Nie bójmy się zmian

» 11 września 2014, 12:09 - Autor: Biafra - źródło:
Poniższy tekst jest autorstwa wieloletniego fana Manchesteru United, Tommy'ego Smitha. Pewnie teraz zastanawiacie się, "who the fuck is Tommy Smith?" A czy to ważne? Po prostu przeczytajcie i wyciągnijcie wnioski.
Nie bójmy się zmian
»
"Moim celem było napisać coś o nowych transferach. Nie udało się, bo zacząłem się zastanawiać nad wszystkim innym.

W trakcie poprzedniego sezonu z Davidem Moyesem kilka razy obiecałem sobie, że następnego meczu oglądać nie zamierzam. Powodów było kilka, ale zawsze powiązane one były z tragiczną, męczącą, masochistyczną wręcz grą Manchesteru United. Aktualny sezon mnie na razie rozczarowuje i po meczu z Burnley (ile razy można kopać na pałę do przodu?!) obiecałem sobie po raz kolejny, że następny mecz odpuszczam.

Wiecie co mnie najbardziej wkurza w kibicach, fanach, sympatykach (różne zwroty ludzie preferują) jakiejś konkretnej drużny? Naiwność i hipokryzja. Hipokrytą staram się nie być, bo się nimi brzydzę, przez co czasem osoby będące za Manchesterem United potrafią odebrać mnie za hejtera lub trolla. Czemu? No bo wiąże się to ze skrytykowaniem własnej drużyny i napisaniem, że nie każdy młodzik zaraz będzie wielkim piłkarzem oraz że tak naprawdę to Manchester United nie jest żadnym wyjątkowym klubem, ale jest normalnym, mającym trochę więcej kasy niż większość. I nie piszę tego, ponieważ klub sypnął groszem na transfer Di Marii czy na tygodniówkę Falcao. A co do naiwności... naiwny to jednak jestem. Jednak o ile z hipokryzją da się walczyć, to z naiwnością jest ciężko. Myślicie, że opuściłem jakiś z tych meczów za Moyesa, które obiecałem opuścić? Nie. Myślicie, że nie będę oglądał meczu z Queens Park Rangers? Też w to nie wierzę. Poza tym... spieszmy się oglądać mecze United. W tym sezonie może ich być zaledwie 40.

Wszystko oczywiście przez ruchy transferowe United pod koniec okienka. Zarówno te „do” oraz „z” klubu. Od dłuższego czasu „krzyczałem”, że klubowi potrzebna jest czystka bez jakiegokolwiek sentymentu. Wywalić każdego, kto rozczarował. Każdego, którego forma spada. Każdego, kto stoi w miejscu. Każdego, kto po prostu nie pasuje. I tak – oni odeszli. Jednak największe nieporozumienie w tym klubie zostało i dalej się śmieje wszystkim w twarz zgarniając polską miesięczną płacę minimalną w 40 minut. Nieważne czy kopania piłki, czy spania, czy jedzenia fast foodów. Ufam jednak van Gaalowi, że nie będzie zbytnio angażował tej osoby do gry, więc przekazanie komuś tego „gorącego kartofla” jest zwyczajnie przełożone na później. Wracając jednak do czystki – nie uważacie, że to głupie rozpaczać nad odejściem jakiegoś piłkarza tylko dlatego, że długo był w tym klubie? To nie czasy Fergusona, który do 2013 roku potrafił utrzymać ten romantyzm lat 80. i 90., przez co czuliśmy się naprawdę wyjątkowo. Czytam, że United stało się takim klubem jak inni. Tak, to prawda. Takie czasy. Różnica jednak jest taka, że United jest w stanie samo zarobić na swoje wydatki, a inni mają bogatych wujków.

Czy wydawanie kasy na transfery to powód do złości? Od sprzedaży Ronaldo błagaliśmy o wydanie pieniędzy, a teraz można przeczytać, że „to nie jest United”, co tak naprawdę jest kolejną dawką hipokryzji, ponieważ United nie dostało Ferdinanda, Verona, Rooneya, van Persiego i kilku innych za darmo. United zawsze było wśród tych wydających najwięcej, ale obecność wychowanków z 1992 roku podtrzymywała ten tak bardzo potrzebny nam romantyzm w czasach piłki wypchanej banknotami. Piłka nożna wygląda inaczej, kiedy jesteś dzieckiem, a inaczej, kiedy już wkroczyłeś w dorosłe życie. Wtedy widzisz, że to biznes, że to hipokryzja, że to olewanie kibiców, że to kupa hasju, że to banalne wypowiedzi. Że liczy się tylko następny mecz, że trzeba wyciągnąć wnioski, że kibice są wspaniali, że ten klub jest wyjątkowy, że marzeniem było tutaj grać. Tak było zawsze, tylko za dzieciaka mamy takie rzeczy gdzieś, a jak dobrze wiemy, ludzie lubią wracać do wydarzeń z przeszłości, a na podwórku były nimi bramki i plakaty w Bravo Sport, gdzie zawodnika znało się tylko z tej „ciekawej” strony. Spytajcie dziennikarzy sportowych czy ich tak bardzo ciekawią rozmowy z 20-latkami o tym co myślą o meczu. Na pewno o wiele bardziej lubią te mecze oglądać, a zawodnika poznawać od niepiłkarskiej strony.

