Jak Norweg zniszczył marzenia Liverpoolu

» 28 września 2011, 17:56 - Autor: Biafra - źródło:
Sezon 1998/99 kibicom Czerwonych Diabłów kojarzy się głównie ze zdobyciem legendarnego The Treble, jednak droga podopiecznych sir Alexa Fergusona do ogromnego sukcesu była bardzo wyboista.
Jak Norweg zniszczył marzenia Liverpoolu
»
Prawie wszyscy doskonale znają poczynania United z tego pamiętnego sezonu, gdyż masa ludzi kibicujących obecnie drużynie z Old Trafford swoją miłość do manchesterskiej ekipy zawdzięcza właśnie triumfowi United w Premier League, Pucharze Anglii oraz Lidze Mistrzów.

Jest jednak taki dzień z roku 1999, który na długo zapadł w pamięć nie tylko sympatykom Czerwonych Diabłów, ale również fanom Liverpoolu, choć z zupełnie innych powodów. To 24 stycznia, data pojedynku odwiecznych rywali w Pucharze Anglii. Dokładniej mówiąc, w czwartej rundzie tych rozgrywek.

Podopieczni Gerard Houlliera do starcia z United przystępowali w bardzo dobrych nastrojach, gdyż z ostatnich sześciu spotkań wygrali pięć, a jedno zremisowali. Co więcej, swoim rywalom zaaplikowali dziewiętnaście bramek, tracąc zaledwie cztery. Nic więc dziwnego, iż kibice The Reds zgromadzeni na Old Trafford spodziewali się nie tylko emocjonującego pojedynku, ale również wygranej swoich ulubieńców.

Mecz nie mógł lepiej rozpocząć się dla przyjezdnych, gdyż bardzo szybko Petera Schmeichela pokonał strzałem głową Michael Owen, wprawiając w ekstazę fanów Liverpoolu, uciszając tym samym sympatyków Manchesteru. Od tego momentu Czerwone Diabły ruszyły do zdecydowanych ataków, ale szczęście tego dnia wyraźnie sprzyjało The Reds. Piłka raz za razem lądowała na słupkach bramki strzeżonej przez Davida Jamesa, czy to po strzałach Roy\'a Keane\'a, czy też Ryana Giggsa. Podopieczni Fergusona nie potrafili znaleźć sposobu, aby umieścić futbolówkę w siatce, a czas uciekał nieubłaganie.

Do przerwy wynik nie uległ zmianie, co bardzo radowało Houlliera, bowiem doskonale zdawał on sobie sprawę, jak blisko awansu do kolejnej rundy znajduje się jego dzielnie walczący zespół. Cóż, dlaczego Francuz miałby się nie cieszyć. Wprawdzie jego podopieczni pożegnali się z Pucharem UEFA, lecz w dalszym ciągu liczyli się w walce o mistrzostwo Anglii, a już za niespełna 45 minut mieli znaleźć się w następnym etapie Pucharu Anglii. Morale w szatni musiały być naprawdę dobre...

Pozytywne nastroje na pewno nie towarzyszyły piłkarzom Czerwonych Diabłów, których w ciągu piętnastominutowej przerwy raz za razem rugał szkocki menadżer, za rażącą nieskuteczność pod bramką rywala. Owszem jego drużyna bardzo dobrze radziła sobie w lidze, niebawem miała zmierzyć się z Interem Mediolan w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, ale w klubie z Old Trafford nikt nie tolerował porażki, tym bardziej z ekipą z Liverpoolu...

Tak więc na drugą połowę gracze obu drużyn wychodzili w zgoła odmiennych nastrojach. Obraz gry nie uległ jednak przez to zmianie, bowiem w dalszym ciągu nacierali gospodarze, a goście ograniczali się do sporadycznych kontrataków i liczyli na przebłysk geniuszu swojego najskuteczniejszego strzelca. Czas uciekał nieubłaganie, a na tablicy wyników wciąż widniało 0:1. Niestety football to nie tylko piłkarze walczących ze sobą o każdą piłkę przez 90 minut. To również sędzia, który bardzo często swoją decyzją może nieumyślnie odwrócić losy spotkania. Odgwizdanie przewinienia w 88 minucie przez pana Grahama Polla, za rzekomy faul Jamie\'ego Redknappa na Ronnym Johnsenie oburzyło nie tylko kibiców The Reds, ale również samych piłkarzy, którzy natychmiast pospieszyli do arbitra z wyjaśnieniami. Powstało spore zamieszanie, gracze Liverpoolu nie przebierali w słowach, jakie rzucali w kierunku Polla, lecz decyzji sędziego to nie zmieniło.

