OT100 #88: Rio pogrąża Liverpool

Jedno z najbardziej dramatycznych spotkań Manchesteru United z Liverpoolem miało miejsce w styczniu 2006 roku, kiedy to Rio Ferdinand stanął na wysokości zadania i został bohaterem szlagieru.

Historia: Sezon 2005/06 bez wątpienia należał do londyńskiej Chelsea, która spokojnie prowadziła w lidze. Za plecami ekipy Jose Mourinho plasowały się kolejno United oraz Liverpool i to pomiędzy tymi zespołami rozgrywała się walka o drugie miejsce. Mecz z 22 stycznia 2006 roku miał zatem kluczowe znaczenie w kwestii wicemistrzostwa kraju i bezpośredniego awansu do Ligi Mistrzów.

Okazja: Goście przez całe spotkanie dzielnie trzymali się surowej taktyki narzuconej przez Rafę Beniteza, zaś Manchester United w ofensywie osłabiony był brakiem Cristiano Ronaldo, zawieszonego na trzy spotkania za atak na Andym Cole'u, grającym wówczas w Manchesterze City. Brak Portugalczyka osłabił ofensywny polot zespołu, czego efektem było niezbyt ciekawe 90 minut na Old Trafford. Wtedy to do rzutu wolnego z lewej strony boiska podszedł Ryan Giggs i posłał mocną centrę w pole karne, której adresatem został Rio Ferdinand. Anglik mocnym uderzeniem pokonał bramkarza gości Jose Reinę i zapewnił swojej drużynie jakże cenne trzy oczka. Do historii przejdzie również celebracja gola przez Gary'ego Neville'a, który po meczu został nawet ukarany przez Angielską Federację.

Następstwa: Dla młodego, dojrzewającego zespołu wygrane w wielkich spotkaniach były niezbędnym doświadczeniem. "Nasze poprzednie zespoły specjalizowały się w ważnych oraz późnych golach, zatem cieszymy się, że wracamy do tych czasów" - mówił po meczu sir Alex Ferguson. Chelsea ostatecznie sięgnęła po ligowe trofeum, jednak dobra druga połówka sezonu 05/06 dawała nadzieję na nowy, lepszy sezon 2006/07.