Po katastrofie w Monachium wielu twierdziło, że fenomen Manchesteru United zginął wraz z ośmioma piłkarzami Czerwonych Diabłów. Jak się później okazało, była to ogromna pomyłka, a United już po roku z ‘nową’ drużyną zajęło drugie miejsce w lidze.
» 50. rocznica katastrofy w Monachium
Jedną z osób, która pomogła odbudować Manchester United był Billy Murphy. The Reds potrzebowali kogoś, kto pociągnąłby drużynę do zwycięstw, gdyż w wypadku z 6. lutego zginęło ośmiu piłkarzy angielskiego klubu. To właśnie Murphy poprowadził Czerwone Diabły do zwycięstwa w meczu piątej rundy Pucharu Anglii, pod nieobecność sir Matta Busby’ego, który nadal przebywał wówczas w szpitalu. Billy, tak samo jak jego syn Jimmy, który był piłkarzem wiedział, że tego sezonu nie można oddać bez walki.
- Mój tata trenował drużynę juniorską, a później rezerwy. Kiedy któryś piłkarz był gotowy do gry, szedł wówczas do sir Matta Busby’ego i mówił ‘Ten zawodnik jest gotowy’. Ojciec wiedział, że większość graczy ma po piętnaście lat. To musiało być dla nich straszne! – powiedział Jimmy Murphy.
- Dobrze to pamiętam. Słuchałem radia, była czwarta godzina i nagle podali do wiadomości, że drużyna Manchesteru United rozbiła się na lotnisku w Monachium. Moja mama powiedziała ‘Dobry Boże! Twój tata!’ Szybko jednak się uspokoiła, gdyż ojciec był w Cardiff z reprezentacją Walii, której był trenerem.
- Po tym wypadku wrócił do Manchesteru, aby kierować pierwszą drużyną Czerwonych Diabłów. Pod nieobecność Busby’ego musiał tylko przygotować drużynę do kolejnego spotkania. Udało mu się. Ludzie zapominają jednak o tragedii tych, którzy przeżyli. Johnny Berry i Jackie Blanchflower już nigdy nie zagrali w piłkę. Kenny Morgans, Dennis Viollet, Bobby Charlton, Ray Wood i Albert Scanlon spędzili dużo czasu w szpitalu.
- Gdy mój tata robił co w jego mocy, aby przywrócić drużynę do życia, musiał pójść na pogrzeb tragicznie zmarłych. W tym czasie w klubie wielu piłkarzy przechodziło przez ciężki okres. Kilku graczy, którzy mieli po 15, 16 lat nagle z najgłębszego zaplecza wstąpiło do rezerw. Wielu z nich pewnie nie było jeszcze gotowych. Zostali rzuceni od razu na głęboką wodę. W ciągu trzech lat pod okiem mojego taty nie mieli lekko – dokończył swoją opowieść Murphy junior.
United przetrwało. Murphy dołożył swoją cegiełkę, trenując ‘starą’ drużynę i dokupując nowych piłkarzy. Jednymi z jego transferów byli Ernie Taylor z Blackpool i Stan Crowther z Aston Villi. To między innymi oni pomogli Manchesterowi United w dojściu do finału FA Cup.
Sir Matt Busby spędził 70 dni w szpitalu. Na finałowy mecz na Wembley zdołał jednak przybyć. O kulach dokuśtykał na ławkę trenerską. Zespołem kierował wówczas Murphy senior, a kapitanem drużyny był Bill Foulkes.
- Billy [Foulkes] powiedział ‘Nie chcę i nie mogę tego zrobić!’, na to mój tata ‘ależ możesz i zrobisz to’. Tak też się stało, został kapitanem. Billy nie chciał wziąć na siebie tej odpowiedzialności. Po tej katastrofie chciał być zwykłym piłkarzem, nie wyróżniać się, ani nie brać na swe barki, tak młodej drużyny. – dopowiedział młodszy Murphy.
United przegrało w finale z Boltonem Wanderers.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.