John O'Shea, podobnie, jak Darren Fletcher oraz Wes Brown, należy do grona moich ulubionych zawodników Manchester United, któremu kibicuję od niemal 13 lat. Dzieje się tak m. in. dlatego, iż u zawodników cenię sobie przede wszystkim waleczność, zadziorność, poświęcenie dla zespołu, czy hart ducha. A tego Irlandczykowi, jak i wspomnianej dwójce, na pewno nie brakuje.
Niestety, nie wszyscy dostrzegają, bądź chcą dostrzec, jak wiele do zespołu wnosi zawodnik biegający z numerem 22 na plecach. Zaletą urodzonego w Waterford zawodnika jest na pewno jego uniwersalność. Ciężko bowiem znaleźć zawodnika, który regularnie występuje w obronie bądź pomocy, a epizody zaliczył także w ataku oraz na bramce. Mało tego, stojąc między słupkami, w ligowym meczu z Tottenhamem, zdołał zaliczyć kilka skutecznych interwencji oraz wygrać pojedynek jeden na jeden z szarżującym Robbiem Keanem.
To nie jednak interwencje w meczu z Kogutami są tutaj najważniejsze, bowiem więcej już pewnie Johna między słupkami nie obejrzymy. Niesamowicie istotna jest natomiast jego uniwersalność w polu. Irlandczyka regularnie mogliśmy już bowiem oglądać na wszystkich pozycjach w obronie, a często pełnił funkcję defensywnego pomocnika. Tutaj warto nadmienić, iż od pewnego czasu, niemal nigdy nie zawodził sir Alexa Fergusona. Niemal, bo w piłce zawodzą także najlepsi. Wystarczy choćby sobie przypomnieć, jak fatalny start sezonu zaliczył Wayne Rooney.
Uważam, iż temu chłopakowi z Waterford zaszkodził przede wszystkim dość kiepski początek kariery na Old Trafford. Z powodu kilkunastu słabszych występów, w opinii wielu ekspertów, na zawsze pozostanie on, co najwyżej, przeciętnym zawodnikiem. Na szczęście, sir Alex Ferguson obdarzył go ogromnym kredytem zaufania, a on sam odwdzięczył się ciężką pracą, która poskutkowała. Warto nadmienić, iż etatowym zawodnikiem Czerwonych Diabłów stał się on w sezonie 2002/03, czyli w okresie, gdy zespół znajdował się w dość trudnej sytuacji, ponieważ zbliżał się do wielkiej przebudowy.
Mimo wszechobecnej krytyki w karierze Johna O'Shea miejsce miały także mecze, w których mógł się poczuć bohaterem. Wspomnieć wystarczy choćby ligowym pojedynek z Liverpoolem na Anfield Road z marca 2007 roku, gdy w 91. minucie gry, dobijając strzał Ronaldo z rzutu wolnego, dał Czerwonym Diabłom zwycięstwo 1:0 nad odwiecznym rywalem. Takie momenty wynagradzają Johnowi pracę, którą włożył w rozwój kariery.
PS Tekst ten na blogu miałem zamieścić dopiero za kilkanaście dni, bowiem został on napisany na konkurs i nie chciałem, aby przed nim ujrzał światło dzienne. Jednak dzisiejszy transfer O'Shea do Sunderlandu spowodował, iż zdecydowałem się zamieścić go już dzisiaj. Jednocześnie chciałbym Was przeprosić za długość (a w zasadzie krótkość) mojego tekstu, ale zasady konkursu są jasne - maks 3 000 znaków. Mam jednak nadzieję, że te kilkaset słów, choć pewien sposób, podsumuje karierę Johna na Old Trafford.Jednocześnie chciałbym zachęcić do zapoznania się z moim archiwalnym tekstem, który poświęcony jest Wesowi Brownowi, który dzisiaj także opuścił Manchester UnitedPowodzenia, John! Powodzenia, Wes!