Manchester United przegrał z Liverpoolem 1:2 (1:1) w szlagierowym spotkaniu 4. kolejki Premiership. "Czerwone Diabły" bramki traciły po niewymuszonych, niemalże szkolnych, błędach.
» Manchester United przegrał z Liverpoolem 1:2 (1:1) w szlagierowym spotkaniu 4. kolejki Premiership. "Czerwone Diabły" bramki traciły po niewymuszonych, niemalże szkolnych, błędach.
Zasadniczym pytaniem, na które musiał sobie odpowiedzieć sir Alex Ferguson przed meczem było „Którego napastnika posadzę na ławce?”. Mając do dyspozycji Wayne’a Rooneya, Carlosa Teveza i Dymitara Berbatowa szkocki menadżer stanął bowiem przed olbrzymim dylematem. Ferguson problemu pozbył się jednak w najrozsądniejszy sposób i do gry desygnował trzech zawodników.
Ustawiony na szpicy Dymitar Berbatow od pierwszych minut swojego debiutu w koszulce Manchesteru United czuł się bardzo komfortowo. Nie minęło 180 sekund, kiedy jego transfer wart blisko 31 milionów funtów zaczął się spłacać. Bułgar doskonale opanował piłkę w polu karnym Liverpoolu, wystawił ją do nabiegającego na 14 metr Carlosa Teveza, a Argentyńczyk pewnym uderzeniem zmusił Jose Reinę do kapitulacji.
Szybko stracona bramka wyraźnie rozdrażniła graczy Liverpoolu, którzy rzucili się do odrabiania strat. Brak w wyjściowym składzie Fernando Torresa i Stevena Gerrarda sprawił jednak, że konstruowanie i wykańczanie ataków nie przychodziło gospodarzom łatwo. W 11. minucie szkolny błąd przy dośrodkowaniu Fabio Aurelio z rzutu rożnego popełnił Edwin van der Sar. Holender interweniował tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Dirka Kuyta. Napastnik Liverpoolu nie zastanawiając się długo oddał strzał w światło bramki, ale Van der Sar szybko się pozbierał i zablokował to uderzenie rehabilitując się za pomyłkę.
Druga pomyłka Edwina van der Sara sobotniego popołudnia była już katastrofalna w skutkach. W 25. minucie Holender próbował przeciąć tor lotu piłki po uderzeniu Xabiego Alonso, strącił ją ręką, ale zrobił to tak niefortunnie, że piłka trafiła wprost w Wesa Browna i po chwili wturlała się do jego siatki. „Czerwone Diabły” mogły ponownie wyjść na prowadzenie chwilę później, ale w dogodnej sytuacji przestrzelił Tevez.
Samobójcze trafienie zmieniło obraz gry w dalszej części pierwszej połowy. Stroną przeważającą był Liverpool, który coraz częściej gościł na połowie Manchesteru United. Na domiar złego w jednym ze starć Michaelowi Carrickowi odnowiła się kontuzja kostki. Angielski pomocnik przez kolejne minuty truchtał po boisku czekając na zmianę. Ta nastąpiła dopiero w przerwie meczu, a w jego miejsce pojawił się Ryan Giggs.
Po zmianie stron pierwszy strzał na bramkę rywala oddali piłkarze Manchesteru United. Po szybkiej wymianie podań niecelnie uderzał Scholes. W kolejnych minutach na boisku karty rozdawali gospodarze. Widząc, że nie najlepszy dzień ma dzisiaj Van der Sar piłkarze Liverpoolu starali się jak najczęściej strzelać z dystansu, lecz kolejno próby Kuyta, Riery i Skertela mijały światło bramki.
Trybuny Anfield Road ożyły w 67. minucie, choć nie za sprawą bramki dla „The Reds”. Do gry powrócił kontuzjowany ostatnio Steven Gerrard. Cieszących się liverpoolskich kibiców mógł chwilę później uciszyć Ryan Giggs. Walijczyk uderzył z woleja zza pola karnego ile miał tylko sił i tylko ofiarna interwencja Reiny zapobiegła utracie bramki.
Walijczyk w roli głównej wystąpił również w 77. minucie. Tym razem w roli antybohatera. Giggs zamiast wybić piłkę na róg pozwolił sobie ją odebrać, a idealnie dogranie Dirka Kuyta na bramkę zamienił wprowadzony chwilę wcześniej Ryan Babel.
W ostatnich minutach meczu sporo było walki, dlatego sędzia co chwilę przerywał grę i nakazywał wznowienie gry od rzutu wolnego. Manchester United spotkanie musiał kończyć w ‘dziesiątkę’, bo drugą żółtą kartką za faul na Xabim Alonso ukarany został Nemenja Vidic.
Jeszcze w doliczonym czasie gry „Czerwone Diabły” próbowały doprowadzić do remisu, ale desperackie uderzenie Wayne’a Rooneya zza pola karnego nie znalazło drogi do bramki. Liverpool oprócz trzech punktów ma jeszcze jeden powodów do radości, bo z odwiecznym rywalem na własnym stadionie wygrał po raz pierwszy od siedmiu lat.
Liverpool FC - Manchester United 2:1 (Wes Brown 27' (sam.), Ryan Babel 77' - Carlos Tevez 3')
Liverpool FC: Reina - Arbeloa, Skrtel, Carragher, Aurelio - Benayoun (Gerrard 68'), Alonso, Mascherano (Hyypia 88'), Riera (Babel 71') - Kuyt, Keane
Manchester United: Van der Sar - Brown, Ferdinand, Vidic, Evra - Anderson, Scholes (Hargreaves 67'), Carrick (Giggs 46') - Rooney, Tevez - Berbatov
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.