Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Stepney wspomina tournee z '67

» 5 lipca 2012, 22:58 - Autor: 10wazzar10 - źródło: manutd.com
W roku 1967, cztery dni po wygranej siódmego mistrzostwa Anglii, Manchester United Matta Busby'ego udał się w długą podróż przed rozpoczęciem nowego sezonu.
Stepney wspomina tournee z '67
» Alex Stepney opowiedział o tournee Manchesteru z roku 1967
Na łamach manutd.com, Alex Stepney przypomina maraton trwający 42 dni, przez które United odwiedziło trzy kraje i rozegrało 12 spotkań.

- Nawet w 1967 roku, każde tournee wiązało się z promowaniem klubu. W miejscach takich jak USA, Australia i Nowa Zelandia było wielu ludzi, którzy wyemigrowali z Anglii. Udaliśmy się więc tam, aby mogli zobaczyć w akcji United.

- Drużyny zazwyczaj jako kraje na mecze towarzyskie wybierały Belgię, Holandię, Niemcy, Hiszpanię, lub Norwegię - miejsca całkiem przyjemne i nieodległe - i rozgrywały tam jedynie jedno, czy dwa spotkania. Ta wycieczka, była dłuższe niż wszystkie dotąd: trwała w sumie 42 dni!

- Świat wydawał się wówczas o wiele większy. Nikt z nas nie był dotąd w Australii czy Nowej Zelandii, o tych krajach wiedzieliśmy wyłącznie z książek. Mimo, iż była to długa podróż, nikt nie narzekał: w naszych oczach widać było podekscytowanie nową przygodą. Czuliśmy się jak odkrywcy.

- Początek nie był udany. Musieliśmy polecieć z Manchesteru do Los Angeles przez Nowy Jork, jednak nad Nowym Jorkiem unosiła się gęsta mgła, co oznaczało dla nas, że nie mogliśmy wylądować i lecieliśmy bez przystanku. Minęło wiele czasu zanim kontynuowaliśmy naszą podróż. Jeśli dobrze pamiętam, do Los Angeles dotarliśmy 24 godziny po opuszczeniu naszej ojczyzny.

- Tam, w pierwszym meczu, zagraliśmy z Benficą i było całkiem interesująco. Rok wcześniej, w 1966, United pokonało lizboński zespół 5-1 na Stadionie Światła - nie grałem wówczas w MU w na tym etapie - i portugalski team niezbyt cieszył się z tej okazji. Do tej pory nie ponieśli tak wysokiej porażki na własnym obiekcie w europejskich rozgrywkach i George Best został koronowany na El The Beatles na tej podróży. Kiedy więc doszło do starcia, mecz ten nie wyglądał na towarzyski. Przegraliśmy 3-1, było sporo problemów z kibicami. W pewnym momencie na murawie pojawiło się wielu policjantów i fanów. Rok wcześniej udało nam się jednak zrewanżować za tę porażkę i pokonaliśmy Benficę w finale Pucharu Europy.

- Spędziliśmy kilka dni w Los Angeles - osiedliliśmy się w Wilshere Boulevard - zanim polecieliśmy do San Francisco. W rzeczywistości, był to tydzień przed naszym kolejnym meczem, przeciwko Dundee United. Mieliśmy czas na zwiedzanie - odwiedziliśmy Golden Gate, Alcatraz - spędziliśmy również trochę czasu z fanami United.

- Nie były to dla nas jednak wakacje. Musieliśmy stosować się do reżimu treningowego nawet jeśli niedawno zakończyliśmy długi i wyczerpujący sezon. Nasz trener, Jack Crompton, codziennie nie dawał nam chwili wytchnienia na murawie. Nie było żadnych wątpliwości jeśli chodzi o relaks i utratę sprawności. Nawet wtedy każdy chciał pokonać Manchester United, więc musieliśmy pozostać w szczytowej formie. Mieliśmy małe wypady tu i tam, jednak zdecydowanie nie były to typowe wakacje.

