Wracają zmagania w Lidze Mistrzów, jednak na starcie z udziałem podopiecznych Davida Moyesa przyjdzie nam poczekać jeszcze tydzień. W związku z faktem, iż mecz z Olympiakosem Pireus będzie 250. spotkaniem Czerwonych Diabłów w europejskich rozgrywkach, przyjrzyjmy się, jak to wszystko wyglądało na początku...
» Wracają zmagania w Lidze Mistrzów, jednak na starcie z udziałem podopiecznych Davida Moyesa przyjdzie nam poczekać jeszcze tydzień. W związku z faktem, iż mecz z Olympiakosem Pireus będzie 250. spotkaniem Czerwonych Diabłów w europejskich rozgrywkach, przyjrzyjmy się, jak to wszystko wyglądało na początku...
22 maja 1956 roku. Jeden z najważniejszych dni w historii klubu z Old Trafford. Właśnie wtedy, podczas spotkania z członkami zarządu, Matt Busby podejmuje jedną z najbardziej znaczących decyzji w swojej karierze: decyduje się porzucić uczestnictwo w Football League na rzecz Pucharu Europy.
Jego apel spotkał się z niezrozumieniem dyrektora, Harolda Hardmana, byłego reprezentanta Anglii, który głośno spytał, czy klub powinien odpowiedzieć na zaproszenie UEFA. Busby już wcześniej wyjaśnił wszystkim, że tak, dlatego tym razem ubrał to w inne słowa: - Cóż, Panie Dyrektorze, futbol stał się grą światową. Ten sport nie należy już tylko do Anglii, Szkocji czy Wysp Brytyjskich. To właśnie tam leży przyszłość piłki nożnej.
Wprawdzie pomysł stworzenia takich rozgrywek wysnuła FIFA już w 1927 roku, to dopiero w sezonie 1955/56, w odpowiedzi na kampanię francuskiego magazynu L’Equipe dotyczącą "Mistrzostw mistrzów" zdecydowano się wprowadzić ideę w życie. Chelsea, jako zwycięzca tytułu, miała reprezentować Anglię, jednak pod naciskiem Football League bardzo szybko z rozgrywek się wycofała. Z presji tej na szczęście nic nie zrobił sobie Busby rok później.
Hardman ostatecznie przekonał się do pomysłu swojego menadżera, ignorując ostrzeżenia od władz ligi i Manchester United wkroczył na zupełnie nowy grunt. Busby był bardzo krytykowany przez media, a niektórzy jego decyzję nazywali wręcz głupią, lecz jak pokazuje historia, był to ważny krok, który przetarł szlak angielskiemu futbolowi.
- Na horyzoncie widać było pieniądze, które może otrzymać klub; nowy rodzaj adrenaliny tak potrzebnej piłkarzom, a także pojawiła się możliwość dla fanów, mogących oglądać teraz międzynarodowe sławy - uzasadniał Matt. - Wydawało się to też logiczne, iż mistrz Anglii powinien sprawdzić swoje talenty w starciu z najlepszymi w Europie. Nie można się rozwijać wiecznie stojąc w miejscu.
W pierwszej rundzie, United trafili na RSC Anderlecht i udali się do Belgii bez swojego talizmanu, Duncana Edwardsa, który leczył kontuzje. Brak utalentowanego piłkarza otworzył jednak furtkę dla Jackiego Blanchflowera. Po dobrym występie na Astrid Park i trafieniom Dennisa Violleta oraz Tommy'ego Taylora, Czerwone Diabły odniosły zwycięstwo 2:0.
Jak pisał The Guardian, dziewiczy rejs Manchesteru United po Europie to niesamowity sukces: - Jeśli ktoś czuje się Brytyjczykiem i chce być z tego dumny, powinien wybrać się w podróż z United...Był to triumf ducha zespołu i pokaz umiejętności dla wszystkich niedowiarków.
Old Trafford wówczas nie posiadało reflektorów, dlatego mecz rewanżowy został rozegrany na boisku Manchesteru City, Maine Road, gdzie silne opady deszczu utworzył w murawie mnóstwo dziur wypełnionych wodą. Busby w przedmeczowym programie pisał, iż "kibice powinni być wdzięczni, jeśli spotkanie będzie choć w połowie tak dobre jak pierwsze starcie". Na szczęście, piłkarze zadbali o widowisko.
Manchester United wygrał 10:0, po bramkach Violleta (4), Taylora (3), Billy'ego Whelana (2) oraz Johnny'ego Berry'ego, co pozostaje do dziś największym zwycięstwem drużyny w historii. Busby określił ten mecz "najlepszym pokazem współpracy w drużynie, jaki kiedykolwiek widział na oczy, zarówno na szczeblu klubowym, jak i reprezentacyjnym".
Nawet Jef Mermans, kapitan Anderlechtu był pod wielkim wrażeniem. - Kiedy strzelili nam szóstą bramkę, nadal biegali i walczyli tak ostro, jakby mecz dopiero się zaczął. Graliśmy już przeciwko najlepszym drużynom z Węgier i Rosji, ale nigdy nie przegraliśmy w taki sposób.
Kolejne zwycięstwa nad Borussią Dortmund i Athletic Club zaprowadziły United do półfinału rozgrywek, gdzie podopieczni Busby'ego ulegli Realowi Madryt. Królewscy ostatecznie triumfowali w pucharze, odnosząc swój drugi sukces z rzędu.
Niezrażony niepowodzeniem, Manchester United wygrał ligę z przewagą ośmiu punktów i wrócił do gry w kolejnym sezonie, próbując swoich sił w drugim w historii starcie. Niestety, jak wszyscy doskonale wiemy, pogoń za chwałą została przerwana przez katastrofę w Monachium - tragedię, która zakończyła piękny sen Dzieciaków Busby'ego i ich niesamowitego potencjału.
Kilka tygodni później, zdziesiątkowana drużyna United uległa AC Milanowi, podczas gdy Busby wciąż leżał w szpitalu w Niemczech. Podczas gdy menadżer obwiniał siebie za tragedię, wierząc, iż to jego ogromne ambicje doprowadziły do katastrofalnych zdarzeń, jego żona Jean i syn Sandy robili co w ich mocy, żeby przekonać Matta do kontynuowania swojego dzieła. - Nie muszę chyba przypominać o smutku i cierpieniu jakie towarzyszą nam wszystkim po Monachium - wyznał Szkot. - Wciąż żal mi moich wybitnych graczy, którzy stracili swoje życia...Jednak teraz, jak i przez resztę życia, musimy dawać z siebie wszystko i robić to, co wydaje nam się właściwe.
Proces odbudowy ruszył i 10 lat później, 29 maja 1968 roku, Manchester United zdobył Puchar Europy po raz pierwszy w historii, domykając wydarzenia rozpoczęte ponad dekadę wcześniej.
- Kiedy Bobby Charlton wzniósł puchar, poczułem się oczyszczony - tłumaczył Busby. - To nieco złagodziło moje poczucie winy związane z podróżą do Europy. To moje usprawiedliwienie.
Wspomniane zwycięstwo na Wembley, definiuje cały Manchester United i przed naszym 250. meczem w Pucharze Europy, sir Matt Busby wciąż pozostaje źródłem inspiracji.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.