Zaliczenie 600 meczy w barwach jednego klubu to niezwykłe osiągniecie. Byłeś zaskoczony jego wiernością i wytrwałością?To fantastyczne osiągniecie zważając na to, że Paul miał podczas swojej kariery trzy czy cztery dłuższe przerwy w grze z powodu kontuzji. Miał problem z oczami, dwie operacje kolana, z których każda wyłączała go z gry na co najmniej trzy miesiące, więc tak naprawdę przez kontuzję stracił rok gry. Gdyby nie problemy ze zdrowiem miałby teraz ponad 700 występów.
Zeszłego lata Scholes przyznał, że będzie grał jeszcze przez dwa lata, potem da sobie spokój z piłką na zawsze. Bierzesz jego wypowiedź na serio?Paul zazwyczaj wyraża się bardzo jasno. I jeśli już coś zaplanuje, to choćby nie wiem co nie odciągniesz go od jego zamiarów. Jest niesamowicie upartym i wspaniałym człowiekiem.
Przyznał również, że uwielbia grać w piłkę nożną, ale nienawidzi być piłkarzem ze względu na uwagę jaką przez to na siebie ściąga…Faktycznie, to wręcz niemożliwe aby wysłać go na pomeczowe konferencje. On po prostu nie lubi być w centrum zainteresowania.
Czy tylko on jest taki w kontaktach z prasą?Nie, jest jeszcze paru chłopaków, których prawie nigdy nie rozmawiają z prasą. Niektórzy robią to sporadycznie, ale jakoś sobie z tym radzą. Z kolei inni to uwielbiają i na tym korzystają, jest także grupa prawdziwych profesjonalistów, zwłaszcza europejskich piłkarzy – czują się w tym jak kaczki w wodzie. Nie sądzę jednak, żeby Paul był pod tym względem inny. Ci ludzie uważają się za piłkarzy z prawdziwego zdarzenia i zaraz po treningu wracają do domu.
Kliknij tutaj, aby przeczytać resztę wywiadu!