Okres ten nie był łaskawy dla United. Nie można tutaj jednak mówić, iż był on fatalny, lecz w kontekście sześciu wcześniejszych zwycięstw, które stały się przyczyną wszelkich rozmów o tytle, okazał się bardzo rozczarowujący.
Nie tyle chodzi o same wyniki (choć rzeczywiście rezultaty przeciwko Aston Villi i Stoke City były niezadowalające), co o występy. Bezbarwne, bez jakiekolwiek pomysłu, nijakie. W rzeczywistości, bardzo podobne do ubiegłego sezonu.
Oczywiście, istnieją okoliczności łagodzące. Kolejne spotkania nadchodzą bardzo szybko, a wobec ogromnej listy kontuzjowanych w drużynie, Van Gaal ma bardzo ograniczone pole manewru. Domowa potyczka z Newcastle United i pierwsza połowa przeciwko Tottenhamowi były po prostu przeciętne. Z kolei w meczu z Aston Villą, drużyna wyglądała jak złodziej, który stara się sforsować zamek rozgotowanym makaronem.
Louis van Gaal sam przyznał, iż jest zadowolony z faktu, że jego drużyna zbliżyła się o punktu do prowadzącej dwójki - Manchesteru City i Chelsea. Trudno się nie zgodzić. Chodzi jednak o to, że zespołowi brakuje tempa i polotu, jakim wykazała się chociażby przeciwko Liverpoolowi. Gdyby udało jej się to utrzymać, liderzy obecnie czuliby oddech United bardzo blisko. Niestety, okres świąteczno-noworoczny został zmarnowany.
Wszystko to okazało się prawdą, kiedy Van Gaal ogłosił skład na Yeovil Town, gdzie znalazły się takie nazwiska jak Wayne Rooney czy Radamel Falcao. Chodziło o to, żeby osiągnąć hokejowy wynik, zwiększyć pewność siebie i z impetem zacząć ten 2015 rok. Niestety, także tutaj
Czerwone Diabły się nie popisały i gdyby nie przebłysk geniuszu, najpierw Andera Herrery, a później asystującego Rooneya i wykańczającego Di Marii, byłoby bardzo źle. Kibice United wciąż czekają, żeby zobaczyć, co tak ofensywnie nastawiona drużyna potrafi i jak wielką krzywdę jest w stanie wyrządzić rywalowi.
Taki brak jakości, mógł zakończyć się źle. Będąc szczerym, piłkarzom Yeovil należał się remis i przynajmniej podróż na Old Trafford w ramach rewanżu.
Van Gaal po meczu wydawał się bardzo żywy. Cieszył się magią Pucharu Anglii, chociaż kontuzje Rafaela i Luke'a Shawa na pewno przyprawiły go o ból głowy i gdybanie, dlaczego sam nie posiada magicznych mocy. Kolejne kontuzje obrońców United już nikogo nie dziwią. Teraz to bardziej wyliczanka, który wypadnie następny.
Sezon w wykonaniu Manchesteru United nadal przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. W domu grają przecież dobrze, ale na wyjazdach są koszmarni. W jednej chwili wyglądają tak, jakby za chwilę mieli podbić świat, aby za moment miotać się bez celu po boisku. Nikt nie wie, jak wygląda ich najlepsza formacja, ani nawet najlepsza jedenastka. Kiedy tylko wydają się nabierać rozpędu, schodzi z nich cała para i wszystko się zatrzymuje.
Chwile jakości, jak bramki Herrery czy Di Marii pokazują, że tuż pod powierzchnią coś bulgocze i jeśli tylko Van Gaal znajdzie sposób, jak bąbelki jakości wydostać na zewnątrz, będzie świetnie. Na ten moment jednak, kibicom United pozostaje cieszyć się z faktu, że okres świąteczno-noworoczny, który miał przynieść tak wiele, się zakończył.
Źródło: Squawka