W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
» 28 listopada 2010, 20:56 - Autor: misza - źródło:
Ostatnie dni sprawiły, iż mam niemal same powody do radości. Wiele z nich zawdzięczam oczywiście Manchesterowi United, który w ciągu kilkunastu dni znacznie poprawił swoją pozycję.
»
Gdy, nieco spóźniony, wraz z koleżanką i kolegą, szedłem do pubu na spotkanie z Blackburn, koleżanka obwieściła nam, iż w tym meczu odblokuje się Berbatow i zdobędzie hat-tricka. Efekt? Po kilkudziesięciu sekundach otrzymałem od kolegi telefon, iż już po 2 minutach jest 1:0, a bramkę strzelił oczywiście bułgarski snajper. Co prawda, w końcowym rozrachunku, nieco się pomyliła, ale nie będziemy już jej tego wypominać.
Mecz zacząłem oglądać gdzieś w 7-10 minucie i po prostu nie wierzyłem własnym oczom. Nie mogłem poznać Manchesteru United, który przez znaczną część sezonu zanudzał mnie nudną i bezbarwną grą. Dodatkowo, miałem jeszcze w pamięci mecz z Rangers FC, więc zaskoczenie było tym większe.
Na boisku układało się niemal wszystko - wymienność pozycji, świetna gra z pierwszej piłki, koordynacja, wyjścia na wolne pole. Ręce aż same składały się do oklasków. Trudno było uwierzyć w statystykę zaprezentowaną przez telewizję w przerwie, z której jasno wynikało, iż United przez 45 minut oddało zaledwie trzy celne strzały.
Druga połowa była jeszcze lepsza od pierwszej. Oglądając bramkę Naniego na 5:0 zaczęliśmy się, pół żartem, pół serio, zastanawiać, czy realizator nie prezentuje nam czasem powtórki z bramki na 4:0, bo zaczynały się one bliźniaczo podobnie.
Oczywiście mógłbym wspomnieć, iż podopieczni sir Alexa Fergusona spokojnie mogli 10 razy pokonać Paula Robinsona w tym spotkaniu, ale naprawdę nie mam żadnych powodów do narzekań, więc nie będę tego robił. No, może szkoda tylko, że Berbatow nie strzelił tej szóstej bramki, bo był by pierwszym, który tego dokonał w historii Premier Leauge. Oddajmy jednak Berbatowowi co Berbatowskie i wspólnie zaśpiewajmy:
Dzisiejszego meczu z Chelsea, ze względu na zajęcia na uczelni, oglądać nie mogłem, ale jego przebieg znałem doskonale. Jakaż była moja radość, gdy podczas konsumowania obiadu, w czasie przerwy dowiedziałem się, iż Newcastle prowadzi 1:0. Mecz zakończył się, co prawda, podziałem punktów, ale taki wynik rano brał bym w ciemno.
Sezon zaczyna powoli wchodzić w swoją najważniejszą - noworoczną fazę, więc Czerwone Diabły wskoczyły na fotel lidera w idealnym momencie. Historia bowiem pokazuje, iż najczęściej, to drużyna, która najlepiej poradzi sobie w grudniowym maratonie zostaje mistrzem Anglii. Mam nadzieję, że w tym sezonie wszyscy będziemy mieli okazję do częstego śpiewania:
Niezwykle ważne jest to, iż Czerwone Diabły zostały liderem ligi, mimo braku formy, który towarzyszy niemal od początku sezonu. Dobre mecze można policzyć niemal na palcach jednej ręki, więc wyczyn jest tym większy. Dobre drużyny poznaje się bowiem po tym, iż potrafią zdobywać punkty, mimo słabszej, niż zazwyczaj, formy.
Dodatkowo na koniec weekendu niezmiernie ucieszył mnie wynik losowania par III rundy FA Cup. Los sprawił, iż już na tym etapie rozgrywek dojdzie do pojedynku United z The Reds!
Szkoda tylko, że piłkarze FC United of Manchester nie zdołali utrzymać jednobramkowego prowadzenie z Brighton. Jednak także w tym wypadku nikt nie ma prawa narzekać, ponieważ stojący w bramce FCUM Sam Ashton obronił rzut karny wykonywany w 95. minucie!
Mam tylko nadzieję, że w rewanżu rozgrywanym u siebie, na Gigg Lane, chłopcy znów wespną się na 150% swoich możliwości i pokonają Brighton, bo w III rundzie czeka już Portsmouth. W razie takiego rozwoju wypadków będziemy mogli ponownie zaśpiewać:
Tekst chantu nawiązuje oczywiście do słów Davida Gilla, który był przekonany, iż FC United of Manchester będzie istniał tylko przez kilka miesięcy.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.