Były zawodnik West Hamu i Tottenhamu, który trafił na Old Trafford podczas ubiegłego lata znacznie przyczynił się do końcowego triumfu w lidze angielskiej. W środku pola idealnie rozumiał się z Paulem Scholesem i w głównej mierze ta współpraca pozwoliła napastnikom i skrzydłowym stwarzać często akcje ofensywne, które przyniosły (w samej tylko Premiership) „Czerwonym Diabłom” aż 83 trafień. Jak dzisiaj sam mówi – nie boi się żadnych nowych wyzwań.
- Każdy transfer był tak naprawdę krokiem do przodu. W moim pierwszym roku gry w West Hamie zajęliśmy siódmą pozycję, grało nam się dobrze. Wielkim rozczarowaniem był spadek z Premiership w 2003 roku. Przejście do Tottenhamu pozwoliło mi na więcej, byliśmy tak blisko zakwalifikowania się do eliminacji Ligi Mistrzów – powiedział Anglik.
- Przejście do Manchesteru United to znów kolejny wymiar piłki nożnej, nigdzie indziej nie będzie tak jak tutaj! Chcę zostać w tym klubie i doświadczać z nim nowe rzeczy, trofea. Tu, w Manchesterze jest po prostu szczyt futbolowych marzeń. Ludzie mówią, że łatwo jest się tutaj dostać, a najtrudniej w tym klubie się utrzymać. Mam zatem przed sobą wielkie wyzwanie.
Reprezentant Anglii powiedział też, że sukces ten osiągnął przede wszystkim dzięki grze u boku Paula Scholesa.
- Scholesy miał na mnie naprawdę ogromny wpływ. Nawet jak będziesz go codziennie oglądał to zdasz sobie sprawę z tego, jaki to wspaniały piłkarz. Jeśli spytasz kogokolwiek, kto zna się na piłce powie Ci tak samo, że grać przeciwko niemu jest niebywale trudno. Wspaniale jest mieć go w jednej drużynie u swojego boku. Jest zadziwiającym zawodnikiem, oglądając go na treningach wiele się uczę. Miejmy nadzieję, że uda mi się z tego skorzystać w przyszłości.
Nie taki transfer straszny… czyli o transferach okiem kobiety - przeczytaj o tym na Redlog.DevilPage.pl