarza na spotkania październikowe. Szybki rzut oka na siatkę połączeń lotniczych i plan wycieczki gotowy! Wylot w piątek wieczorem z Modlina do Manchesteru, powrót z Liverpoolu do Warszawy w niedzielę z samego rana. Manchester United pulę wejściówek na Everton, dla posiadaczy One United, udostępnił w podobnym czasie, więc bez problemu udało się kupić bilety na mecz. O wszystkim można było zapomnieć do czasu wyjazdu, a przynajmniej tak nam się wydawało…
Na początku września okazuje się, że mecz Czerwonych Diabłów został przesunięty z soboty na niedzielne popołudnie. Wszystkiemu winne okazały się opóźnienia w budowie nowego stadionu Tottenhamu Hotspur. W niedzielę Koguty miały zmierzyć się z Manchesterem City. Ich obiekt nie jest jednak gotowy, a na Wembley było już zaplanowane spotkanie futbolu amerykańskiego. Sky Sports przerzuciło więc szlagierowe starcie na poniedziałek, a w puste miejsce wrzuciło mecz Manchesteru United. Nie byłoby problemu, gdyby stało się to przed oficjalnym potwierdzeniem daty i terminu spotkania. Postąpiono inaczej i postawiono w mało komfortowej sytuacji kibiców mających już zarezerwowane loty do Anglii. A tych na spotkania na Old Trafford przyjeżdżają tysiące.
Zmiana terminu meczu to zmiana planu podróży. Dwudniowy wypad wydłużył się do czterodniowego. Zaczęły się poszukiwania najtańszego lotu powrotnego do Warszawy. Z Manchesteru? Drogo. Liverpool? Nic nie leci. Wybór pada na Birmingham oddalony o 2 godziny drogi od Manchesteru. Koszt biletu lotniczego? 50 zł! Do tego doliczamy 30 zł na dotarcie na lotnisko i zamykamy się w bardzo przyzwoitej kwocie.
Niespodziewane przesunięcie meczu wymusiło także konieczność poszukania dwóch dodatkowych noclegów. W noc z soboty na niedzielę o tani nocleg w Manchesterze nie jest łatwo. Ale warto rozejrzeć się za obiektami w miejscowościach leżących w Greater Manchester i dobrze skomunikowanych z miastem za pośrednictwem sieci tramwajów Metrolink. W ten sposób można zaoszczędzić sporo pieniędzy. Plan został zrewidowany, więc można odliczać dni do wyjazdu!
W piątek 27 października meldujemy się na lotnisku w Modlinie w pięcioosobowym składzie. Tym razem średnia wieku naszej wyjazdowej ekipy zostaje mocno obniżona przez bratanków – pięcio i ośmiolatka, dla których to pierwszy lot samolotem i pierwsza wyprawa na mecz Czerwonych Diabłów! Nie mam wątpliwości, że po takim wypadzie klubowi z Old Trafford przybędzie dwóch fanów na całe życie.
Lot mija błyskawicznie i przed północą meldujemy się w Anglii. Manchester wita nas chłodno, ale na szczęście nie deszczowo. Wsiadamy do taksówki i udajemy się do pobliskiego hotelu. W sobotę czeka nas przystawka – zwiedzanie stadionu, a w niedzielę danie główne – mecz z Evertonem. Gdyby nie przesunięty termin meczu, to wycieczka po stadionie nie wchodziłaby w grę. W dni meczowe nie jest ona dostępna. Nie ma więc tego złego, co by na dobre nie wyszło!
Mina bratanków kroczących po stopniach Old Trafford i wchodzących na trybunę sir Alexa Fergusona jest bezcenna. Na twarzach rysuje się uśmiech od ucha do ucha, a oczy trochę nie dowierzają temu co widzą. Teatr Marzeń do tej pory oglądali tylko w telewizji. Stadion robi wrażenie za każdym razem, bez względu na to ile razy się na nim było. Podobnie jest ze stadionową wycieczką, bo przy każdej można zobaczyć coś nowego. Przed sezonem 2018/2019 odnowione zostały szatnie zawodników. W powietrzu czuć jeszcze farbę, a nowy wystrój pomieszczenia dla piłkarzy robi zdecydowanie lepsze wrażenie niż ostatnio. Szatnie przebudowano na życzenie Jose Mourinho. Aby nie dochodziło do spięć takich jak po derbach Manchesteru, piłkarze gości mają od teraz osobne wejście do swojego pomieszczenia.
W samym muzeum wiele się nie zmienia. Dobrze jest jednak zejść do pokoju poświęconego The Treble, zobaczyć klubowe gabloty, w których półki uginają się pod ciężarem trofeów, czy zadumać się na chwilę przy wystawie poświęconej katastrofie w Monachium. Cały dzień upływa nam na zwiedzaniu Old Trafford oraz jego okolic. Pod wieczór udajemy się do Oldham, gdzie mamy drugi nocleg. Tramwaj z centrum jest dość mocno zatłoczony, ale półgodzinna podróż mija bardzo szybko.
