Wyjazd na mecz z Juventusem

» 8 czerwca 2011, 17:44 - Autor: misza - źródło:
Wraz z grupą znajomych, w większości z MUSC PL, bo to członkowie tego stowarzyszenia 'wymyślili' ten wyjazd udałem się na pożegnalny mecz Gary'ego Nevilla w barwach United. Dziś, po kilkunastu dniach, od powrotu, postanowiłem, iż przedstawię Wam relację z tego wyjazdu.
Wyjazd na mecz z Juventusem
»
Dzień pierwszy - poniedziałek

Tej nocy miałem dość poważne problemy ze snem. Po części było to na pewno spowodowane koronacją United, która miała miejsce dzień wcześniej, ale w moim wypadku doszły także emocje związane z wyjazdem na pożegnalny mecz G. Nevilla. Tutaj muszę przyznać, iż faktem, który sprawiał mi największą radość była możliwość ponownego ujrzenia Davida Beckhama w koszulce United. Szczerze mówiąc, myślałem, że nie będzie mi już to dane. Marzenia jednak, jak widać, często lubią się spełniać.

Na uczelnie pojechałem więc niewyspany, ale nie sprawiało mi to większego problemu, ponieważ miałem tam spełnić jedynie 90 minut, bowiem nie mogłem udać się na zajęcia z Historii Sportu i Olimpizmu, bo w tym czasie na Dworcu PKP miał pojawić się Hercu.

Z w/w kolegą z miasta Łodzi chwilę pokrążyłem po mieście (wówczas ciśnienie meczowe było jeszcze większe, ponieważ już wiedziałem, że ekipa lecąca z Wrocławia zaczyna się zbierać) i udaliśmy się na Dworzec PKS w celu odebrania Kielona, który był po długiej i męczącej podróży z Lublina.

Już wraz z Kielonem i towarzyszącym nam tego dnia Tosterem udaliśmy się na szybki obiad i pianę, która miała wzbogacić smak spożywanego kebaba. Po konsumpcji odebraliśmy jeszcze mojego brata i rusziliśmy na lotnisko, gdzie czekał na nas mój kolega ze studiów - Radek. Prawdę mówiąc na terminal wpadliśmy w ostatniej chwili, więc niemal od razu ruszyliśmy do samolotu.

Podróż minęła w zasadzie dość spokojnie. Jedynym wartym podkreślenia aspektem jest fakt, iż jeden ze stewardów był fanem Liverpoolu FC, więc musiałem się z nim trochę podroczyć i za każdym razem, gdy koło nas przechodził podśpiewywałem mu 19 times and that's the fact. W końcu koleś okazał się jednak spoko gościem, bo sprzedał nam colę i Pringelsy po promocyjnej cenie (podczas zakupów oczywiście także nie obyło się bez wzajemnych docinek wobec zwaśnionych klubów).

Po wylądowaniu w Liverpoolu okazało się, że na lotnisku im. Johna Lennona spędzimy ponad godzinę, ponieważ dopiero wówczas odjedzie autokar w kierunku Manchesteru. Nie mając raczej nic do roboty udaliśmy się do marketu w celu zakupienia kanapek i w ich oraz pewnego napoju towarzystwie spędziliśmy ten czas. W autokarze praktycznie wszyscy ucięli sobie drzemkę i zbudzili się dopiero po wjeździe do Manchester.

Tuż pod naszym hostelem spotkaliśmy się z Branką, Cobrą oraz Lasq, którzy już wcześniej byli na miejscu. Całą grupą posiedzieliśmy trochę przy pianie w hostelowej świetlicy. W międzyczasie dołączył do nas Pedro, który leciał ze Szczecina. W pewnym momencie, mimo dość później godziny (2 czy 3) postanowiłem, iż mam ochotę pojechać pod Old Trafford. W podróży towarzyszili mi Branka oraz Radek. Muszę przyznać, iż Teatr Marzeń nocą robi pioronujące wrażenie. Wygląda świetnie. Pokrążyliśmy trochę pod stadionem. Jako że Radek był tam pierwszy raz to strzelił sobie kilka fotek. Niestety trzeba było wracać. Mieliśmy z tym trochę kłopotów, ale z pomocą jednego gościa, którego jednogłośnie nazwaliśmy Turkiem, zdołaliśmy zamówić taksówkę. Po powrocie w hostelu trochę jeszcze posiedzieliśmy, pośpiewaliśmy i udaliśmy się w kimę, bo zbliżała się już 6 nad ranem.

Dzień drugi - wtorek

Matchday. Miał to być mój trzeci mecz Manchesteru United obejrzany z trybun, ale nieco inny od dwóch pierwszych. Pierwsze dwa przecież o stawkę. Ten miał mieć charakter czysto towarzyski. Dla mnie nie miało to jednak znaczenia, bo każda możliwość obejrzenia United z bliska sprawia, iż mam łzy w oczach. Dodatkowo ten Becks. Cały czas żyłem myślą, że w końcu go zobaczę. Gubiłem przez to myśli.

