Anders Lindegaard jest przekonany, że walka o miejsce w bramce Manchesteru United między nim a Davidem de Geą będzie trwać do końca jego kariery.
» Lindegaard komplemetuje de Geę
27-latek uważa, że jeszcze przez najbliższych 10 lat będzie musiał walczyć z Hiszpanem, aby móc grać w pierwszym składzie Czerwonych Diabłów. Duńczyk przyznał jednak, że nie potrzebuje, aby sir Alex Ferguson publicznie oświadczał kto jest jego pierwszym bramkarzem.
Obecnie wygląda na to, że Lindegaard wyprzedza de Geę w klubowej hierarchii, głównie za sprawą dobrych występów w okresie świąteczno-noworocznym. Ferguson zapowiedział w jednym z wywiadów, że nadal ma zamiar stosować rotację w bramce i raz dawać pograć jednemu, raz drugiemu bramkarzowi.
- Oczywiście każdy chce grać jak najwięcej może, ja nie jestem inny - mówił niedawno Lindegaard. - Nie potrzebuję jednak, żeby ktoś tłumaczył mi w jakiej pozycji obecnie się znajduję.
- Cieszę się każdym meczem, jaki gram dla United. To duży przywilej i nie patrzę na moją rywalizację o miejsce w składzie tak, jak robicie to wy, dziennikarze. Po raz pierwszy w tym klubie zagrałem teraz trzy mecze z rzędu i właśnie o to mi chodzi – żeby grać najwięcej jak mogę.
- Jestem bardzo dumny z tego, co udało mi się osiągnąć. Trzy lata temu grałem w drugiej lidze norweskiej. Nikt mnie nie znał. Zaraz po tym, jak przyszedłem do tego klubu, nie potrafili wymawiać mojego nazwiska!
- Jak dotąd jest fantastycznie. To oczywiście nie czas, żeby się odprężać. Muszę ciężko pracować, żeby stawać się coraz lepszym bramkarzem i żeby jak najwięcej pomóc drużynie.
Mimo wszystko, czy Lindegaard nadal potrzebuje czasu, żeby dojść do najlepszej formy?
- Ciężko odpowiedzieć na to pytanie - stwierdził Duńczyk. - Myślę, że zarówno David jak i ja graliśmy dobrze, gdy dostawaliśmy szansę. To oczywiste, że oboje chcemy grać. W końcu po to tu jesteśmy, nie po to, żeby siedzieć na ławce i pluć sobie w brodę.
Pomyłka de Gei w meczu z Blackburn otworzyła drogę do składu Lindegaardowi, jednak Fergie nie spuszcza wzroku z byłego bramkarza Atletico Madrid, ciągle mając nadzieję, że Hiszpan zostanie wkrótce etatowym bramkarzem.
Co w takiej sytuacji z Lindegaardem? Duńczyk zapowiada, że w ferworze walki o bluzę z jedynką będzie pomagać swojemu o sześć lat młodszemu koledze.
- Robię co mogę, żeby mu pomóc. Lubię z nim pracować. Świetny z niego gość - mówił Lindegaard. - Jest zadowolony, inteligentny, zawsze skupiony. Musimy się wzajemnie popychać do działania. Trzeba na to patrzeć jako na szklankę do połowy pełną, nie pustą. W tym momencie musimy sobie wzajemnie pomagać.
- To służy nam obu. Za każdym razem gdy gramy, ostatnią osobą która życzy bramkarzowi szczęścia jest ten drugi bramkarz. Jesteśmy w dobrych stosunkach i lubię z nim pracować.
Czy Anders widzi w Davidzie bramkarza z potencjałem, aby stać się najlepszym na świecie?
- Oczywiście, że tak - przekonuje były piłkarz Aalesunds. - Ma świetne warunki, jest bardzo skoczny i ma dużo siły. Ma dopiero 21 lat i ogromny potencjał. Jestem pewien, że w pewnym momencie może stać się najlepszym bramkarzem Manchesteru United...
- ...ale moim zadaniem jest, żeby tak się nie stało przez najbliższych 10 lat, dopóki nie skończę kariery! - zakończył Lindegaard.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.