José Mourinho w wywiadzie dla klubowej telewizji Manchesteru United podzielił się swoimi odczuciami po przedłużeniu kontraktu z klubem do 2020 roku. Portugalczyk podkreślił w nim, że praca na Old Trafford jest dla niego powodem do dumy.
» José Mourinho zamierza kontynuować swoją karierę w barwach Manchesteru United
Gratuluję przedłużenia kontraktu. Jak się pan czuje?
Czuję się szczęśliwy. Nie podpisuję kontraktów, jeśli nie jestem szczęśliwy. Jestem bardzo zadowolony z zaufania i empatii. To dla mnie wyjątkowy kontrakt, ponieważ jestem przyzwyczajony do podpisywania nowych umów po wielkich osiągnięciach. Czuję, że zaufanie i empatia są konsekwencją tych wielkich osiągnięć. Podpisałem nowy kontrakt z Chelsea po zdobyciu mistrzostwa, podobnie było w Interze i Realu Madryt. Tutaj jest to po prostu konsekwencja mojej pracy. Wzajemnie w siebie wierzymy i jesteśmy z siebie zadowoleni. Myślę, że wykonuję rzeczy, które właściciele i zarząd uważają za właściwe dla przyszłości klubu. Okazują mi swoją ambicję, zaangażowanie i pasję, by podążać we właściwym kierunku. Dodatkowo, moje relacje z zawodnikami są bardzo dobrze. Jestem bardzo zadowolony z podpisania nowego kontraktu. Teraz mogę się skupić na pracy dla klubu, co bardzo mnie cieszy.
Wspomniał pan o swoich relacjach z zawodnikami. Jaką stabilizację i długoterminowy plan ma pan dla siebie i piłkarzy?
Szczerze mówiąc, uważam, że to dobre dla nich. Nawet jeśli jest jeden, dwóch lub więcej piłkarzy, którzy nie są zadowoleni z faktu podpisania przeze mnie nowego kontraktu, to teraz przynajmniej wiedzą, że tu zostanę [śmiech]. To jest tradycja Manchesteru United. Zapewnianie zaufania menadżerowi i wiara w to, że szkoleniowiec może przywrócić klub na należne mu miejsce. Współcześnie kluby zbyt często zmieniają menadżerów. To nie jest dobre także dla rozwoju piłkarzy jako jednostek. Wierzę, że większość z nich się cieszy, że zostanę w klubie. Zawodnicy są jednym z powodów, dla których się na to zdecydowałem. Nawet w słabszych momentach czy po porażkach powtarzałem, że moje relacje z nimi są bardzo dobre. Cieszę się współpracą z nimi, co jest dla mnie fundamentalne.
Co czyni tę grupę piłkarzy tak wyjątkową?
Myślę, że ludzka strona tego wszystkiego. Oczywiście, wszyscy wiemy, że to dobrzy piłkarze. Uważam, iż aspekt ludzki robi tu prawdziwą różnicę. Jestem w futbolu tak długo, że prawdopodobnie współpracuję z trzecim pokoleniem piłkarzy. Na tym polu nastąpiła ewolucja, także w ich mentalności. Osobowość zawodników i ich otoczenia zmienia się na przestrzeni lat. Czuję się wyróżniony mogąc pracować z tak wyjątkową grupą. Relacje między nimi również są bardzo dobrze, wszyscy trzymają się razem w dobrych i złych momentach. Pracujemy wspólnie od półtora roku. Mój początkowy kontrakt obejmował trzy lata. Podjęliśmy decyzję, by oznajmić wszystkim, że nie będą to trzy lata, a cztery, pięć... Kto wie, o ile więcej.
To na pewno pomaga w budowie zespołu. Z pewnością cieszy się pan możliwością odciśnięcia własnego piętna na Manchesterze United.
Wszyscy znają historię tego klubu. Kiedy rozpocząłem pracę, była spora luka pomiędzy drużyną, którą odziedziczyłem, a historią Manchesteru United. Każdy kibic ma ambicję, by wrócić na ten poziom. Od pierwszego dnia czułem, że właściciele są bardzo przywiązani do tej wizji. Oni dzielą ambicję z kibicami. Zarząd ciężko pracuje i mam jasne przeczucie, że to się nie zmieni, dopóki nie zostanie osiągnięty wspólny cel. W zeszłym sezonie wygraliśmy kilka rozgrywek, co było ważne. Zwłaszcza Liga Europy zamykająca cykl dla klubu, który wygrał wszystko w świecie futbolu. Chcemy więcej. Przed nami długa droga. Sposób naszej pracy daje mi jednak poczucie, że pewnego dnia tam dotrzemy.
W jaki sposób praca w roli menadżera Manchesteru United spełniła pańskie oczekiwania? Czy miał pan jakieś rozpoczynając pracę w klubie?
Grałem przeciwko Manchesterowi United wiele razy. Przyjeżdżałem na Old Trafford z FC Porto, Chelsea, Interem i Realem Madryt. Za każdym razem, gdy rozpoczynałem pracę w jakimś klubie, wiedziałem, że Manchester United znajdzie się na mojej drodze. Dowiedziałem się, czym jest ten klub. Nawet jako rywal zrozumiałem jego rozmiar i historię. Teraz odczuwam dumę z możliwości pracy dla tak wielkiego klubu. Presja i wymagania są tutaj wyższe, niż w innych klubach. Cały przemysł patrzy na nas specjalnym wzrokiem. Uwielbiam pracę dla klubu o takich rozmiarach i takim znaczeniu. Nie czuję się niekomfortowo. Wiem, że jestem gotowy i dobrze sobie radzę.
