We współpracy z wydawnictwem SQN przygotowaliśmy dla naszych czytelników kod rabatowy, uprawniający do
25% zniżki w księgarni
labotiga.pl:
- kod
DEVILHISTORIA- rabat -25% od ceny okładkowej na książkę w
miękkiej oprawie lub w
twardej oprawie.
O książce:Dzieje światowej piłki nożnej opisane przez dziennikarza, który w ostatnim półwieczu był naocznym świadkiem najważniejszych futbolowych wydarzeń. Fascynująca podróż z przewodnikiem, który osobiście rozmawiał z Pelém, Didim, Eusébio, George’em Bestem, Franzem Beckenbauerem czy Ferencem Puskásem, widział bramki Diego Maradony na Estadio Azteca i słynny wolej Zinédine’a Zidane’a na Hampden Park, przeżył tragedię na stadionie Heysel i radość Manchesteru United po wygranym finale Ligi Mistrzów z Bayernem na Camp Nou.
Od narodzin futbolu w nowoczesnej formie na Wyspach Brytyjskich w połowie XIX wieku po mistrzostwa świata w Brazylii. Od powstania FIFA aż po czasy najnowsze, w których Leo Messi i Cristiano Ronaldo stali się popularniejsi od wielu koronowanych głów. Kto rozegrał pierwszy mecz na Antarktydzie? Dzięki komu futbol rozwinął się w Brazylii? Dlaczego wiele klubów na całym świecie ma angielskie nazwy?
Stefan Szczepłek obejrzał tysiące meczów na kilku kontynentach, widział na żywo mundiale i mistrzostwa Europy. Przeprowadził setki rozmów z piłkarzami, trenerami, działaczami, sędziami. Wybrał to, co jego zdaniem jest w piłce najciekawsze i co miewa związek z polityką, kulturą oraz nauką. Tą książką prowadzi nas od stadionu do stadionu, od radości do dramatu. I – jak to przewodnik – pokazuje pamiątki i trofea.
W Mojej historii futbolu oprócz unikatowych zdjęć znalazły się reprodukcje biletów i programów z najsłynniejszych meczów oraz fotografie oryginalnych koszulek i butów gwiazd – nierzadko z ich podpisami. To wszystko z prywatnej kolekcji autora, jedynej takiej w Polsce i jednej z większych w Europie. Czytając i oglądając tę książkę, ma się wrażenie, że to jest także nasza historia, tylko Stefan Szczepłek pomógł nam ją usystematyzować, przybliżyć i wyjaśnić. Takiej książki o piłce nożnej jeszcze w Polsce nie było.
Fragment książki:6 lutego 1958 roku w katastrofie lotniczej w Monachium zginęły 23 osoby, w tym 8 piłkarzy Manchesteru United. Bobby Charlton i Matt Busby przeżyli, chociaż ich życie wisiało na włosku. Była to jedna z największych katastrof w historii futbolu. Czarterowy samolot Elizabethan – Lord Burghley z 43 osobami na pokładzie wracał z Belgradu do Manchesteru. Atmosfera była wspaniała. Kilka godzin wcześniej Manchester United zremisował z Crveną Zvezdą 3:3, zapewniając sobie miejsce w półfinale rozgrywek o Puchar Mistrzów. Samolot zgodnie z planem lądował w Monachium, żeby uzupełnić paliwo. Tankowanie trwało 20 minut, a pasażerowie nawet nie opuszczali swoich miejsc. Samolot był wizytówką linii British European Airways, obydwaj piloci należeli do najbardziej doświadczonych. Kapitan Ken Rayment spędził w powietrzu ponad trzy tysiące godzin, a James Thain – blisko dwa tysiące. Kiedy podczas pierwszej próby startu z Monachium usłyszeli nietypowy odgłos pracy silników, uznali, że to nic niebezpiecznego. To się zdarzało, kiedy zbiorniki były pełne. Wyłączyli silniki i spróbowali ponownie. To samo. Wtedy postanowili sprawdzić maszynę dokładniej.
Pasażerowie tym razem opuścili samolot i czekali na decyzję w kawiarni. Brano pod uwagę lot przez Hoek van Holland albo pozostanie na noc w Monachium. Padał mokry śnieg, wiele lotów zostało odwołanych i wydawało się, że tak samo będzie i z tym. Duncan Edwards wysłał nawet telegram do pani Dorman, u której wynajmował pokój w Manchesterze: „Wszystkie loty odwołane. Przylatuję jutro. Duncan”. Depeszę dostarczono następnego dnia o godzinie 17, kiedy już cały Manchester wiedział, co się stało.
