Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

12 dni z Cantoną: Lider

» 18 grudnia 2012, 23:56 - Autor: apricotka - źródło: manutd.com
Niektórzy przez całe swoje życie starają się wznieść na pozycję lidera. Inni, jak Eric Cantona, posiadają naturalny magnetyzm, któremu pozostali ludzie nie potrafią się oprzeć.
12 dni z Cantoną: Lider
» Cantona stanowił wzór do naśladowania dla innych piłkarzy
Kiedy enfant terrible futbolu przybył na Old Trafford, nikomu nie przemknęło nawet przez myśl mianowanie go kapitanem. 4 i pół roku później Cantona przechodził na emeryturę właśnie jako kapitan, doprowadziwszy United do czwartego ligowego triumfu w trakcie 5 sezonów, podczas których znacznie wywarł również znaczny wpływ na rozwój słynnego pokolenia młodych Czerwonych Diabłów.

Wiele osób chciałoby myśleć, że podczas zawieszenia w wyniku incydentu z fanem Crystal Palace Cantona przeszedł jakąś zmianę; przecież 9 miesięcy z dala od boisk piłkarskich uspokoiłoby każdego. Erik rozwijał się w tym czasie jako trener lokalnych drużyn młodzieżowych w ramach prac społecznych, ale nie spłynęło na niego oświecenie, które wywołałoby wewnętrzną rewolucję. Nigdy się nie zmienił, jedynie zgromadził wokół siebie grupę naśladowców, podziwiających jego przykładny profesjonalizm i naturalnie przychodzącą wiedzę.

Cantona nie miał wpływu na to, że powrócił do znacznie młodszego zespołu niż ten, który zostawił pamiętnego wieczora na Selhurst Park. Ince, Kanchelskis i Hughes ustąpili miejsca braciom Neville, Beckhamowi, Buttowi i Scholesowi. Młodzi i naiwni, wrzuceni na głęboką wodę zaczęli postrzegać Francuza, razem z grzechami jego przeszłości, jako wzór do naśladowania. Modelowy profesjonalista. Najlepiej przygotowany zawodnik, z jakim kiedykolwiek pracowałem, jak opisuje go sir Alex Ferguson. Najbardziej młodzieży imponowało w Cantonie chyba jednak to, że wszystko, co go spotykało, przyjmował z dumnie wypiętą piersią.

Manager dawał mu dużo wolności, pozwalając wyrażać siebie, wykonywać triki i strzelać gole. Pewnie dlatego pozostali piłkarze tak go szanowali, wspomina Lee Sharpe. Myśleli, że jeśli mogą zostać, kim chcą, wybierają Cantonę. Pragnęli być traktowani jak on. Pragnęli grać jak on. Pragnęli być uwielbiani jak on.

Ale wpływ Erica sięgał poza klubową szatnię – jego opinie szanowane były na całym Old Trafford. Trener młodzieży Eric Harrison, dzięki któremu 6 przyszłych reprezentantów drużyny Trzech Lwów zasiliło seniorski skład United, odwiedził kiedyś Cantonę, by dowiedzieć się, jak napastnik ocenia młodych zawodników we Francji i Anglii.

Odpowiedział, że poziom umiejętności jest wśród nich podobny, ale Francuzi lepiej radzą sobie z piłką. Od razu zareagowałem na tę sugestię. Wprowadziłem do treningu więcej żonglerki, dzięki czemu poprawiła się u zawodników kontrola nad piłką. Bo jeżeli coś było wystarczająco dobre dla Cantony, z pewnością było też dobre dla moich chłopaków.

Mimo wypowiedzi Harrisona, Eric był człowiekiem, który przekładał czyny nad słowa, co udowodnił zwłaszcza w sezonie 1995/1996, gdy strzelał w 5 z 7 ligowych zwycięstw 1-0 i finale Pucharu Anglii. Kiedy Steve Bruce odszedł do Birmingham w 1996 roku, Cantona awansował na kapitana. Nie wcielił się w rolę diabolicznego lidera – w ogóle nie wypracował sobie konkretnej taktyki motywacji zawodników. Po prostu wzbudzał w nich zachwyt swoją osobą.

Piłkarze szczerze lubili Erica, mimo tego że bywał zdystansowany, a nawet nieprzystępny, pisał Andy Cole w swojej biografii. Ale w szatni otwierał się i żartował. Potrafił wejść w towarzystwo, chociaż był skryty. Wiedzieliśmy, żeby go nie denerwować ani podczas meczów, ani na piwie. Poza boiskiem był samotnikiem i wspaniałym człowiekiem, a jego zachowanie otwarcie mówiło, że był po prostu sobą. I dlatego nikt nie potrafił mu się oprzeć.


TAGI


« Poprzedni news
Ferguson wyłączył telewizory z meczem City
Następny news »
12 dni z Cantoną: Magia Erica

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (2)


iamarctic: Ashley Cole? Chodzi zapewne o Andy'ego ;)
» 19 grudnia 2012, 01:36 #2
Raphael10: Komentarz zedytowany przez usera dnia 19.12.2012 01:50

A ja czytam i święta racja,Ashley Cole to jego kluby:
1999-€“2006 Arsenal
2000-Crystal Palace
2006- (wyp.)Chelsea
Raczej chodzi o Andy Cole .
Eric Cantona racja miał to coś w sobie.Typ Wodza
» 19 grudnia 2012, 01:50 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.