- Z krajoznawczego punktu widzenia, najlepszy był prawdopodobnie przystanek w Hawajach, na drodze z San Francisco do Nowej Zelandii. Wylądowaliśmy rano i wyruszyliśmy w nocy, jednak każdy z nas miał czas na spacer po Waikiki Beach. W Pearl Harbour kilka statków zawitało do portu, więc nie omieszkaliśmy je zwiedzić. Nikt nie surfował: Jack Crompton nie pozwalał na to!

- Ostatecznie dotarliśmy do Nowej Zelandii i zagraliśmy dwa spotkania przeciwko lokalnym drużynom. Wygraliśmy 8-1 z Auckland i 11-0 z Chirstchurch. Poziom przeciwników nie był zbyt dobry, z kolei pogoda przerosła nasze oczekiwania. Jeśli myślisz o Australii i Nowej Zelandii, myślisz o palącym słońcu. Było jednak bardzo zimno w Nowej Zelandii, w Australii z kolei przywitał nasz deszcz.

- W meczu z Chirstchurch był jednak jeden genialny moment. Ich bramkarz miał ubrane pod bluzą meczową jeszcze dwie, ponieważ było zimno. Przy stanie 6-0 zrobiło mu się tak gorąco, iż w momencie ściągnięcia jednej z bluzy piłka odbiła się od jego głowy i zdobyliśmy kolejne trafienie!

Po Nowej Zelandii wybraliśmy się do Australii, by rozegrać tam osiem spotkań, począwszy od meczu z Brisbane. WD i HO Hills byli producentami papierosów i sponsorowali nas w Australii. W dzisiejszych czasów nie mogłoby dojść do podobnej sytuacji. Wtedy jednak wielu z nas paliło i byliśmy uradowani z tego powodu - nie narzekaliśmy na zapasy papierosów!

- Odwiedziliśmy Raj Surferów na Gold Coast, jednak moje wspomnienia z Queensland są mniej szczęśliwe. W telewizji pojawiła się informacja, że samolot lecący z Majorki, rozbił się w Stockport. Żona i córka Shaya Brennana wracała tego dnia z Majorki, więc wszyscy martwili się o nie. Oczekiwanie na wieści w tej sprawie było przerażające - ostatecznie wyjaśniło się, że nie leciały tym samolotem. Wszyscy odetchnęli z ulgą.

- W Australii często napotykaliśmy ludzi, którzy opowiadali o Manchesterze United. Oczywiście ludzie nie interesowali się w tamtych czasach futbolem tak jak teraz, jednak Australijski Związek Piłki Nożnej traktował nas bardzo dobrze i ciągle przykuwaliśmy uwagę mediów. Historie z gazet, historia Paddy'ego Creranda, który nabawił się kontuzji kolana w Sydney, wszystko to było pokazywane w telewizji. To było wspaniałe, nigdy nie musieliśmy reklamować się tam!

- Nawet jeśli była to długa podróż - i zaczęliśmy zbierać jej żniwo dopiero kilka miesięcy później - mam wspaniałe wspomnienia z tego tournee. Każdy dbał o nas i odwiedziliśmy fantastyczne miejsca. Wróciliśmy z dużą liczbą dodatkowego bagażu. Ludzie wszędzie rozdawali nam prezenty - kubki, flagi i odznaki.

- Jedną z najbardziej niesamowitych rzeczy doświadczyłem pod koniec podróży. Nasz ostatni mecz rozegraliśmy w Perth i w przerwie zatrzymaliśmy się na tankowanie w Delhi o 2 nad ranem. Byłem absolutnie zaskoczony widokiem z okna samolotu. Na końcu pasu startowego, 20 lub 30 Indian machało czerwonymi szalikami i grzechotkami. Skąd mogli wiedzieć, że będziemy tankować samolot o tej godzinie? Dla mnie oznaczało to początek globalnej rewolucji dotyczącej Manchesteru United. To niesamowite, jak wszystko zmieniło się od tego czasu...


TAGI


« Poprzedni news
Tournee szansą dla Kagawy i Powella
Następny news »
Nowy kontrakt dla Cole'a?

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (1)


rgiggs11: Nie indian a hindusów. chyba ze przyjechali z ameryki??
» 6 lipca 2012, 14:30 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.