Diabelskie emocje były już w momencie pakowania plecaka z herbem klubu, są nadal ponieważ ciągle tym żyję i na pewno będą powracać na każdą myśl o tym co przeżyłem w niedawny weekend w trakcie pobytu w Manchesterze! Z wielką ochotą i radością opiszę wrażenia towarzyszące spełnieniu się moich dziecięcych marzeń!
Ekscytacja miejscem docelowym podróży tak pozytywnie mnie nastrajała, że nie pozwoliła mi ani na chwilę zmrużyć oka w noc poprzedzającą wylot. Kiedy na lotnisku zebraliśmy się jedenastoosobową paczką, od razu wiedziałem że będziemy stanowili zgraną i silną drużynę fanów Manchesteru United! Podróż minęła błyskawicznie ponieważ nieustannie rozmawialiśmy na temat naszego klubu. Późniejsze rozmowy przy butelce angielskiego piwa również utwierdzały mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z prawdziwymi diabłami. Byłem więc dumny, że mogłem być częścią tak świetnej reprezentacji, która czuje ducha i rozumie historię tego wspaniałego klubu!
Po przybyciu do Manchesteru czułem się jak w domu, ponieważ miałem wrażenie że jest tam więcej Polaków niż rdzennych mieszkańców tego miasta. Na ulicach, w knajpach jak i hotelu w którym się zameldowaliśmy było wielu naszych rodaków ubranych w koszulki klubowe i rozmawiających oczywiście na temat United.
Po zakwaterowaniu pospiesznie udaliśmy się na Old Trafford by zwiedzić stadion oraz klubowe muzeum. W pamięci pozostał mi znak ze strzałką w prawo i napisem “Manchester United”. Po jego ujrzeniu me oczy maksymalnie rozbłysły, a z każdym kolejnym krokiem wzrastał poziom adrenaliny w mojej krwi. Gdy przechodząc przez most ujrzałem wystającą zza budynków miasta konstrukcję dachu stadionu, moje nogi zaczęły iść coraz szybciej. Nagle zza drzew ukazał się widniejący na trybunie wschodniej napis MANCHESTER UNITED. Od tego momentu nie zwracałem już uwagi na remontowane nieopodal stadionu drogi oraz rozrzucane przez dość silny wiatr papierki, lecz zachwycałem się konstrukcją i ogromnym gabarytem Old Trafford. Zbliżając się do stadionu, dostrzegałem w nim coraz więcej szczegółów, a przechodząc obok hotelu Football (którego właścicielami są Ryan Giggs, Paul Scholes, Nicky Butt oraz Phil i Gary Neville), stojącego naprzeciwko trybuny północnej, pomyślałem że podczas kolejnej wizyty w Manchesterze wynajmę pokój z widokiem na stadion i napis MANCHESTER UNITED!
Odkąd stałem się fanem United te dwa słowa działają na mnie niezwykle mocno. W czasach szkolnych, za każdym razem gdy nudziłem się na lekcjach, przelewałem na kartki zeszytu moje myśli w postaci właśnie tych dwóch słów. Pewnego razu na lekcji języka niemieckiego otrzymałem uwagę do dziennika, której treść brzmiała „10.11.2007 [imię i nazwisko] pod koniec lekcji niemieckiego założył szalik MANCHESTERU UNITED i zaczął śpiewać piosenki”. Te śmieszne wspomnienia automatycznie powróciły do mnie w tamtym momencie. Jednak z chwilą gdy podszedłem pod trybunę północną zrobiło się nostalgicznie, bowiem oprócz napisu, mym oczom ukazał się pomnik Sir Alexa Fergusona, w którym zawsze widziałem ogromne podobieństwo do mojego ojca, dzięki któremu zostałem fanem MU. Przyznaję, że wzbudziło to we mnie niemałe wzruszenie. Podobnie było gdy szedłem pod trybuną zachodnią (Stretford End) oraz południową (Sir Bobby’ego Charltona) by przejść tzw. tunelem monachijskim. Niesamowite było to, że nie będąc jeszcze na stadionie, czy chociażby w muzeum miałem wrażenie że już tam jestem, ponieważ dzięki wielu gablotom i symbolom tragedii z 1958 roku, w tym słynnemu zegarowi czy tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy, a także pomnikowi Mata Busby’ego i Trójcy United: Besta, Lawa i Charltona oraz ścianką z legendami takimi jak Sheringham, Giggs, Beckham, Rooney i Scholes, czy też nawiązującą do zwycięstwa Ligi Mistrzów w 2008 roku, było czuć wyjątkową historię klubu.
