Louis van Gaal zaraz po spotkaniu przyznał, iż jego drużyna "oddała ten mecz". Jeśli chcecie zarzucić coś ekipie
Lisów spójrzcie najpierw na to, że zdobyli pięć bramek, oddając zaledwie pięć celnych strzałów. Podopieczni Nigela Pearsona byli więc diabelsko skuteczni, ale nie zmuszali gości do rozpaczliwej obrony. Nie, to Manchester United zrobił to wszystko sam sobie.
- Stworzyliśmy mnóstwo szans i zdobyliśmy piękne bramki, ale mecz trwa 90 minut - wyznał Holender. - Należy pracować przez 90, a nie tylko 60 minut. Dzisiaj to nie wystarczyło.
Od indywidualnych błędów przez brak odpowiedzialności i koncentracji do koszmarnej gry w defensywie - niedzielne spotkanie dobitnie pokazało, iż do wygrania meczu nie wystarczy rzucenie wszystkich gwiazd do ataku. Podarowali przeciwnikowi dwa rzuty karne i bramkę, zupełnie jakby to był okres świąt i prezentów. Za każdym razem, kiedy wydawało się, że wreszcie odjadą Leicester, potykali się i tyle z tego było.
Przed Louisem van Gaalem najważniejsze zadanie do rozwiązania - jak przestać strzelać sobie w kolano i dokonywać auto-sabotażu.
Rzut karny Davida Nugenta chwilę po godzinie gry zapoczątkował powrót Leicester i jest najlepszym przykładem tego, o czym tutaj mowa. Czy Rafael faktycznie nie faulował Jamiego Vardy'ego, który chwilę wcześniej bezpardonowo potraktował Brazylijczyka? Nie wiadomo. Takie rzeczy się zdarzają. Jednak po takim zdarzeniu, Manchester United powinien nadal utrzymać gardę, wejść w stałe posiadanie piłki i dowieźć wynik do końca.
Nie może być tak, iż jeden incydent przy stanie 3:1 może zapoczątkować tak ogromną lawinę, jak widzieliśmy w niedzielnym meczu. To NIEDOPUSZCZALNE u takiej drużyny jak Manchester United.
Podopieczni Louisa van Gaala dwukrotnie prowadzili dwiema bramkami, lecz dwukrotnie pozwolili gospodarzom na odrobienie strat. Przy stanie 2:0 i dobrej grze, jaką wszyscy widzieliśmy, powinno być już pozamiatane. Zamiast tego, dosłownie sekundy po drugim trafieniu United, Leicester wróciło do gry. Chwilę później było 3:1, ale znowu, jeden rzut karny zaczął efekt domino, który u
Czerwonych Diabłów kiedyś byłby nie do pomyślenia.
- Nigdy nie oczekujesz takiego obrotu spraw, wygrywając 3:1. Trzeba zabić mecz i skupić się na posiadaniu piłki, ale nie potrafiliśmy tego uczynić.
- Oddaliśmy prowadzenie rzutami karnymi. Nie można wygrać meczu robiąc takie rzeczy - grzmiał po meczu Holender.
Chociaż wciąż mówi się o tym, czy Vardy dośrodkował zza linii końcowej, nie wpływa to na fakt, iż Manchester United do tego momentu prowadził 2:0 i grał najlepszy futbol, jaki widzieliśmy w tym sezonie.
Z jednej strony, przy pomocy Radamela Falcao, Robina van Persiego i Angela Di Marii robili takie zamieszanie z przodu, że ekipa Leicester rzeczywiście wyglądała jak drużyna, która dopiero co awansowała z Championship.
Bramka zdobyta przez Argentyńczyka była taka, jaką powinien zdobyć najdroższy piłkarz na Wyspach. Był to gol z przedziału 55-60 milionów funtów. Serio! Drużyna United była o kilka klas lepsza od Leicester, nieustannie okupując pole karne gospodarzy. Wyglądało to tak, jak powinno: zbyt dobrzy dla beniaminków i zespołu, który nie wygrał z nimi u siebie od 1985 roku.
Czy wiesz, że: Przeciwko Leicester City, po raz pierwszy w mającej 853-spotkania historii Premier League, Manchester United miał dwubramkowe prowadzenie i przegrał?Z drugiej strony, ni z tego, ni z owego, podopieczni Van Gaala zaczęli strzelać sobie w kolano. Raz, drugi, trzeci, czwarty i w końcu, piąty strzał. Pif paf. Koniec zabawy.
Do tej pory w lidze rozegrano pięć spotkań i tylko raz, Manchester United odniósł zwycięstwo. Miał być marsz w górę tabeli, ale do tego, jeszcze dłuuuuuuga droga.
Czerwone Diabły gubiły punkty w tym sezonie w tak różne sposoby, iż drużyna z Old Trafford wydaje się stosować metod nauki na własnych błędach - najpierw czegoś musimy doświadczyć, aby następnie to wyeliminować.
Teraz przed sztabem szkoleniowym mnóstwo pracy, bowiem prowadzić 2:0 i przegrać 3:5 to nie tylko kwestia umiejętności czysto piłkarskich, ale także tego, co siedzi w głowach zawodników. Do boju Louie!
PS: Przypominam, że pojawił się kolejny odcinek Dziennika Louisa van Gaala, który znajdziecie po
TYM linkiem. Miłego!