Na śniadanko udaliśmy się do Bishopa, gdzie się spotkaliśmy z pracującym tam Primusem. Zaproponowałem mu wówczas, aby ruszył z nami na mecz, ponieważ i tak mam dwie dodatkowe wejściówki, więc głupio, aby miały się z marnować. Początkowo chciał mi za nie zapłacić, ale nie mogłem się na to zgodzić. Uzgodniliśmy więc, że pójdzie z nami on, a także jego luba, którą teraz serdecznie pozdrawiam.

Po gastro udaliśmy się do centrum w celu zakupów. Połaźiliśmy chwilę po Picadilly i poszliśmy do hostelu, gdzie spotkaliśmy Skulla oraz jego kolegę Rafała, którzy przylecieli z Dublina. Po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w stronę Old Trafford. Już praktycznie pod samym stadionem spotkaliśmy Zacka z dziewczyną. Trochę czasu spędziliśmy w BB, ale niestety, zawiedliśmy się, brakowało atmosfery. Właściwie największe poruszenie wywołało wywieszenia naszej nowej flagi. Angole cykali sobie z nią foty.

Gdzieś godzinę przed pierwszym gwizdkiem wbiliśmy na trybuny. Widok ze SE niesamowity. Dodatkową radość sprawiło nam, że tuż przed nami rozgrzewał się Tomek Kuszczak, którego oczywiliście pozdrowiliśmy. Tomek nas dojrzał, także nam pomachał i powiedział, abyśmy oszczędzali siły na dopingowanie w trakcie meczu.

Piękne było przywitanie Neva (samą oprawę zobaczyłem dopiero dzień po meczu). Fajnie też zachowali się piłkarze United i Juve, którzy stworzyli dla niego szpaler. Sam oczywiście starałem się dostrzec Beckhama (można go było poznać po jaskrawych korkach). Samego meczu opisywać nie będę, bo wszyscy widzieli. Trybuny niestety bez historii. W pierwszej połowie jeszcze próbowaliśmy poderwać SE do dopingu, ale niestety nic z tego nie wychodziło. Drugą więc sobie odpuściliśmy. Jednak i tak było warto. Choćby dla G. Neva, Butta, Becka czy P. Neva.

Po meczu poszliśmy na chwilę na Picadilly, gdzie dopadło nas gastro. Zrobiliśmy także małe zakupy, które miały nam pozwolić na przepłukanie gardła. Tam w zasadzie trochę się podzieliliśmy, bo część szybciej wróciła do hostelu, a np. Zack z dziewczyną poszli spać do znajomych. Po powrocie jeszcze trochę porozmawialiśmy i uderziliśmy w kimono.

Dzień trzeci - środa

W zasadzie bez historii. Stała pod znakiem powrotów. Lecieliśmy w klilku grupkach, bo część udała się do Dublina, część wracała z Nottingham, a część z Liverpoolu. We Wrocławiu jeszcze udaliśmy sią na pewną imprezę, bo Kielon wraz z Hercem powroty mieli dopiero w czwartkowy poranek.

W tym momencie chciałbym podziękować za wyjazd każdemy z uczestników. Mam nadzieję, że już niedługo znów wspólnie udamy się do Anglii, aby wspólnie móc wspierać UNITED.


TAGI


« Poprzedni news
"Wszystko zawdzięczam Fergusonowi"
Następny news »
Rooney: Jones to bardzo dobry zawodnik

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (13)


zbyszek7: Te 13 komentarzy pokazuje ze to forum to banda dzieci! Przy byle glupich newsach jak to Sneijder albo odric przyjda do MU (co oczywiscie jest nieprawda) potrafia wypisywac setki komentow. a jak ktos opisze jak to jest jechac na mecz MU do Anglii to nie ma zadnego zainteresowania.

Moim marzeniem jest jechac na mecz MU na Old Trafford, narazie jest to niestety niemozliwe ale jak pojawie sie w Polsce to napewno spelnie swpje marzenie. Narazie pozostaje mi jedynie podziwiac Diably na meczu w Chicago z Fire 23 July 4:00PM :)
» 15 czerwca 2011, 01:28 #3
misza: ja jestem w MUSC, w profilu masz moje gg
» 10 czerwca 2011, 19:01 #2
Wuj3k: Właśnie- w jakiej kwocie się zamknąłeś? Ile wyniósł bilet, nocleg (pomijając imprezowanie ^^), bilet itd? Ile ogólnie wydałeś na ten wyjazd?
» 8 czerwca 2011, 18:31 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.