Niemniej, Young swoją przygodę z United rozpoczął wyśmienicie i w kilku pierwszych tygodniach wydawało się, że wszyscy sympatycy
Czerwonych Diabłów mocno pomylili się w swojej ocenie. W zaledwie trzecim występie w barwach ekipy z Old Trafford, Anglik zdobył dwa gole w meczu przeciwko Arsenalowi (słynne 8:2), sprawiając, iż wiele osób chciało już przyznać, że Staruszek znów miał nosa do transferu.
Tutaj kończy się opowieść o dobrych czasach Younga w
Teatrze Marzeń. Od wspomnianego spotkania z Arsenalem, na palcach jednej ręki możemy policzyć jego dobre występy w barwach United. W tamtym sezonie zagrał jeszcze dobry mecz przeciwko Tottenhamowi (zdobywając dwa gole przy wygranej 3:1), a w kolejnej kampanii pokazał swoje umiejętności w potyczce z Manchesterem City na Etihad, wygranej przez United 3:2. Naprawdę trudno jest przypomnieć sobie rewelacyjne występy Anglika.
Podczas jego przygody na OT, jego wkład w grę United miał się coraz gorzej. W pierwszym sezonie miał na swoim koncie łącznie 13 goli i asyst, w kolejnym nie trafił do siatki rywala ani razu, lecz asystował przy trzech golach kolegów, a w ubiegłej kampanii uzbierał zaledwie trzy trafienia.
Kiedy porówna się trzy ostatnie sezony Younga w United z trzema kampaniami w Aston Villi, otrzymamy taki wynik: 20 goli i 26 asyst dla ekipy z Birmingham, przy 8 golach i 11 asystach dla drużyny z Manchesteru. Spadek jest ogromny, a co martwi jeszcze bardziej to fakt, iż okres, jaki spędził w United powinien być szczytem jego kariery.
Teraz, kiedy Ashley ma już 29 lat, niewielu fanów byłoby rozczarowanych wiadomością, iż piłkarz opuścił klub w letnim okienku transferowym, jednak wprowadzenie nowego menedżera i, co ważniejsze, nowej formacji podziałało na Anglika jak dotyk czarodziejskiej różdżki.
Louis van Gaal ustawił swoją drużynę w 3-5-2, co okazało się sporym sukcesem podczas przedsezonowego tournee, bowiem Manchester United wygrał do tej pory trzy spotkania: z LA Galaxy, AS Romą i Interem Mediolan, a wszyscy gracze otrzymali szansę na zaprezentowanie się nowemu menedżerowi.
W związku z tym, iż w nowej formacji nie ma miejsca dla typowych skrzydłowych, Young zagrał jako cofnięty skrzydłowy (ang. wing-back przyp. red.) zarówno na lewej, jak i prawej stronie boiska.
Jedyną naturalną konkurencją dla niego na tej pozycji jest Luke Shaw oraz kontuzjowany obecnie Rafael da Silva. Antonio Valencia może wprawdzie grać na prawej stronie, ale podobnie jak u Younga, nie jest to jego naturalna pozycja. Są jeszcze Reece James i Tyler Blackett, ale to młodzi piłkarze, bez doświadczenia w rozgrywkach Premier League. Wszystko to oznacza, iż Ashley może pozostać w United na kolejny sezon, głównie ze względu na brak piłkarzy na wspomniane pozycje.
Wielu kibiców, którzy już teraz, chętnie pożegnaliby Ashleya Youna, najwidoczniej będzie musiało poczekać z machaniem białą chusteczką, gdyż postawa Anglika we wspomnianych meczach przypomina jego początki w United. Oczywiście, jedna jaskółką, a nawet trzy jaskółki wiosny nie czynią i należy poczekać do startu Premier League, ale kto wie, może pod wodzą nowego menedżera ujrzymy Younga z Aston Villi?
Chyba nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby tak się stało, czego trzeba życzyć graczowi United i nam samym.
Źródło: Metro