O'Shea: Przecież dalej jesteśmy liderem
» 8 kwietnia 2007, 17:20 - Autor:
gosc - źródło: wlasne
Po wczorajszym przegranym przez Manchester United spotkaniu z Portsmouth trudno było znaleĽć w szatni „Czerwonych Diabłów” osobę, która byłaby zadowolona z końcowego rezultatu. Nie był nią na pewno John O’Shea, doskonale rozumiejący skutki porażki, zwłaszcza, że walka o mistrzostwo Anglii wkracza w decydującą fazę, nazywaną przez wielu tą „ostatnią prostą”.
Wszystko wyglądało na to, że Manchester United już do samego końca sezonu 2006/2007 będzie miał bezpieczną przewagę nad Chelsea Londyn i po raz 16. w wieloletniej historii klubu okaże się najlepszą drużyną na angielskich boiskach. Wygrana „The Blues” nad Tottenhamem postawiła ekipę Sir Aleksa Fergusona pod ścianą. Jak się okazało, bramki strzelone przez Matthew Taylora i... Rio Ferdinanda pozbawiły „Czerwonych Diabłów” szans na odzyskanie sześciopunktowej przewagi. W 90. minucie spotkania w odpowiednim miejscu znalazł się O’Shea, zmniejszając tym samym rozmiary przegranej. Ten sam zawodnik przestrzega kibiców, żeby nie przejmowali się będącą trzy oczka w tyle Chelsea.
„Kiedy obudzimy się jutrzejszego, chłodnego poranka, zdamy sobie sprawę z tego, że w dalszym ciągu jesteśmy na pierwszym miejscu w ligowej tabeli. Mamy wspaniałą różnicę bramek i musimy wyciągać takie pozytywy” – zapowiadał ‘na gorąco’ po meczu O'Shea.
„Nawet na kilka minut przed końcem wierzyłem, że uda się nam wywalczyć remis. Stworzyliśmy sobie wiele szans i podjęliśmy ogromne ryzyko. Żyjemy po to, by każdego dnia walczyć. Jesteśmy przygnębieni, ponieważ się zawiedliśmy – musimy teraz bez gadania się odrodzić. Pewny jestem tego, że czeka nas jeszcze wiele przykrych incydentów, ale pozycję którą teraz okupujemy brałbym w ciemno na początku sezonu. Wspaniale, że się tutaj znajdujemy.”
Dwa gole zdobyte przez drużynę Portsmouth mogły spowodować, że zwątpili nawet najwięksi optymiści. Kilka sekund po drugiej straconej bramce ze swojej czwartej bramki w sezonie cieszyć się mógł John O’Shea. Blisko było od wywalczenia cennego, jednego punktu, ale w ostatniej minucie świetny strzał Alana Smitha jeszcze lepiej wybronił David James.
„To był jeden z tych dni, w którym nic nie wychodziło. Myślisz sobie ‘Ok, David James broni bardzo dobrze, ale my musimy strzelić i stwarzamy sobie dogodne sytuacje’ i tak zrobiliśmy. Jednak za póĽno. Powinniśmy uniknąć straty tych bramek, ale wyśmienicie graliśmy w ataku. Kiedy indziej to spotkanie zakończylibyśmy z co najmniej jednym punktem, czy być może nawet ze zwycięstwem” – zakończył Irlanczyk.
TAGI
Najchętniej komentowane
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego newsa.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.