Bardzo spodobało mi się to, że Old Trafford jest blisko centrum miasta i zawsze jest otwarte dla kibiców. Można je obejść dookoła, przechodząc pod wszystkimi trybunami chodnikiem z czerwonej kostki. Nie mniejsze wrażenie zrobiły na mnie cegły z których został zbudowany stadion. W telewizji widzimy je tylko na ławce rezerwowych, jednakże Old Trafford wyróżnia się tym, że jako jedyny stadion w dużej części bazuje właśnie na cegłach z których buduje się charakterystyczne angielskie domki, co zwróciło z resztą moją uwagę tuż po wylądowaniu w Anglii. Imponujące jest to z jaką precyzją zostały one ułożone. Wszystkie fugi są równe co do milimetra, a same cegły są bardzo czyste i swym kolorem pasują do czerwonej historii United!
Po obejściu Old Trafford na zewnątrz, przyszła pora na zwiedzanie klubowego muzeum. Przejście przez jego próg spowodowało, że poczułem się jak małe dziecko, które chciałoby dotknąć wszystkiego co się tam znajduje! Niezliczona liczba pucharów, gablot, eksponatów, figurek, symboli, emblematów, ścianek i multimediów robi po prostu kolosalne wrażenie. Historyczne szale, buty, piłki i stroje, a także gabloty poświęcone legendom United napawają dumą z bycia kibicem tak wspaniałego klubu! Wielu byłych piłkarzy nie ma już wśród nas, ale wspomnienia o nich są ciągle żywe. Dzięki zakątkowi The Treble, który przypomina ostatnie minuty meczu z Bayernem z 26 maja 1999 roku, miałem wrażenie że historia dzieje się na moich oczach tu i teraz! Przez szybkę jednych z drzwi muzeum dostrzegłem skrawek murawy i kilka krzesełek stadionu, co jeszcze bardziej zwiększyło moją radość na myśl o zwiedzaniu Old Trafford od środka.
Właśnie w tym momencie pomyślałem sobie, że na pewno tu jeszcze wrócę… a przecież najlepsze było dopiero przede mną! Chwała osobom projektującym muzeum…tego się nie da opisać żadnymi słowami, to trzeba po prostu zobaczyć. Przed opuszczeniem muzeum zdążyłem zrobić sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie na green wallu, imitującym trybuny Old Trafford, których zwiedzanie nastąpiło parę minut później.
Pierwsze wrażenie po wejściu na trybunę Sir Alexa Fergusona zaparło dech w piersiach. Jeśli ktoś z Was obył wizytę na Stadionie Narodowym w Warszawie i był pod wrażeniem wielkości oraz nowoczesności stadionu, to nie wiem jakich słów należy użyć by określić to czym emanuje Old Trafford… Stadion jest wielki, niezwykle czysty, symetryczny i precyzyjny w każdym detalu. Zaprojektowany z myślą o kibicach. Genialna widoczność z każdego miejsca i atmosfera wyczuwalna nawet przy pustych trybunach, na których zawieszone są banery, w tym m.in. „Manchester is my heaven!”. W momencie gdy zasiadłem na krzesełku byłem bardzo szczęśliwy i wzruszony, że po tylu latach kibicowania temu klubowi mogę tu wreszcie być. Nawet lekko zeszkliły mi się oczy, tym bardziej gdy pomyślałem o tym, że nie ma ze mną tutaj mojego taty.
