Wynik niedzielnego meczu pomiędzy Chelsea a Manchesterem United nie będzie miał decydującego wpływu na przebieg rywalizacji o tytuł mistrza Anglii. Do końca sezonu pozostało bowiem zbyt wiele kolejek do rozegrania, aby mecz na Stamford Bridge nazwać decydującym. Mimo tego nikt nie ma wątpliwości jak bardzo jest on istotny.
- To będzie wielki, wielki, wielki mecz – mówi gracz londyńskiej Chelsea Florent Malouda. Jego słowa doskonale oddają fakt, jak bardzo zażarta stała się w ostatnich latach rywalizacja pomiędzy Manchesterem United a Chelsea.
Słowa francuskiego pomocnika potwierdza Dymitar Berbatow. - Od zawsze uważałem Manchester United i Chelsea za czołową dwójkę naszej ligi. W tym roku nie będzie wyjątku – mówi Bułgar. - W tych meczach tak naprawdę nie ma znaczenia, gdzie grasz. Zawsze masz 50 procent szans – dodaje.
Ze słowami napastnika Manchesteru United nie zgodziliby się jednak futbolowi statystycy. W ostatnich latach Stamford Bridge w oczach piłkarzy „Czerwonych Diabłów” urosło do miana niezdobytej twierdzy. Po raz ostatni zespół sir Alexa Fergusona wywiózł stamtąd komplet punktów siedem lat temu.
- To dość dziwna sytuacja, bo kiedyś w wyjazdowych meczach z Chelsea osiągaliśmy świetne wyniki. Wszystko popsuło się kilka lat temu. Sami na to jednak pozwoliliśmy i teraz musimy się pozbierać – mówi sir Alex Ferguson.
Najbardziej okazałe ligowe zwycięstwo Manchesteru United na Stamford Bridge za kadencji sir Alexa Fergusona miało miejsce w 1995 roku. Po dwóch bramkach Paula Scholesa oraz trafieniach Ryana Giggsa i Briana McClaira „Czerwone Diabły” pokonały londyńczyków 4:1. Aby nie popadać w hurraoptymizm trzeba jednak przypomnieć upokorzenie sprzed dziesięciu lat, kiedy „The Blues” rozbili zespół sir Alexa aż 5:0.
Presja receptą na sukcesW niedzielę ostrego strzelania raczej nie należy się spodziewać, choć w dobrej formie są czołowi strzelcy obu zespołów – Didier Drogba i Wayne Rooney. Napastnik Wybrzeża Kości Słoniowej w tym sezonie ma już 9 ligowych bramek. Anglik jest gorszy o dwa trafienia. Co ciekawe Drogba aż sześć goli zdobył w ostatnich pięciu spotkaniach „The Blues”. Rooney z kolei jest w nieco gorszej dyspozycji niż na początku sezonu.
Sytuacja kadrowa Manchesteru United i Chelsea nie jest najgorsza. W lepszej sytuacji są londyńczycy w szeregach których nie zobaczymy tylko Jose Bosingwy (kolano). Pozostali gracze będą do dyspozycji trenera Carlo Ancelottiego.
Większe zmartwienie od włoskiego szkoleniowca ma sir Alex Ferguson. Szkot nie będzie mógł skorzystać z Rio Ferdinanda, który wciąż nie wyleczył kontuzji łydki. Anglikowi doskwiera również uraz pleców. Oprócz Ferdinanda na Stamford Bridge nie zagrają: Gary Neville (pauzuje za kartki), Park Ji-sung (kolano), Owen Hargreaves (kolano) i Danny Welbeck (kolano).
Ancelotti szans swojej drużyny upatruje nie w osłabionej defensywie mistrzów Anglii. Włoch zamierza uderzyć w serce drużyny, czyli linię pomocy. – Manchester United może cierpieć, jeśli wywiera się presję na ich pomocników. Każdy zespół ma jakąś słabość – zauważa Ancelotti, dla którego wzorowo z „Czerwonymi Diabłami” zagrał niedawno Liverpool (2:0).
- Liverpool zagrał fantastyczny mecz. Wywierał na Manchesterze United sporą presję, przez co „Czerwone Diabły” nie mogły zagrać tak jak chciały – dodaje Włoch.
Czy plan Ancelottiego się powiedzie? O tym przekonamy się w niedzielę. Początek spotkania na Stamford Bridge o godzinie 17:00. DevilPage.pl tradycyjnie zaprasza na Relację na Żywo.