Manchester United przegrał mecz o Superpuchar Europy z Zenitem Sankt Petersburgiem. Można powiedzieć, że podopieczni Fergusona polegli przez bierną postawę w pierwszej połowie i nawet ogromna wola walki w drugiej nie pozwoliła wznieść pucharu w geście triumfu. W haniebny sposób zachował się Paul Scholes, strzelając bramkę ręką, za co naturalnie pożegnał się z boiskiem, być może na dłuższy okres czasu.
» United przegrało z Zenitem 1:2. Anglikom wyraźnie w pierwszej odsłonie brakowało pomysłu na grę. Mimo poprawy, w drugiej nie udało się wyrównać. W haniebny sposób zachował się Paul Scholes.
Od początku meczu do ataku rzuciły się Czerwone Diabły. W drugiej minucie Gary Neville mógł asystować przy bramce głową Carlosa Teveza, jednak Argentyńczyka ubiegł jeden z obrońców Rosjan. Zaledwie kilka minut później Pavel Pogrebniak zmarnował znakomitą okazję do zdobycia bramki. Napastnik Zenitu nie trafił do bramki z ósmego metra, nawet mimo tego, że nikt mu nie przeszkadzał. Pierwszy syndrom, że lewa strona boiska w wykonaniu United jest słabo osadzona pojawił się właśnie w tej akcji.
Dopiero po kwadransie gry pierwszy strzał oddał Carlos Tevez, jednak niestety nie było to uderzenie najwyższej jakości. Kilkadziesiąt sekund później mieliśmy powtórkę groźnej akcji Rosjan. Także lewą stroną i także z dziecinną łatwością dali okiwać się Patrice Evra oraz Nani. Tym razem jednak w porę dośrodkowanie po ziemi zablokował Rio Ferdinand.
Niestety podopieczni Fergusona nie byli tego wieczoru skoncentrowani w stu procentach, co wyraźnie pokazywały niedokładne zagrania i brak pomysłu na grę pod polem karnym rywala. Gdy nie wypaliła kolejna z licznych akcji, gra przeniosła się pod pole karne Manchesteru, a tam Anderson zmuszony był faulować na dwudziestym piątym metrze. Mieliśmy zatem rzut wolny, którego jak się okazało Dominguez nieomal nie zamienił na bramkę – piłka zaledwie o kilka centymetrów minęła prawy słupek bramki van der Sara.
Przez całą pierwszą połowę troszkę lepszym zespołem był Zenit, nawet mimo tego, że częściej przy piłce utrzymywał się Manchester. To właśnie Rosjanie częściej nękali bramkarza United, a najgoręcej zrobiło się tam w 34. Minucie, kiedy Pogrebniak w ostatniej chwili został zatrzymany przez Rio Ferdinanda na piątym metrze.
Zaledwie minutę później odgryzał się Manchester, pięknym rajdem popisał się Carlos Tevez i w ostatniej chwili wyłożył piłkę do Rooneya. Anglik trochę się pogubił, ale zdołał oddać strzał, jednak Malafeev bardzo przytomnie odbił piłkę nogą. Własnie w tej sytuacji jakby obudziły się Czerwone Diabły.
I ponownie Zenit chciał pokazać, że niestraszny jest mu, bardzo pokaźny z resztą, blok defensywny Anglików. Bardzo bliski wykończenia znakomitego dośrodkowania z lewej strony boiska był Krizanac, lecz w ostatniej chwili jego główkę zablokował van der Sar. Zwycięzcy Pucharu UEFA jednak nie rezygnowali i zaledwie chwilę później tuż nad poprzeczką strzelał nowy nabytek Zenitu – napastnik Danni.
‘Co się odwlecze, to nie uciecze’ – nie ma co ukrywać, że to Zenit miał w pierwszej połowie więcej pomysłów na grę, jeden z nich okazał się skuteczny z 44. minucie. Rzut rożny miał Zenit. Piłkę graną na krótki słupek z lewej strony boiska przedłużył, a tym samym przerzucił nad van der Sarem Debisov, a formalności na linii bramkowej dopełnił Pogrebniak. Mieliśmy zatem 1:0 dla Rosjan.