Po chwili ruszyliśmy podziemiami stadionu na trybunę wschodnią i południową. Nawet w podziemiach czuć historię klubu – gabloty, emblematy, tysiące cegieł oraz czerwona podłoga. Wizyta w stylowo zaprojektowanej szatni, słynnym pokoju konferencyjnym, wyjście na płytę boiska tunelem przez który wychodzą na boisko piłkarze oraz możliwość siedzenia na ławce rezerwowych sprawiła, że choć przez chwilę mogłem poczuć się jak piłkarz Manchesteru United i z niecierpliwością oczekiwałem meczu który był zaplanowany nazajutrz.
Po zwiedzaniu Old Trafford poszliśmy na obiad do słynnego Bishop Blaize, gdzie wspólnie z innymi kibicami MU mieliśmy ogromną przyjemność oglądać mecz pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem City. Sytuacja w tabeli determinowała to, by kibicować gospodarzom tego spotkania. Cudowny moment i radość wszystkich kibiców siedzących w pubie miał miejsce za każdym razem gdy odwieczny rywal zza miedzy trafiał do bramki lokalnego rywala United. Dzięki zwycięstwu Liverpoolu byliśmy świadkami pierwszej porażki Manchesteru City w tym sezonie, przez co nadarzyła się okazja by następnego dnia odrobić do niego 3 punkty w ligowej tabeli.
Wreszcie nastał długo oczekiwany dzień meczu, który został zaplanowany na poniedziałkowy wieczór. W związku z tym mieliśmy dużo czasu aby odwiedzić klubowy Megastore, który jest po prostu rajem dla fanów Manchesteru United. Można w nim znaleźć wszystkie gadżety ozdobione pięknym herbem klubu. Następnie udaliśmy się na zwiedzanie miasta, w tym okolic stadionu Manchesteru City. Kontrast pomiędzy tymi dwoma klubami jest ogromny. Ognisty Manchester United, który ma duszę i niesamowitą historię kontra chłodny i jałowy Manchester City. Wokół Old Trafford setki ludzi, w tym wielu pracowników klubu, który zatrudnia 500 osób na pełen etat, zaś w dniu meczu liczba ta rośnie do 3 000! W oczy rzuca się ich zaangażowanie i radość z pracy na rzecz Manchesteru United. Zaś na Etihad Stadium brak żywej duszy! Kilka osób obsługujących ich lokalny sklep w którym jednak próżno szukać kibiców City. Taka jest właśnie różnica pomiędzy United a City. Po powrocie z miasta nastał czas przygotowań do punktu kulminacyjnego jakim był mecz ze Stoke City. Na kilka minut przed wyjściem z hotelu, w pokoju 424 obejrzeliśmy filmik dotyczący historii Manchester United.
Oczekiwanie na mecz rosło więc z każdą sekundą. W drodze na stadion śpiewaliśmy razem kibicowskie przyśpiewki i czytaliśmy skład United na ten mecz. Im bliżej stadionu się znajdowaliśmy, tym widać było coraz więcej budek z gadżetami klubowymi i kibiców zmierzających na Old Trafford. Po minięciu bramki z kontrolą bezpieczeństwa trzeba było pokonać wiele schodów by dotrzeć na sektor na którym przyszło nam siedzieć. Widok zapełniającego się Old Trafford oznaczał, że za moment „zapniemy głęboko pasy i zaczniemy” mecz!
