Rio Ferdinand sądzi, że reprezentacja Anglii zmieniła się na lepsze, co stawia ich na dobrej pozycji do wygrania Euro 2012.
» Ferdinand życzy sukcesu Cristiano Ronaldo
Obrońca Manchesteru United przyznał, że podoba mu się sposób, w jaki zmiksowany został skład Synów Albionu. Ferdinand, który debiutował w kadrze w 1997 roku, wie że relacje między reprezentantami kraju nie zawsze były takie, jakie powinny być.
- Gdy pierwszy raz grałem dla Anglii, piłkarze w kadrze byli podzieleni na grupy. Gracze Manchesteru United mieli swój stolik, Liverpoolu swój, a Alan Shearer i jego koledzy siadali jeszcze gdzie indziej.
- Sam nigdy nie wiedziałem gdzie zajmować miejsce, bo bałem się narazić którejś z grup albo zostać przypisanym do któregoś z gangów. Teraz może to brzmieć dziwnie, ale wtedy tak było.
- Myślę, że tak się stało, ponieważ większość graczy Liverpoolu była typowymi Scousersami, jak na przykład Robbie Fowler i Steve McManaman, podczas gdy piłkarze Manchesteru United byli typowymi Mancsami, jak na przykład Gary Neville czy Paul Scholes.
- Nie muszę nikomu chyba wyjaśniać jak gorzka potrafi byś rywalizacja między tymi dwoma klubami, zwłaszcza gdy ci piłkarze dorastali w takiej atmosferze.
- Gdy zaproszono mnie na Euro 96, po prostu żeby kilka dni potrenować z drużyną, usiadłem z Paulem Ince, który grał wtedy w Interze. Siedział z nami też Les Ferdinand, bo wszyscy byliśmy z Londynu. Tutaj szczególne słowa uznania dla Jamiego Redknappa, który się wyłamał i usiadł z nami, mimo że grał wówczas dla Liverpoolu.
- Dziś w składzie nadal jest wielu piłkarzy Manchesteru United i Liverpoolu, ale większość z nich inaczej podchodzi do tego tematu.
- Andy Carroll, Jordan Henderson i Stewart Downing przenieśli się na Anfield, do tego pochodzą z północnego-wschodu. Danny Welbeck zna Hendersona z czasów, gdy na wypożyczeniu grał w Sunderlandzie. Wielu z nich grało też ze sobą w reprezentacji U-21, więc są dobrymi przyjaciółmi. Dobrze to widzieć, choć będąc szczerym myślę, że to nie zasługa Roya Hodgsona. To stało się już wcześniej.
- Właściwie doszło do tego za kadencji Fabio Capello. Zarządził, że podczas wspólnych posiłków wszyscy mają siadać razem, bez wyjątków. Jeśli o mnie chodzi, to zawsze starałem się integrować z jak największą częścią składu, gdy moje miejsce w kadrze trochę się ustabilizowało, a zwłaszcza, gdy zostałem kapitanem.
- Chciałem tego zwłaszcza, że sam wiedziałem jak ciężko jest się odnaleźć w meczach międzynarodowych oraz dlatego, że czasami można czuć się naprawdę wyobcowanym.
Ferdinand był też pod wrażeniem Stevena Gerrarda i tego, jak dobrze radzi sobie w roli kapitana pod przewodnictwem Hodgsona.
- Jestem pewien, że Stevie z własnego doświadczenia wie jak ważna jest integracja w drużynie. Został wybrany na lidera przez Roya Hodgsona, podczas gdy inni menedżerowie nie widzieli go w tej roli - nawet, gdy dostawał w końcu od nich opaskę.
- Steven będzie wiedział, podobnie jak ja wiedziałem, że nie można zostawić nikogo na boku. Gerrard robi wszystko, aby każdy czuł się zaangażowany. Rozegrał w reprezentacji ponad 90 spotkań, a wygląda na to, że jeszcze trochę tu pogra.
- Stevie wygrał Ligę Mistrzów z Liverpoolem, a jeśli uda mu się zaprowadzić Anglię do finału Euro i w nim wygrać, może zgarnąć kolejny bardzo ważny tytuł. Świeci przykładem, zaliczył trzy asysty i dobrze bierze na siebie odpowiedzialność. Chce, żeby każdy w drużynie mógł na nim polegać.
- Pewnie nie boi się meczu z Włochami. Tak naprawdę, nikt nie powinien się tego meczu obawiać. Jesteśmy wystarczająco dobrzy, żeby pokonać Włochów, więc trzeba podejść do spotkania na luzie.
- Mimo wszystko trzeba uważać na Andrea Pirlo, bo świetnie rozdziela piłki. Jeśli dostanie taką szansę, potrafi być naprawdę groźny. Nigdy też nie wiadomo co zrobi Mario Balotelli. Są takie chwile, że nie wiadomo czy bierze w ogóle udział w meczu, ale potrafi z momencie eksplodować i zrobić coś absolutnie wyjątkowego.
Patrząc na cały turniej, Ferdinand był zachwycony sposobem, w jaki Cristiano Ronaldo dał Portugalii zwycięstwo nad Czechami. Wprawdzie kapitan reprezentacji Portugalii Euro rozpoczął słabo, ale podczas spotkania ze zwycięzcami grupy A wrócił do swej normalnej dyspozycji.
- Byłem bardzo zadowolony z Ronniego. Zasługuje na sukces i myślę, że zagrał świetny mecz. To może być naprawdę jego turniej. Dochodzi do najwyższej dyspozycji. Podejrzewam, że w tym roku może zgarnąć Złotą Piłkę i zmusić Lionella Messiego do zaakceptowania drugiej pozycji.
- Ronaldo już wygrał Ligę Hiszpańską z Realem Madryt, a jeśli dodałby do tego dorobku Euro, na pewno przybliżyłby się do tej nagrody. Ja oczywiście wolałbym, żeby to Anglicy przywieźli trofeum na Wyspy. Jeśli jednak by im się nie udało, to życzę Cristiano, żeby mógł podnieść ten puchar - zakończył Ferdinand.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.