Chwilę później jeszcze żółtą kartką ukarany został Paul Scholes, a niepotrzebne dyskusje wdał się Anderson. Czerwone Diabły w pierwszej połowie nie zagrały na miarę swoich możliwości, wyglądali trochę jak uczniowie, którzy pierwszy raz przyszli do nowej szkoły, brakowało dokładności, zgrania, wykończeń – krótko mówiąc Zenit przytłumił Czerwone Diabły.
Na drugą połowę Zenit wyszedł nieco wzmocniony, bowiem Domingeza zmienił Arshavin. Jak się okazało, najlepszy zawodnik rosyjskiego klubu ubiegłego sezonu miał okazję, żeby pokonać van der Sara już chwilę po wejściu na boisko. Na szczęście w porę do akcji włączył się Ferdinand i zażegnał niebezpieczeństwo.
Sir Alex Ferguson wiedział jednak co trzeba zrobić, aby swoich piłkarzy zmotywować i żeby jego podopieczni nie skompromitowali się na europejskiej arenie po tym, jak obiecywali dobry mecz. Z biegiem czasu w drugiej połowie rozkręcać zaczynał się Manchester. W 54. minucie żółtą kartką, po kolejnej nerwowej atmosferze, ukarany został Anderson. Chwilę później potężną bombę na bramkę van der Sara posłał Tymoschuk, a zaskoczony Holender zdołał tylko wypiąstkować, chwiejnie lecącą piłkę.
Po niespełna godzinie gry, na silniejszy strzał zdecydował się Tevez, jednak piłka poszybowała ponad poprzeczką. No i stało się to, czego powoli przestawali obawiać się kibice coraz lepiej grającego Manchesteru. Miguel Danny z dziecinną łatwością minął parę najlepszych stoperów na Wyspach Brytyjskich i oddał strzał w krótki róg Manchesteru United, gdzie nie był w stanie interweniować Edwin van der Sar i wynik zmienił się na dwubramkowe prowadzenie Zenitu.
Dopiero po drugiej bramce obudził się Manchester. Carlos Tevez był wręcz wściekły takim stanem gry i dwukrotnie chciał pokazać, że nadal może strzelić bramkę. Niestety – za pierwszym razem, gdy wyłożył piłkę do O’Shea trudne uderzenie wybronił bramkarz Zenitu, a następnie gdy sam próbował szczęścia, do bramki nie trafił.
Kilka minut później pazur ponownie pokazały Czerwone Diabły, kiedy kilkukrotnie ponękali Malafeeva groźnymi strzałami. Później znowu - chwilka dominacji Zenitu i... GOOOOL dla United! Po rzucie rożnym, sprytnie wywalczonym przez Naniego, Rooney bardzo dobrze zagrał na długi słupek do Teveza, ten wystawił piłkę Vidicowi i Serb strzelił pierwszą chyba bramkę dla Manchesteru United nogą.
Po kontaktowym trafieniu mecz zrobił się nieco bardziej wyrównany – Rosjanie nie mieli już tyle ochoty, aby robić wycieczki pod pole karne, za to United jakby się rozpędziło. Na osiem minut przed końcem kontuzji nabawił się Igor Denisov. Kilkadziesiąt sekund później, trochę w stylu Kung-fu Park zaatakował Malafeeveva, ale ku ogólnemu zawodowi kibiców angielskiego klubu, bramkarzowi nic się nie stało.
Co więcej – goalkeeper Zenitu pokazał chwilę później kunszt, broniąc groźny strzał głową Johna O’Shea. Jakby jednak nie było Manchester z każdą minutą się rozpędzał. I w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry nastąpiło coś, czego nie spodziewał się żaden kibic Manchesteru United. Paul Scholes wyrównał! Zaraz, zaraz – sędzia gwizda, podchodzi do Anglika i wyciąga żółtą, a po chwili czerwoną kartkę. Jak pokazały powtórki 33-letni pomocnik wstrzelił piłkę do siatki ręką i to najperfidniej jak to tylko możliwe.
Później już tylko nerwówka i w końcu trzy gwizdki sędziego – Manchester United, po raz kolejny z resztą, pod batutą sir Alexa Fergusona nie wygrywa Superpucharu Europy. Zenit zasłużenie wygrywa, a Fergie chyba musi coś zrobić ze swoimi podopiecznymi, bo w Premiership tak jak z Rosjanami grać nie można.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.