Pojawienie się piłkarzy na murawie, wędrówka Jose Mourinho na ławkę rezerwowych, możliwość usłyszenia na stadionie piosenki „This is the one Manchester United”, która wita piłkarzy na boisku, oraz „Take me Home United Road” i „Glory Glory Man United”, okrzyki kibiców: „United! United!”, a także głos spikera którego dotąd słyszałem tylko z przekazu telewizyjnego, przedstawiającego skład United i informującego o zmianach oraz doliczonym czasie gry wywołuje gęsią skórkę na całym ciele i na długo zapada w pamięci. Do tego fantastyczne bramki Antonio Valencii i Anthony’ego Martiala które wprowadziły trybuny w wielki zachwyt, oraz zlokalizowanie przy pomocy mojej lornetki Sir Alexa Fergusona i Bobby’ego Charltona siedzących na trybunie dla VIP’ów, a nawet słynna tablica wyników, która nie pokazuje „Fergie Time” spowodowały, że czułem się jakbym przebywał w innym wymiarze rzeczywistości. Ale to jeszcze nie wszystko…
Po zakończonym meczu wraz z innymi fanami United udaliśmy się do bramy obok tunelu monachijskiego, którędy wychodzą ze stadionu piłkarze oraz sztab szkoleniowy. Udało mi się zobaczyć z bliska takich piłkarzy jak David De Gea, Anthony Martial, Romeru Lukaku, Chris, Smalling, Luke Shaw, Paul Pogba, który został „zaatakowany” przez jednego z kibiców United, oraz ex-Diabłów: Nicka Powella i Darrena Fletchera. W pewnym momencie pod bramę podjechało czarne Audi, więc stwierdziłem, że za chwilę wyjdzie ktoś ważny…Nie myliłem się, do auta wsiadł nie kto inny jak Sir Alex Ferguson, który był w doskonałym humorze i pomachał ręką w stronę kibiców. To była wisienka na torcie tego ekscytującego dnia! Zobaczyć Legendę United z odległości maksymalnie 10 metrów – bezcenne.
Mimo bardzo deszczowej, a momentami nawet gradowej pogody, wyjazd do Manchesteru przerósł moje oczekiwania. Aura w żadnym momencie nie była mi straszna, a gdyby było jeszcze chłodniej to i tak rozgrzałbym się do czerwoności poprzez doping dla naszego ukochanego klubu. W pamięci zapadło mi również starsze małżeństwo siedzące obok naszej paczki, które żywo dopingowało United, a po zakończonym meczu głośno śpiewało Glory Glory Man United, oraz życzliwi stewardzi, którzy chętnie robili nam grupowe zdjęcia. W drodze powrotnej zdążyłem zakupić jeszcze wtorkowe wydanie Star Sport, z zamieszczonym artykułem dotyczącym meczu, w którym dziennikarz rozpływa się nad bramkami zdobytymi przez piłkarzy United.
Manchester United to ogromna marka. Jego wielkość czuć w każdym centymetrze stadionu oraz każdym działaniu na rzecz kibiców! Żadna makieta imitująca Old Trafford, gra komputerowa typu FIFA, filmy i zdjęcia nie oddadzą ducha stadionu i historii klubu. To trzeba zobaczyć na żywo! Z jednej strony w końcu czuje się spełnionym fanem Manchesteru United, z drugiej zaś nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu w to miejsce i ponowne obejrzenie meczu z trybun Old Trafford. Maj, czerwiec, lipiec a może sierpień na start rozgrywek ligowych?
Z tego miejsca chcę serdecznie podziękować organizatorowi Łukaszowi i całej ekipie w składzie: Dawid, Wojtek, Arek, Marek, Adam, Kasia, Monika, Łukasz i Olek za świetne towarzystwo i wspólne przeżywanie emocji na stadionie i poza nim, a wszystkich kibiców Manchesteru United którzy nie byli jeszcze na Old Trafford zachęcam do tego by odbyli tę fascynującą podróż ponieważ warto spełniać swoje marzenia!
PS. Krzesełko na którym siedziałem podczas meczu najchętniej spakowałbym i zabrał do domu!
Autor relacji: Paweł "Mizi" Błoch