Po sprawdzeniu Elizabethan piloci postanowili jednak lecieć. W tym typie samolotu część siedzeń była ustawiona przodem do siebie i podczas lotu pasażerowie patrzyli sobie w twarze. Robili to i teraz, kiedy samolot po raz trzeci ruszył zaśnieżonym pasem startowym. Patrzyli, jak maszyna nabiera szybkości, po czym wkrótce traci moc, nie mogąc oderwać się od ziemi. Roger Byrne dosłownie trząsł się ze strachu, John Berry zaczął krzyczeć, że za chwilę wszyscy zginą, Irlandczyk Liam Whelan głośno się modlił. David Pegg w ostatniej chwili postanowił przenieść się na wolne miejsce na tyłach samolotu, uważając, że tam będzie najbezpieczniej.
Samolot jechał pasem nieco ponad minutę i nie wzniósł się w powietrze. Przerwał ogrodzenie, przejechał przez drogę i uderzył w budynek. Kadłub rozpadł się na dwie części. W tej od strony ogona zginęli wszyscy. Śmierć na miejscu poniosło siedmiu piłkarzy: obrońcy Geoff Bent (25 lat) i Roger Byrne (28), pomocnicy Eddie Colman (21), Mark Jones (24), David Pegg (22), napastnicy Tommy Taylor (26) i Liam Whelan (22). Zginęli także trzej pracownicy Manchesteru: sekretarz klubu Walter Crickmer oraz trenerzy – Tom Curry i Bert Whalley.
Wśród 23 ofiar śmiertelnych znalazło się 8 dziennikarzy. Jednym z nich był dawny reprezentacyjny bramkarz Frank Swift. Kiedy samolot się rozpadł, a paliwo zajęło się ogniem, kilka osób zostało wyrzuconych z kadłuba lub opuściło go o własnych siłach. Wśród nich znalazł się inny gracz – Harry Gregg. Mimo że stojący bezradnie z małą gaśnicą kapitan Thain kazał mu uciekać, nim nastąpią kolejne wybuchy, Gregg wrócił do samolotu i wyciągnął z niego dwóch kolegów – Bobby’ego Charltona i Dennisa Violleta. Na ziemi leżał nieprzytomny trener Matt Busby.
Wszystkich rannych przewieziono do monachijskiego szpitala Rechts der Isar. Duncan Edwards 15 dni walczył tam ze śmiercią, jego obrażenia były jednak zbyt poważne. Zmarł we śnie. Bobby Charlton odniósł lżejsze rany i po kilku dniach wrócił do Anglii. Mattowi Busby’emu dawano 50 procent szans na przeżycie, dwukrotnie ksiądz udzielał mu ostatniego namaszczenia. Wreszcie, po 71 dniach pobytu w szpitalu, i on wrócił do Manchesteru.
Czterech spośród ośmiu zabitych było reprezentantami Anglii. Napastnika Tommy’ego Taylora uważano za następcę Nata Lofthouse’a. W 19 meczach strzelił dla Anglii 16 goli, z których osiem padło w eliminacjach do mundialu 1958. Kapitan Manchesteru Roger Byrne zagrał w 33 meczach dla Anglii, David Pegg dopiero reprezentacyjną karierę rozpoczynał.
Ale stratą największą była śmierć 21-letniego Duncana Edwardsa, jednego z najbardziej utalentowanych graczy w całej historii angielskiego futbolu. Miał 16 lat, kiedy debiutował w I lidze i 18, gdy po raz pierwszy wystąpił w reprezentacji. Był najmłodszym debiutantem i dopiero Michael Owen w roku 1998 pobił jego rekord. Kiedy Anglia grała na Wembley z Niemcami (1956), Edwards uderzył z 30 metrów tak mocno, że świetny bramkarz Friedrich Herkenrath wpadł z piłką do bramki, a strzelec otrzymał od Niemców przydomek „Boom Boom”. W kościele św. Franciszka w rodzinnym mieście Edwardsa Dudley znajduje się witraż z jego wizerunkiem. Przed zamienionym w muzeum domem piłkarza stoi pomnik Edwardsa.
Autor: Stefan Szczepłek
Data wydania: 20 maja 2015
Cena okładkowa: 59,90 zł (twarda) 49,90 zł (miękka)
Format: 165 x 235 mm
Liczba stron: 368 tekst
ISBN: 978-83-7924-428-7 (TW) ; 978-83-7924-407-2 (MK)