Do piłki ustawionej kilka metrów przed polem karnym podszedł David Beckham. Ponad 56 tysięcy fanów piłki nożnej zgromadzonych tego dnia na Old Trafford obserwowało w skupieniu jak uderzona przez Anglika futbolówka trafia na głowę Andy\'ego Cole\'a, który zgrał ją do ustawionego kawałek dalej Dwighta York\'e. Napastnik United dostawił tylko nogę, a piłka wpadła obok bezradnego Jamesa do siatki The Reds. Do końca regulaminowego czasu pozostała zaledwie minuta. Teatr Marzeń nie zamierzał milczeć.

Doliczony czas gry, piłka znów w posiadaniu Czerwonych Diabłów. Dośrodkowanie w pole karne rywala, błąd obrony Liverpoolu i do futbolówki dopada wprowadzony chwilę wcześniej Ole Gunnar Solskjaer. Norweg nie zwykł mylić się w takich sytuacjach, więc jeszcze przed uderzeniem kibice United wybuchają z radości. Umieszczenie piłki w siatce to tylko formalność, po której Old Trafford wypełniają mieszane uczucia. Z jednej strony nieopisana radość, z drugiej rozpacz, gorycz porażki, świadomość, że wypuściło się z rąk zwycięstwo, awans, marzenia...

Tytuł artykułu sugeruje daleko idące wnioski, jednak droga obu klubów do sukcesu po tym pojedynku się rozeszła. Czerwone Diabły ostatecznie triumfowały w lidze, Pucharze Anglii oraz Lidze Mistrzów, a The Reds... Cóż, ich morale po porażce w takich okolicznościach zdecydowanie się rozpadło. Tak samo jak marzenia o dobrym sezonie, gdyż podopieczni Houlliera już wcześniej pożegnali się z Pucharem Ligi, Pucharem UEFA, a teraz zamiast awansu do kolejnej rundy bardzo ważnych rozgrywek musieli przełknąć gorycz porażki. Pozostała liga, w której przecież mieli jeszcze szanse na zwycięstwo.

Jednak gol Norwega najwidoczniej zniszczył ich wiarę we własne możliwości, w odniesienie sukcesu, bowiem na 16 pozostałych do końca sezonu meczów, The Reds wygrali zaledwie pięć (przegrywając 7 i remisując 4), kończąc ostatecznie zmagania o mistrzostwo Anglii na siódmym miejscu z dorobkiem 54 punktów (aż 25 oczek za United). Niektórzy mogą powiedzieć, że to tylko jeden mecz, ale... lista osiągnięć obu klubów na koniec sezonu 1998/99 doskonale obrazuje znaczenie tego styczniowego pojedynku.

Składy Liverpoolu i Manchesteru United z tego meczu:

United:
Schmeichel; Neville, Berg, Stam, Irwin; Beckham, Keane, Butt, Giggs, Yorke, Cole.
Wprowadzeni z ławki rezerwowych: Johnsen, Scholes, Solskjaer

Liverpool:
James; Matteo, Harkness, Carragher, Bjornebye, Heggem, Redknapp, Ince, Berger, Owen, Fowler.


TAGI


« Poprzedni news
Evans zadowolony z rywalizacji
Następny news »
Wybierz najlepszego piłkarza we wrześniu

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (21)


Ta3k: ja też :D
» 9 października 2011, 20:11 #6
m4ci3k: Bardzo fajny artykuł!Już nie mogę doczekać się następnego:D
» 30 września 2011, 18:42 #5
Sorata: No nie ma co pisać, extra artykuł. Solskjaer ma dziś swojego następcę - Groszka :).
» 29 września 2011, 12:26 #4
Martin: Artykuł pierwsza klasa, nic tylko podziękować. Takich wspaniałych, niezapomnianych meczów było więcej w historii naszego klubu, to też proszę o więcej tego typu artykułów ;) A choćby tak o derbach Manchesteru, kiedy to Owen pogrążył w ostatnich sekundach doliczonego czasu City :) ja wiem, że większość z nas pamięta, ale nie zapominajmy, że są tu też młodsi fani United, którzy za Diabłami są dajmy na to od tego roku :)
» 29 września 2011, 03:02 #3
AgEnT: teraz nie mamy dużo gorszego ; )

a co do tekstu to bardzo dobry :D
» 28 września 2011, 21:30 #2
JRI: Haha, ah ten Norweg, super felieton, brakowało mi ich trochę ostatnio, cieszę się, że w końcu się zdecydowałeś na napisanie, Biafra, super, super :)
» 28 września 2011, 18:45 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treść komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.