Pamięć o tym co było jest widoczna podczas sprzedaży zawodników. Zawsze jest czas i miejsce na smutek, żal i pytania bez odpowiedzi. Kamil Durczok piłkarskiego świata przyjechał latem do Anglii i wymiótł spod dywanu cały brud, który jakiś czas temu zaczął pod niego zamiatać Ferguson. Moyes się nawet tym brudem nie zainteresował, bo w Evertonie miał taki i fajny, i praktyczny dywan, którym chciał przykryć ten stary Fergusona. Van Gaal wjeżdża zdecydowanie, sprząta brud, przynosi swój dywan, wszystko inne ląduje na śmietniku. Marnej jakości metafora, ale jak się dłużej zastanowisz, to nawet nie brzmi tak tragicznie.

Ile osób podczas odejścia zawodników potrafi kierować się zdrowym rozsądkiem i powiedzieć „dobrze (dla drużyny), że odszedł”, ale nic więcej? Mało, naprawdę. Albo trzeba zrazić do siebie swoimi występami tak mocno, że zaczyna się budzić negatywne emocje, albo trzeba być bardzo dobrym zawodnikiem, żeby dało się dołożyć „za takie pieniądze po prostu trzeba było go sprzedać”. Z wiekiem naprawdę wydaje się, że piłka nożna to prosta gra. Czasem sobie myślę, że fajnie byłoby zostać fanem jakiejś konkretnej drużyny mając jakieś 25 lat. Nie masz zepsutej głowy dobrymi wspomnieniami, a będąc też już trochę mądrzejszym, traktujesz zawodników całkiem binarnie i wszystko jest albo czarne, albo białe. Spoko albo debil.

Ile ja się wykłóciłem z różnymi fanami United o Naniego. O Naniego, który od początku był „drugim Ronaldo” (jak każdy późniejszy szybki Portugalczyk ze Sportingu), a tak naprawdę im dłużej w tym klubie był, to tym więcej rozczarowań dostarczał. Tak, strzelał bramki, a także asystował. Ale każdy to robi. Prawda jest taka, że Nani od pamiętnego „faulu Carraghera”, do którego często wracają jego sympatycy, nic już nie pokazał. Nie mówię o pojedynczych występach, bo po prostu uważam, że w takim klubie jak Manchester United, od takiego zawodnika jak Nani, trzeba wymagać przede wszystkim regularności. To jest to, czym zdobył nas Hernandez na początku przygody w Anglii, to jest to, czym van Persie wygrał nam 20. mistrzostwo Anglii, to jest także to, czego brakuje nam od dawna u Rooneya. Gra w piłkę na wysokim poziomie sprowadza się praktycznie do regularności. Nie ma regularności to są pytania. Są pytania, nie zawsze są odpowiedzi. Nie ma odpowiedzi, jest zastanawianie się. Jest zastanawianie się? Żegnaj. Mówiłem, prosta gra.

Pożegnaliśmy też Hernandeza. Oba przypadki to oficjalnie wypożyczenia, oczywiście, ale pewnie nie dało się inaczej (inna sprawa, że jak taki klub, jak Manchester United wypożycza zawodnika, to już chyba raczej desperacja, „weźcie go, bo my go w sumie już nie chcemy, ale nikt nie chce go kupić”). Hernandez na szczęście jest osobą na tyle sympatyczną, że nie sposób nie życzyć mu powodzenia. Jestem przekonany, że odniesie sukces w Madrycie. Decyzja o oddaniu go jest dobra zarówno dla United, jak i dla zawodnika. Trzeba się cieszyć, że nie ma trzymania zawodnika na siłę, że jest zdrowy rozsądek i wniosek, że skoro gramy tylko w Premier League, to on nic nie pogra będąc dopiero czwartym napastnikiem. I tak trzeba myśleć, a nie o tym, że ktoś kiedyś był dobry i dostarczył wiele wspomnień. Te wspomnienia będą zawsze w naszych głowach i na YouTube, a kariera piłkarza trwa kilkanaście lat. Zarówno Nani, jak i Hernandez skorzystają na tych ruchach.

