W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
Dzięki bramce zdobytej z rzutu karnego Wayne Rooney skompletował swojego piątego hattricka w barwach United i jak sam przyznaje wreszcie spłaciły się godziny treningów spędzone na wykonywaniu jedenastek.
» Anglik ma już na swoim koncie 101 bramek w Premier League
Wprawdzie druga bramka zdobyta przez Anglika w pojedynku z West Ham United był setną w Premier League strzeloną w czerwonym trykocie to popularny Roo wyznał, iż bardziej cieszył się z sytuacji, która dała jego drużynie prowadzenie.
- Oczywiście pierwsza bramka była bardzo ważna, jednak bardziej uradował mnie gol, który wysunął nas na prowadzenie, gdyż poczułem wtedy, iż teraz już nie odpuścimy i wygramy ten mecz - przyznał w wywiadzie Wayne.
- Spędziłem mnóstwo czasu z Greenym [bramkarz West Ham United i reprezentacji Anglii Robert Green] na trenowaniu rzutów karnych, więc miałem trochę wątpliwości jak strzelić tym razem. W końcu zdecydowałem się trzymać tego co ostatnio ćwiczyłem, a może Greeny myślał, że coś zmienię. Na szczęście udało mi się posłać go w zupełnie inną stronę i zdobyć ważną bramkę - zakończył Anglik.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Komentarze (20)
Durandir: Dał nawet tej radości 'szczególny' wyraz... Ale swoją drogą o Rooneyu można powiedzieć sporo nie najlepszego, ale na pewno nie to, że jest samolubny. Zawsze myśli przede wszystkim o dobru drużyny i daje z siebie maximum. Za to go szanuję i podziwiam. Myślę, że odnalazł już formę z zeszłego sezonu, powrócił także istotny 'składnik' tej formy czyli Valencia i teraz ten duet będzie motorem napędowym United w drodze po, kto wie, może nawet The Trebble... Do tego mają Naniego, Berbarowa, Hernandeza, Smallinga i wciąż świetnych Van der Sara i Giggsa. Ten sezon może być "a Year to Remember" jak '98/'99. To byłoby coś cudownego. Zaczynam wierzyć, że to na prawdę realne. Byle tylko obrona odnalazła formę, bo tak słabego Vidić'a nie widziałem chyba nigdy.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.