Na pewno spotkał się pan z presją podczas pracy dla innych klubach. Tutaj krytyka wydaje się jednak nieco ostrzejsza. Czy cieszy się pan taką presją? Czy woli się pan jednak zamknąć w domu?
Real Madryt czy Inter także są wielkimi klubami. One przygotowują cię na kolejny krok. W Chelsea do przyjściu pana Abramowicza oczekiwania także były spore. Taka presja stała się częścią mojego życia. Jeżeli pewnego dnia będę pracował na innym poziomie, prawdopodobnie będzie mi tego brakowało. Staram się uczynić z tego część mojego życia. Szczerze mówiąc, cieszę się tym. Czasem czuję, że jestem traktowany nieco niesprawiedliwie. Wydaje mi się, że całemu środowisku czasami trudno jest nas pochwalić. Trudno jest być menadżerem, piłkarzem czy nawet właścicielem lub członkiem zarządu Manchesteru United. Spójrzmy na przypadek transferu Alexisa Sáncheza. Ludziom trudno było powiedzieć „Dobra robota, fantastycznie, załatwiliście to w doskonały sposób. On był jedną nogą w innym klubie, ale wam się udało”. Wydaje mi się, że niektórym trudno jest przyznać nam zasługi. Kiedy wygrywamy mecze, zawsze jest jakieś „ale”. Kiedy zawodnik spisze się fantastycznie, zawsze znajdzie się jakiś powód do narzekania. Rzeczywistość jest taka, że bez Manchesteru United przemysł miałby kłopoty. To również część bycia w takim klubie.
Co do tej pory było najprzyjemniejsze w tej pracy?
Wyzwanie. Dla mnie to trochę jak déjà vu. Kiedy dołączyłem do Realu Madryt w 2010 roku, klub był w trudnym położeniu. Przed długi czas nie potrafił się nawet dostać do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, zdobyć Pucharu Króla czy mistrzostwa Hiszpanii. Teraz wszystko się powtarza. Jest ciężko, ale się tym cieszę. Wielki klub, wielkie oczekiwania. Kiedy odnosisz sukcesy, czego namiastkę mieliśmy w poprzednim sezonie, czujesz, że robisz to dla milionów ludzi.
Czy ma pan ulubionego gola, którego zdobył pana piłkarz w Manchesterze United? Niekoniecznie najważniejszego, ale takiego, który sprawił panu najwięcej radości?
Muszę wrócić do bramki Zlatana w ostatniej minucie finału Pucharu Ligi na Wembley. Wiem, że to tylko Puchar Ligi, który nie uchodzi za El Dorado futbolu. To był jednak finał na Wembley. Ostatnia minuta. To w takich momentach nadchodzą wybuchy radości przy linii bocznej. Ten gol dał mi pierwsze prawdziwe trofeum w barwach Manchesteru United. Gdybym miał wybrać jedno trafienie, byłoby to właśnie to.
Spotkanie z Yeovil Town będzie pańskim setnym w Manchesterze United. Dodatkowo, będzie się odbywało w pańskie urodziny. Gratulacje!
To będzie mój setny mecz? Naprawdę? Nie wiedziałem o tym.
Czy potrafi pan sobie przypomnieć jakiś mecz spośród tych stu, w którym wszystko udało się panu i pana podopiecznym?
Trudno wybrać jedno. Rozgrywaliśmy dobre mecze w różnym kontekście. Czasem niektórzy próbują rozpowszechniać pogląd, że istnieje tylko jeden właściwy sposób gry w piłkę. Ja zupełnie nie podzielam tego punktu widzenia. Uważam, że idealne spotkanie to takie, które przebiega zgodnie z twoim planem. Mieliśmy kilka takich. Pamiętam wyjazdowy półfinał Ligi Europy przeciwko Celtcie Vigo. Nawet gdybyśmy spędzili na boisku dziesięć godzin, to nie stracilibyśmy gola. Powinniśmy byli strzelić więcej goli. Graliśmy tak, jak należy grać w półfinale europejskich pucharów. W finale zespół działał jak szwajcarski zegarek. Wszystko było perfekcyjne. W Premier League także zdarzały się pojedynki, w których od pierwszej minuty wiedzieliśmy, że wygramy. Było wiele dobrych momentów. Zdarzyły się też porażki, które trudno zaakceptować. Potknięcia, błędy czy wypadki przy pracy to także część ewolucji zespołu.
Kiedy patrzy się w pańskie CV, widać, że ma pan na koncie 25 trofeów. Dwa razy wygrał pan Ligę Mistrzów i Ligę Europy, zdobył pan mistrzostwo w czterech różnych krajach, pana nazwiskiem nazwano jedną z ulic w Setúbal. Jasno widać, że wciąż odczuwa pan głód zwyciężania. W jaki sposób utrzymuje pan w sobie to pragnienie?
Po prostu taki jestem. Kiedy patrzę na różne pokolenia piłkarzy, z którymi przyszło mi pracować, odnajduję jednostki o takim samym nastawieniu. Prowadziłem zawodników dobrze po 30. roku życia, którzy wykazywali się wspaniałym głodem wygrywania i profesjonalizmem. Jestem w futbolu od wielu lat, ale rozpocząłem w młodym wieku. Nie jestem tak stary, jak ludzie myślą [śmiech]. Mam dopiero 55 lat. Czuję się młodo, zwłaszcza jako menadżer. Kiedy niedawno powiedziałem, że niemożliwe będzie dla mnie zakończenie kariery w Manchesterze United, miałem na myśli, że we współczesnym futbolu bardzo trudno pracować dla jednego klubu przed dziesięć czy piętnaście lat. Nie mówiłem, że odejdę. Chcę pracować jeszcze przez dziesięć lub piętnaście lat. Lubię tę pracę i nie widzę siebie w innej roli.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.