Po zdobyciu przez Manchester United osiemnastego mistrzostwa Anglii, Old Trafford głośno skanduje "Fergie, sign him up", chcąc zachęcić Sir Aleksa Fergusona do kupna Carlosa Teveza, któremu kończyło się wówczas dwuletnie wypożyczenie. Pytany przez angielskiego dziennikarza o to czy zostanie w United, Tevez odpowiada "berry dificool", co oznacza, że będzie o to bardzo ciężko. W United nie został, ale nie wyniósł się z Manchesteru, miasta, którego nienawidzi z powodu pogody i braku znajomości angielskiego. Carlos Tevez przeszedł do lokalnego rywala, Manchesteru City.
Na Sir Aleksa Fergusona spadła wówczas olbrzymia krytyka, że trzyma na Old Trafford okrutnie leniwego Berbatova, a daje odejść niezwykle walecznemu Argentyńczykowi. Ok, przyznam, że waleczność i zawziętość Teveza oglądało się o wiele lepiej niż leniwe kroki Bułgara, od czasu do czasu przeplatane jakimś magicznym zagraniem. Jednak po dwóch latach jesteśmy w stanie zauważyć, że w sprawie Teveza nie chodziło tak naprawdę o grę, ale o ogólne zachowanie.
Tevez spędził w Anglii już pięć lat i w dalszym ciągu nie potrafi porozumieć się po angielsku, tęskni za mieszkającą w Argentynie rodziną. Manchester określa miastem małym i deszczowym, gdzie znajdują się tylko dwie restauracje. W swoim drugim (ostatnim) sezonie w United, Tevez był uciążliwy i możemy podejrzewać, że właśnie jego nastawienie i zachowanie tak porządnie zirytowało Sir Aleksa, który nie pozwala nikomu stać się ważniejszym niż cała drużyna. Druga połowa sezonu to było ciągłe narzekanie, że gra za mało (choć statystyki wcale tego nie mówiły). Ok, być może Ferguson czasem ulegał presji wydania 30 milionów funtów na Berbatova, ale mówienie, że Tevez grał mało było śmieszne. Mając w klubie trzech światowej klasy napastników, z których jeden jest jednym z najlepszych angielskich piłkarzy, rotacja między pozostałą dwójką była nieunikniona.
27-latek nie podchodzi do futbolu z sercem, lecz jak do zawodu, który gwarantuje mu ogromne pieniądze. Rozumiem, że wielu zawodników tak dziś traktuje futbol, jednak nie przeszkadza im to zachować odrobinę lojalności w kierunku swojego pracodawcy oraz kibiców. Kiedy Tevez odszedł z United, zapowiedział, że jeśli strzeli przeciwko swojej byłej drużynie gola, będzie wykrzykiwał różne hasła w kierunku Fergusona. Przyznał jednocześnie, że kocha i zawsze będzie kochać klub oraz kibiców. I patrząc na wyraz jego twarzy podczas pierwszego w koszulce Manchesteru City meczu na Old Trafford, można było zauważyć, że naprawdę nie widział w tych słowach nic złego. Zdziwił się kiedy opuszczając tunel usłyszał gwizdy i buczenie, jeszcze głośniejsze przy każdym kontakcie z piłką. Kibice Manchesteru United, po wypowiedziach Teveza, po znieważeniu Fergusona oraz po decyzji o dołączeniu do lokalnego rywala bardzo szybko podjęli decyzję, że trzeba stanąć po stronie Szkota, bo przecież rzadko kiedy Szkot nie ma racji.
Niektórym było ciężko, ponieważ podczas jednego okienka transferowego straciliśmy dwójkę zawodników stanowiących pamiętne, zabójcze trio z Manchesteru. Było ciężko, bo Carlos Tevez dużo wnosił do gry zespołu, był typem zawodnika, który przyciąga tłumy, ponieważ nie odstawiał nogi, dużo biegał i walczył o każdą piłkę. Czas jednak pokazał, że United po raz kolejny poradziło sobie bez większych problemów ze stratą ważnego gracza, a Carlos Tevez nic się nie zmienił i w swojej aktualnej drużynie stwarza jeszcze więcej kłopotów.
W ostatnich dniach, po raz drugi w ciągu ośmiu miesięcy, poprosił klub o zgodę na odejście. Tłumaczy się tym, że tęskni za żoną i córkami Florencią i Katią, którym nie pasuje angielski klimat (zapowiedział, że po opuszczeniu Manchesteru nigdy tam już nie wróci, choćby na jeden dzień). O wiele chętniej grałoby mu się w Hiszpanii lub Włoszech, gdzie jego rodzina z chęcią by się przeprowadziła. Pozostaje jednak pytanie czy jakiś klub jest w stanie wyłożyć około 50 milionów funtów za piłkarza, który ma w planach skończyć karierę za trzy sezony i żąda minimum 200 tysięcy funtów tygodniowo. Być może jego agent Kia Joorabchian ma już nawet ustalone z jakimś klubem warunki umowy (nie zdziwcie się jeśli skończy w Maladze).
W ciągu siedmiu lat Argentyńczyk grał w pięciu klubach, w każdym z nich kończył przygodę w nieprzyjacielski sposób. Opuścił Boca, ponieważ nie odpowiadała mu argentyńska prasa, życie pod presją, klub go nie wspierał, a w mediach pokłócił się z menadżerem. Kocha klub i kibiców. W Corinthians pokłócił się z kolegami i menadżerem, żądał transferu. Kocha klub i kibiców. Po przenosinach do londyńskiego West Hamu ciężko było mu się przyzwyczaić do gry w Premier League, przez co pokłócił się z kolegami, a z menadżerem po tym jak został zmieniony w jednym ze spotkań. W pewnym momencie, nie informując klubu, wyjechał na kilka dni do Argentyny. Kocha klub i kibiców. Odchodząc z Manchesteru United regułkę powtórzył. Jako zawodnik City, Tevez planował zakończyć karierę, tęsknił za Argentyną i chciał spędzać więcej czasu z dziećmi. Jako najlepiej opłacany piłkarz na Wyspach narzekał, że w dzisiejszym futbolu jest za dużo chciwości.
Carlos Tevez jest bardzo dobrym przykładem osoby zniszczonej przez XXI-wieczny futbol. Jako piłkarz jest wyśmienity, ale niestety nie ma za wiele w głowie. Sterowany przez agenta, chciwy i nielojalny – to wystarczy, żeby kibice przestali go lubić, a już niedługo cały Manchester znienawidził.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.