Kiedy Stopila Sunzu umieścił piłkę w bramce Wybrzeża Kości Słoniowej w miniony niedzielny wieczór, zapewnił Zambii coś znacznie więcej niż zwycięstwo w Pucharze Narodów Afryki.
Być może finał turnieju oglądało tylko kilku fanów Manchesteru United, być może było ich znacznie więcej, jednak z pewnością każdy z nich oglądając triumfujących Zambijczyków przywołał w pamięci pewien obraz z Wembley roku 1968, kiedy to podopieczni sir Matta Busby’ego świętowali pokonanie potężnej Benfici 4:1.
Być może wielu młodszych fanów zapyta: co to ma ze sobą wspólnego? Wyjaśnienie tej kwestii jest wręcz banalnie proste. Podobieństwa pomiędzy triumfem Zambii w Pucharze Narodów Afryki z 2012 roku oraz zwycięstwem w Pucharze Europy Manchesteru United z 1968 roku są przede wszystkim takie, iż oba powstały w obliczu ogromnej tragedii, ale również należy wspomnieć, że końcowy sukces nadszedł w wydawałoby się niemożliwych do przezwyciężenia okolicznościach, a stała za nim nie tylko niesamowita determinacja i duch drużyny, lecz być może również przeznaczenie.
Zespół Czerwonych Diabłów został zdziesiątkowany w wyniku katastrofy samolotu w Monachium, o czym doskonale pamięta każdy kibic klubu z Old Trafford dlatego też nie będę marnował waszego czasu na pisanie o wydarzeniach, które są zakorzenione w umyśle wszystkich fanów manchesterskiej ekipy.
Historia reprezentacji Zambii w piłce nożnej być może nie jest już tak dobrze znana wśród sympatyków United, jednak nie sądzę, aby kibic jakiegokolwiek innego klubu na świecie, potrafił tak, jak fan Czerwonych Diabłów utożsamić się z tragedią Zambijczyków. Zacznijmy zatem opowieść…
W 1993 roku Chipolopolo byli obok Senegalu i Nigerii zdecydowanie najlepszym przedstawicielem afrykańskiego futbolu na arenie międzynarodowej. Głównie za sprawą Igrzysk Olimpijskich z 1988 roku, kiedy to zupełny outsider z Zambii pokazał światu na co, tak naprawdę go stać, demolując reprezentację Włoch 4:0.
Wtedy nadszedł jednak dzień 27 kwietnia 1993 roku, który zmienił oblicze nie tylko zambijskiej i afrykańskiej piłki nożnej, ale również całego futbolowego świata. Samolot wiozący reprezentację Zambii na spotkanie eliminacji do mistrzostw świata z Senegalem rozbił się niecały kilometr od Libreville w Gabonie. Śmierć na miejscu ponieśli wszyscy pasażerowie – 25 osób oraz 5 członków załogi. Na pokładzie maszyny było wówczas 18 piłkarzy Chipolopolo, trener oraz przedstawiciele Zambijskiej Federacji Piłki Nożnej.
Katastrofa później została wytłumaczona jako wypadkowa zmęczenia pilota i błędu aparatury nawigującej, ale w przypadku takiej tragedii pytania ‘jak i dlaczego’ wydają się mało istotne.
Niewielkim światłem w tunelu dla Zambijczyków był fakt, iż na pokładzie samolotu zabrakło kapitana reprezentacji Kalushy Bwalya – zdobywcy trzech bramek z pamiętnego meczu z Włochami z 88’- oraz pomocnika Charlesa Musondy. Podobnie jak przeżycie Harry’ego Gregga, Billa Foulkesa oraz młodego Bobby’ego Charltona pozwoliło United mieć nadzieje na odbudowanie drużyny po 1958 roku, tak w 1993, brak powyższej dwójki na pokładzie tlił nadzieje w sercach fanów Chipolopolo.
Zupełnie jak Czerwone Diabły, które w roku tragedii dokonały niemożliwego docierając do finału Pucharu Anglii, tak reprezentacja Zambii w 1994 osiągnęła finał Pucharu Narodów Afryki, przegrywając w nim z niesamowitą Nigerią.
Chipolopolo jednak mieli ogromnego pecha, bowiem nie pojechali na mistrzostwa świata w 1994 roku tylko ze względu na jeden brakujący punkt, który był efektem kilku niesamowicie kontrowersyjnych decyzji, pochodzącego z Gabonu sędziego Jeana-Fidela Diramby (prowadził przegrany mecz Zambii z Marokiem). Warto tutaj wspomnieć, iż naród ten nie był w tamtym okresie zbyt lubiany przez Zambijczyków, głównie ze względu na fakt, iż utrudniali oni prowadzenie śledztwa w sprawie katastrofy samolotu.
Podobnie jak United, powoli odbudowało swoją potęgę po tragedii w Monachium, również Zambia krok po kroku przywracała świetność swojej reprezentacji, a niedzielna wygrana była zwieńczeniem wysiłków piłkarzy oraz niesamowitego ducha narodu, który nie poddał się w obliczu tak ogromnej tragedii.
Co sprawiło, iż zwycięstwo drużyny grającej niezwykle zespołowo nad Wybrzeżem Kości Słoniowej było tak wyjątkowe? Otóż finał Pucharu Narodów Afryki odbył się na stadionie w Libreville, zaledwie kilkaset metrów od wybrzeża, gdzie w 1993 roku zginęła reprezentacji Zambii.
Niektórzy ludzie mogą nie wierzyć w przeznaczenie, mogą nie wierzyć w przewidywalność losu, czy też fakt, iż osoby, które odeszły spoglądają na nas z góry, jednak chwilami pojęcie ‘przypadku’ wydaje się być czymś więcej, niż tylko samą ideą, że tak po prostu miało być.
W chwili gdy Kalusha Bwalya, obecny prezydent Zambijskiej Federacji Piłki Nożnej wzniósł trofeum wraz z drużyną Chipolopolo nie sądzę, aby znalazł się na stadionie w Libreville kibic, który nie poczułby ‘tego czegoś’.
Należy pogratulować reprezentacji Zambii za to, czego wbrew przeciwnościom losu dokonali, a przekonanie kibiców United, którzy wypowiadając się po meczu stwierdzili, że nawet sir Matt Busby jest dumny z Chipolopolo wydaje się być jak najbardziej na miejscu.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.