Bar, spokojny, nie wadził nikomu,
Biafra najdziksze wymyślał swawole...
Jak się spotkali, podyskutować musieli, a co z tego wyszło, przeczytajcie sami:
Bar, mój drogi przyjacielu...
Jeśli chodzi o napastników to zacznijmy od faktów. A fakty są na ten moment takie, że Robin van Persie nawet bez jednej nogi jest numerem jeden dla Louisa van Gaala. To wiadomo nie od dziś i prędko się to nie zmieni. Nawet kiedy holenderskiemu atakującemu nie idzie, utrzymuje on miejsce w podstawowym składzie. Tak było, jest i będzie. Ale o tym dobrze wiesz, obaj dobrze wiemy.
Nie ma się co dziwić Żelaznemu Tulipanowi: ma swojego ulubieńca, jak chyba każdy trener i to jego promuje. Szkoda tylko, iż nie wziął tego pod uwagę, kiedy na wrześniowej wyprzedaży w Monako, kupował Kolumbijczyka. Kiedy dowiedzieliśmy się o wypożyczeniu bramkostrzelnego Falcao do United, chyba wielu z nas było niesamowicie podekscytowanych. Radamel Falcao to marka sama w sobie, a fakt, że zdecydował się grać dla Czerwonych Diabłów, dobrze świadczył o Van Gaalu. W końcu znani piłkarze zaczęli wybierać czerwoną część Manchesteru.
Dobra, jasne. Wiadomo było o problemach z kolanami El Tigre, ale przy takiej marce to jedynie drobnostka. Żyło się nadzieją, iż to jest ten moment, gdy Kolumbijczyk znów będzie rozrywał siatki rywali jak to miało miejsce w Atletico Madryt. Ale wróć. Tutaj znowu błąd (czy też może przeoczenie) Van Gaala. Falcao to typowy snajper, król pola karnego. Najlepiej czujący się jako wysunięty napastnik. Jedyny napastnik. Człowiek, do którego adresowane są wszystkie ostatnie podania. Na Old Trafford nie brakuje ludzi, potrafiących dobrze podać, jest Herrera, Blind, Rooney, Mata, Di Maria. Słowem - ma kto dograć.
Skoro mamy obie składowe równania, czyli dobrze podających i dobrze wykańczającego to w czym problem? Ha! W tym, że do prostego przepisu, Holender postanowił dodać swój sekretny i tajny składnik - Van Persiego.
To właśnie Robin jest przeszkodą dla formy Falcao.
Wiele mówiło się o tym, że teraz, gdy kontuzji kostki doznał Holender, Kolumbijczyk będzie miał okazję pokazać, ile tak naprawdę jest wart. Niestety, jak się okazuje, nie nacieszy się grą zbyt długo. Van Gaal (a przynajmniej taka moja teoria) nie puścił Robina na galę w Zurychu, aby ten, pod okiem specjalistów, przeszedł przyspieszoną rehabilitację kostki. Bo jak to tak, zagrać bez Van Persiego? A kogo wystawić na ataku, skoro Falcao w domu, jednym Wilsonem nie wyjdziemy, a ostatni z nominalnych (Rooney) szwęda się po pomocy? Musi być Robin!
I czego się dzisiaj dowiadujemy? Poważny uraz kostki, który miał wyeliminować Holendra na długo, okazuje się mało poważny i RvP będzie gotów do gry już na przyszły piątek. Falcao zamiast otrzymać kilka spotkań, otrzyma tylko jedno: przeciwko Queens Park Rangers.
Tak sobie myślę, że dopóki Louis van Gaal będzie faworyzował Robina van Persiego, Radamel Falcao nie ma czego szukać w zespole. Kolumbijczyk uwielbia grać sam, a tego, kiedy zdrowy (i nawet bez formy) jest Holender, nie zobaczymy. Rzucono ostatnio kwotą - 47 milionów funtów. Tyle musielibyśmy wydać na sprowadzenie El Tigre. Dużo, niedużo. Taka normalna cena za klasowego napastnika. Tylko, co nam po klasowym napastniku, skoro nie potrafimy (czy nie możemy, bo Robin...) wykorzystać jego potencjału.
Co sądzisz bar? Ma to sens?
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treść komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.