Najbardziej w tym wszystkim szkoda Welbecka, bo to fajny wychowanek, którego zawsze warto w klubie trzymać. Wolałbym go zatrzymać w United? Tak, ale dużo już zostało napisane i powiedziane, nie poruszam tematu Anglika, wytłumaczę ogólniej. Zatrzymałbym go, ale jednak nie jestem van Gaalem. I w sumie to cieszę się, że ktoś taki jak van Gaal potrafił przyjść i podjąć takie decyzje. Za takie coś nigdy nie umiem skrytykować. O to właśnie mi chodziło od momentu kiedy Ferguson odszedł na emeryturę. Nie chciałem, żeby jakiś nowy menedżer prowadził drużynę Fergusona, ale chciałem, żeby zbudował swoją własną. Tak, chciałem nawet tego samego u Moyesa, choć wiem, że to trener z niższej półki, ale to on był nowym menedżerem, więc to była jego robota. Nikt nie sądził, że za rok ktoś nowy będzie kierował zespołem, i że będzie to van Gaal. To tylko według mnie potwierdza jedno – tak bardzo potrzebowaliśmy czystki, że najważniejsze było, żeby do niej doszło, a mniej ważne było już kto ją wykona.

Czy mam obawy jak Scholes, że United zamieni się w Liverpool lat 90.? Miałem, bo później dochodzi do mnie, że czasy się trochę zmieniły, United ma mnóstwo pieniędzy, a Louis van Gaal jest kimś, kto ma się czym pochwalić i komu można zaufać. Jeden sezon bez Ligi Mistrzów i od razu jaka aktywność na rynku transferowym. Jeśli to nie wystarczy, następne okienko będzie wyglądać tak samo. Stracimy „charakter United”? Będziemy kolejnym City czy PSG? Może tak, ale będą sukcesy, czyli nie będzie Liverpoolu z ostatnich dwóch dekad. Poza tym... znajdźcie mi kogoś, kto woli 20 lat bez sukcesów, ale za to z „charakterem United”. Oczywiście nie teraz, bo większość zaprzeczyłaby mojej teorii, ale po jednym(!) sezonie w stylu Liverpoolu ostatnich dwóch dekad jestem po prostu prze-ko-na-ny, że każdy wybrałby zwycięstwa i trofea."


TAGI


« Poprzedni news
Juventus przymierza się do transferu Juana Maty
Następny news »
Rio: Nikt nie jest większy niż ten klub

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (17)


jaratkow: Nawet jeśli na początku w niewielkim stopniu różniłem się w spojrzeniu na niektóre kwestie (Chicharito, Welbeck) to po ostatniej kropce przybijam "piątkę"!! W pełni popieram ten pogląd. W takich kibicach również mierzy się potęga United :-)
» 15 września 2014, 19:24 #5
Klimaa: Wiele bardzo trafnych spostrzeżeń. Bardzo ładnie.
» 12 września 2014, 00:35 #4
felek00789: "Poniższy tekst jest autorstwa wieloletniego fana Manchesteru United, Tommy'ego Smitha."
» 12 września 2014, 11:25 #3
Krzysiek88: Bardzo dobrze powiedziane!

Podpisuje się pod tym bez dwóch zdań.
» 11 września 2014, 19:04 #2
sinedd91: hmmm. tylko widzisz jeśli chodzi o Wayne'a. Z całym szacunkiem dla niego. To jest piłkarz bez wątpienia bardzo dobry, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Niemniej jednak są mecze gdzie on robi różnica przeplatane z takimi gdzie nie robi żadnej różnicy nawet ze słabymi przeciwnikami. I nie ma to nic wspólnego z jego zdolnością czy niezdolnością strzelania bramek. Czasami środkowy pomocnk Wazza jest w stanie zrobić różnice z jakims Newcastle, by w następnym meczu na tej samej pozycji z Evertonem nie zrobić żadnej różnicy. Brakuje mu tej regularności, o której wspomina autor arytkułu.

Wayne mimo, że na pewno jeden z najlepszych zawodników na świecie to nie jest ten piłkarz, który samą swoją obecnością sprawia, że drużyna przeciwna czuje się źle. Nie jest to jeden z tych piłkarzy, którzy potrafią wygrać w pojedynkę ponad połowę meczów w sezonie. Takimi piłkarzami są/byli C.Ronaldo, Messi, RvN (swojego czasu), RvP (choć bardziej w Arsenalu), Nedved (niedgdyś w Juve), Zidane, Giggs za najlepszych czasów i długo by tak jeszcze wymieniać. Rooneya na pewno obawiają się drużyny przeciwne, ale nie jest on zdolny by wygrać w pojedynkę cały sezon, albo kilka sezonów.
» 11 września 2014, 19:29 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treść komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.