Niedzielę rozpoczynamy od Full English breakfast i udajemy się do centrum Manchesteru. Tam w hotelu zostawiamy bagaże, bo na stadion w dzień meczowy i tak ich nie wniesiemy. Pod Old Trafford meldujemy się już trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem. Zaglądamy do Megastore, spacerujemy wokół stadionu, a oczy małych kibiców często uciekają na przystadionowy parking, gdzie zaparkowanych jest już sporo samochodów. W oczy rzuca się Ferrari. Oczywiście czerwone, jak wszystko w tym mieście! Entuzjazm bratanków rośnie jeszcze bardziej.
Dwie godziny przed meczem otwierają się bramki, więc postanawiamy wejść wcześniej, aby zrobić kika pamiątkowych zdjęć. Miejscówki na trybunie sir Alexa Fergusona, siedem rzędów od boiska sprawiają, że mecz będziemy oglądać „z nosem w murawie”. Czas mija szybko, piłkarze wychodzą z szatni i zaczynają rozgrzewkę. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego mamy też minutę ciszy ku pamięci tragicznie zmarłego właściciela Leicester City. 75 tysięcy ludzi w Teatrze Marzeń milknie, a na trybunach dałoby się usłyszeć dźwięk spadającej szpilki. Po przejmującej ciszy rozlegają się głośne brawa i po chwili można zaczynać!
Zbierając bratanków na mecz miałem trochę obawy, bo wytłumaczenie ewentualnej porażki kilkulatkom byłoby trudnym zadaniem. Początek spotkania jest jednak dobry, a na trybunach całkiem głośno, bo siedzimy blisko sekcji śpiewającej na Old Trafford, która została utworzona w narożniku pomiędzy trybuną północną a wschodnią. Sił w dopingu próbują też nasi mali kibice, a krzycząc „United! United! United!” lekko zdzierają swoje gardła. Widok małych szkrabów tak angażujących się w mecz na długo wbija się w pamięć.
Mecz nie rozczarowuje, a kiedy Paul Pogba kieruje piłkę do siatki, to mamy przeczucie, że będzie to dobry dzień! Siedząc na trybunach tak blisko murawy można zaobserwować pewne detale, których nie widać w telewizji. Po golu Anthony’ego Martiala widzimy Nemanję Maticia, który pokrzykuje do swoich kolegów i apeluje o koncentrację. Pokazuje, żeby zapomnieć o tym trafieniu i nadal grać swój futbol. Tak z pewnością nie grają piłkarze, którzy chcą zwolnić swojego menadżera! Wśród publiczności też widać wyrazy wsparcia dla Jose Mourinho. Kibice kilka razy skandują nazwisko Portugalczyka. „IN UTD WE TRUST!” głosi napis na kartonie trzymanym przez jednego kibica niedaleko nas, choć zauważamy także fana z napisem „Jose Out!”.
Po drugim golu Manchesteru United wydawało nam się, że wyjedziemy z Old Trafford z naprawdę okazałym wynikiem. Kiedy jednak faul w polu karnym popełnił Chris Smalling, a jedenastkę pewnie wykorzystał Gylfi Sigurdsson, to zaczęło robić się nieco nerwowo. Znakomitą okazję marnuje później Romelu Lukaku, a słowa wykrzyknięte przez siedzących za nami angielskich kibiców nie nadają się do cytowania. Sędzia dolicza aż sześć minut. Czas nie płynie już tak szybko. Po stronie Czerwonych Diabłów świetną szansę ma Martial, ale przegrywa pojedynek z Jordanem Pickfordem. W ostatniej akcji The Toffees mają rzut rożny. Liverpoolczycy rzucają wszystkie siły w pole karne, ale na szczęście nie ma po nim zagrożenia pod bramką Davida de Gei. Rozbrzmiewa ostatni gwizdek Jonathana Mossa. Nasz bagaż powrotny będzie cięższy o 3 punkty!
Old Trafford szybko pustoszeje, czas zbierać się do centrum Manchesteru. Tym razem nie czekamy aż piłkarze wyjdą z szatni, bo mamy naprawdę mroźny wieczór. Nasi mali kibice mają też już dość wrażeń jak na jeden dzień. W drodze powrotnej wspominamy meczowe wydarzenia. Tramwaje są mocno zatłoczone, ale transport kibiców z pobliskiej stacji przebiega bardzo sprawnie. Gorzej sytuacja przedstawia się na drogach. Te tradycyjnie są mocno zakorkowane, chociaż to weekend. Nie dziwi więc to, że zespół miał olbrzymie problemy z dotarciem pod stadion w środku tygodnia na mecz Ligi Mistrzów.
Następny dzień upływa nam na sprawnej podróży do Birmingham. Spacerujemy trochę po mieście, a później udajemy się pociągiem na lotnisko. Żegnamy się z Anglią, ale dobrze wiemy, że tutaj wrócimy. Z wyjazdami na mecze jest jak z wygrywaniem trofeów przez zawodników – posmakujesz raz i chcesz więcej!
Koszty wyjazdu (1 osoba dorosła):Transport (bilety lotnicze, komunikacja): 250 zł
Noclegi (3 noce): 300 zł
Bilet na mecz: 326 zł (bilet + One United)
Zwiedzanie stadionu: 60 zł
Program meczowy: 17 zł
Koszt wyjazdu: 953 zł*
*Do tego należy doliczyć koszt jedzenia, zakupy pamiątek w megastore, ale to już kwestia bardzo indywidualna.