Tomasz Kuszczak to z grających dziś piłkarzy najsławniejszy zawodnik mający za sobą przeszłość w Śląsku Wrocław. Zaczynał na Oporowskiej, a dzisiaj gra na Old Traford w sławnym Manchesterze United
Z Tomaszem Kuszczakiem spotykamy się na stadionie Śląska przy Oporowskiej. Zjawia się punktualnie. Swobodny, normalny, bez żadnych przejawów gwiazdorstwa.
- Widzę, że trochę się tutaj zmieniło. Dawno nie byłem na tym stadionie. Chyba ostatni raz z rok albo dwa lata temu. Już dokładnie nie pamiętam - rzuca na dzień dobry. - Kiedy postawili światła? Przy jupiterach mecz wygląda zupełnie inaczej, bo na stadionie tworzy się taka wyjątkowa atmosfera - podkreśla bramkarz Manchesteru United.
Najpierw idziemy na murawę, aby zrobić krótką sesję zdjęciową. - A możemy wejść na boisko? Nikt nas nie wyrzuci? - dopytuje bramkarz Manchesteru United.
Zaraz po wejściu na boisko kieruje się na pole karne. W końcu tam czuje się najlepiej i ten fragment boiska zna jak nikt inny. - O, tutaj nie jest za ciekawie - pokazuje duże pole wydeptanej murawy tuż przed linią bramkową. Właściwie to nie murawa, a ziemia. - Na poprzeczce nie będę się wieszał, bo się złamie i dopiero będzie - dodaje z uśmiechem.
Nagle mówi: - Tak naprawdę, to ja tutaj nigdy nie grałem. Byłem piłkarzem Śląska, ale nigdy nie zagrałem oficjalnego meczu w pierwszym zespole na tym stadionie.
Tomasz Kuszczak znajdował się w szerokiej kadrze Śląska, ale nie zdążył zagrać w oficjalnym meczu, bo zdecydował się na wyjazd do Niemiec. We Wrocławiu występował tylko w drużynie juniorów i czwartoligowych rezerwach Śląska. Do dzisiaj świadkowie z uśmiechem wspominają, jak młody chłopak rzucił do ówczesnego szkoleniowca Wojciecha Łazarka: - "Trenerze, to ja jadę", trzasnął drzwiami szatni i pojechał na testy do niemieckiego III-ligowego klubu KFC Uerdingen. Miał wtedy zaledwie 16 lat i uchodził za wielki talent.
- Śląsk Wrocław zawsze był i nadal jest moim ukochanym klubem. Stąd się wywodzę, tutaj zacząłem grać w piłkę. I to jest przyjemne wspomnienie - zaczyna Kuszczak, kiedy siadamy na krytej trybunie. - Wyjechałem, bo szukałem czegoś więcej, a Śląsk był wtedy tylko w słabej polskiej drugiej lidze. Ja natomiast zawsze miałem wysokie aspiracje. Ciągnęło mnie do piłki na najwyższym poziomie i wiedziałem, że jeżeli nie zaryzykuję, to mogę jej nigdy nie spróbować. Szukałem większej piłki i tylko dlatego wyjechałem. Moje serce zostało jednak we Wrocławiu - zaznacza.
Śląsk nie otrzymał za Kuszczaka wtedy żadnych pieniędzy, gdyż do finalizacji transferu wystarczyła zgoda rodziców. Szybko, bo już po roku z Uerdingen, bramkarz trafił do sławnej Herthy Berlin, której barwy reprezentował przez cztery lata. Chociaż reprezentował - to za dużo powiedziane. Podobnie jak w Śląsku, tak i w Hercie nie miał okazji zagrać oficjalnego meczu w pierwszym składzie. W Niemczech miał za to idealne warunki do rozwoju. Trenował między innymi pod okiem słynnego Envera Maricia, byłego reprezentanta Jugosławii.
Po czterech latach podjął kolejną trudną i ryzykowną decyzję i wyjechał do angielskiego West Bromwich Albion. Tam też najpierw siedział na ławce rezerwowych, ale jak już złapał okazję gry, wykorzystał ją wspaniale. W 2006 roku WBA spadł z Premiership do I ligi, ale Kuszczak zdążył zebrać doskonałe recenzje. Bronił wyśmienicie i wygrał rywalizację z wielką nadzieją angielskich kibiców - Chrisem Kirklandem. Parada Kuszczaka w spotkaniu z Wigan została uznana za interwencję sezonu w lidze angielskiej. W ten sposób trafił do klubu z "teatru marzeń" - do słynnego Manchesteru Utd.
Żródło: Gazeta Wyborcza
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treść komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.