Wayne Rooney doskonale zdaje sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić nawet na najmniejsze obniżenie poprzeczki. Każdy spadek formy może bowiem skutkować posadzeniem piłkarza na ławce rezerwowych.
» Wayne Rooney doskonale zdaje sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić nawet na najmniejsze obniżenie poprzeczki. Każdy spadek formy może bowiem skutkować posadzeniem piłkarza na ławce rezerwowych.
Rooney doświadczył tego w niedawnym meczu z Fulham. Sir Alex Ferguson nie wystawił Anglika w pierwszym składzie, bo był niezadowolony z jego występu w spotkaniu z Evertonem. Wpływ na kiepską formę Wayne'a miały dodatkowe kilogramy, które Rooney przybrał w trakcie przerwy między sezonowej.
– Jako napastnik muszę cały czas ciężko pracować. Muszę być w formie, co oznacza, że moja kondycja musi pozwalać mi na grę. Jeśli jest inaczej, to od razu to widać – mówi Rooney na łamach Daily Mirror.
– Być może byłoby nieco inaczej, gdybym był bocznym obrońcą. Mógłbym nieco się schować, wykonać kilka sprintów mniej na połowie przeciwnika i jakoś by mi to uszło.
– Będąc napastnikiem w Manchesterze United nie masz się gdzie schować. Muszę pracować tak ciężko jak tylko potrafię, bo inaczej menadżer ściągnie mnie z boiska lub nie wystawi do gry w kolejnym meczu. W tym klubie nie ma miejsca na niepowodzenie czy bycie drugim – stwierdza Wazza.
Standardy
Rooney wyjawia też, że zdążył się przekonać, czym jest gniew sir Alexa Fergusona.
– Jestem szczęśliwy w Manchesterze United, mimo tego, co czasem dzieje się w klubie – mówi Rooney.
– Na przykład rozgromiliśmy Wigan Athletic 5:0 w Boxing Day. Poszedłem na kolację z kilkoma chłopakami i ich partnerkami do hotelu. Następnego dnia menadżer podszedł do mnie i stwierdził, że nie jest zadowolony i uważa, że nie trenowałem należycie – wspomina Rooney.
– Ukarał mnie, ale najgorsze było przede mną. Zostałem pominięty przy ustalaniu składu na mecz z Blackburn w Sylwestra.
– W wielu klubach ludzie nawet by się nie zająknęli, że piłkarze wyszli na miasto sześć dni przed meczem. Jest to jednak różnica, która cechuje Manchester United, gdzie menadżer wymaga najwyższych standardów.
Zmęczenie
Rooney przyznaje również, że po 10 latach gry na najwyższym poziomie jego organizm potrzebuje więcej czasu na regenerację, niż miało to miejsce jeszcze kilka sezonów temu.
– Fizycznie trochę mi się dostało przez lata. Byłem poniewierany przez rosłych środkowych obrońców, moje mięśnie były tłuczone w upadkach, a barki musiały znosić różne ataki. Tak było dzień po dniu, co sprawiło, że jestem trochę poobijany – stwierdza Rooney.
– Kiedy wstaję rano po meczu, to mam problem przez pierwsze pół godziny, aby chodzić. Wszystko trochę mnie boli, a tak nie było, kiedy byłem młodym chłopakiem.
– Pamiętam, że czasami po skończonym treningu czy meczu dla Evertonu lub United, od razu chciałem grać jeszcze więcej. Piłka nożna miała jednak ogromny wpływ na organizm, bo moja gra opiera się na szybkości, sile i intensywności.
– Tak jak każdy piłkarz obawiam się doznania kontuzji, która mogłaby zakończyć moją karierę. Mogę być w najlepszej formie mojego życia, a jeden zły wślizg może wszystko przerwać.
– Takie ryzyko podejmuje jednak w każdym meczu. Wiem, że piłkarz ma krótką karierę i pewnego dnia, w dowolnym wieku, wszystko może się zakończyć. A chciałbym o tym zdecydować sam, nie fizjoterapeuta, czy but przeciwnika – dodaje Wazza.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.