James William Gibson to osoba, której fani 19. krotnego mistrza Anglii powinni naprawdę szczerze podziękować za.. no właśnie, większość z nas pewnie nie ma pojęcia za co.
Dokładnie 80 lat temu, 19 stycznia 1932 roku urodzony w Salford biznesmen, którego większa część życia związana była z Old Trafford*wcielił w życie swoją obietnicę, którą było wyprowadzenie lokalnego klubu z poważnych długów. Co ciekawe, gdyby nie jego interwencja, Manchester United w nie byłby takim klubem sportowym jak ma to miejsce dziś, a być może nawet wcale by nie istniał...
W grudniu 1932 roku United znajdowało się na skraju przepaści: piłkarze nie otrzymywali swoich wypłat już od kilku tygodni, rezultaty osiągane przez drużynę były koszmarne, a liczba kibiców oglądających poczynania chłopców z Manchesteru była niewielka (zaledwie 4697 widzów na meczu z Bristol City w dniu 19 grudnia). Prawie dwie dekady po zostaniu drugi raz w historii mistrzem Anglii na klub padło widmo bankructwa, co oznaczało rychły koniec Manchesteru United.
Jednak wydarzenia, które nastąpiły niebawem nie tylko zmieniły bieg historii klubu, ale co najważniejsze pozwoliły mu przetrwać. Sekretarz klubu, pan Walter Crickmer spotkał się w jednej z restauracji z lokalnym biznesmenem, wielkim miłośnikiem sportu (zwłaszcza rugby i krykieta). Pomimo, iż tajemniczy jegomość nie był zbyt wielkim fanem piłki nożnej, to zdecydował się na zamknięcie jednego ze swoich zakładów i niemal natychmiast wpłacił na konto Manchesteru United około 2000 funtów. Pieniądze te pomogły władzom klubu uregulować zadłużenia związane z transportem zawodników na mecze, a także z ogólnymi sprawami drużyny. Wystarczyło również na świąteczne indyki dla piłkarzy, które miały symbolicznie nakłonić ich do pozostania w zespole z Manchesteru.
Taki obrót spraw na chwilę odegnał widmo bankructwa, lecz wciąż potrzebne było poważne wsparcie finansowe, aby uratować klub przed zamknięciem. W dniu 21 grudnia 1931 roku, wspomniany na początku artykułu Gibson, zgodził się płacić wszelkie rachunki United aż do 9 stycznia roku przyszłego, a także przekonał zarząd, iż zajmujący obecne stanowiska dyrektorzy powinni opuścić klub, gdyż ich praca nie przynosi efektów.
5 stycznia nakreślił plany reorganizacji klubu oraz mianował siebie dyrektorem Manchesteru United. 14 dni później, gdy zarząd podał się do dymisji, został jedyną osobą odpowiedzialną za drużynę. Chwilę później poinformował kibiców manchesterskiej ekipy, iż wszelkie długi zostały uregulowane, a tym samym klub został ocalony.
To to tylko krótki opis dokonań Jamesa Williama Gibsona jako dyrektora Manchesteru United, którym był w sumie przez 19 lat (1932-1951). To z jego inicjatywy powstał pierwszy w klubie system szkolenia młodzieży (Manchester United Junior Athletic Club), oczywiście również przez niego sfinansowany. Gibson był także człowiekiem, który przetrwał z Czerwonymi Diabłami czasy Wielkiego Kryzysu oraz II Wojny Światowej. Do jego zasług należy też mianowanie Matta Busby'ego menadżerem United w 1945 oraz finansowanie odbudowy Old Trafford po jednym z niemieckich nalotów.
Kiedy podopieczni sir Matta w 1948 dotarli do finału Pucharu Anglii, dyrektor - znajdujący się w zbyt ciężkim stanie po doznaniu udaru mózgu, aby uczestniczyć w meczu na Wembley - przywitał w Manchesterze dowodzącego zwycięską drużyną tymi słowami: - Spełniłeś moje największe marzenie.
Niestety, Gibson zmarł w 1951 roku, zaledwie kilka miesięcy przed tym, jak piłkarze Busby'ego zdobyli pierwszą od 41 lat koronę mistrza Anglii. W momencie jego śmierci Manchester United dopiero powoli podążał ku wyznaczonym przez wspaniałego dyrektora celom, jednak należy pamiętać, że to właśnie James William Gibson położył fundamenty pod wielki sukces.
To właśnie za to, wszyscy fani Czerwonych Diabłów powinni być mu wdzięczni, nawet w dzisiejszych czasach.
*Chodzi tutaj jednak o dzielnicę, a nie stadion United.
Tekst pochodzi ze strony manutd.com, którego autorem jest Paul Davies.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.