Atmosfera wyczekiwania przed czwartą kolejką angielskiej ekstraklasy jest jak najbardziej uzasadniona. Na angielskich boiskach powinniśmy bowiem zobaczyć dwóch zawodników, którzy byli bohaterami ostatnich godzin okienka transferowego - Dymitara Berbatowa i Robinho. Bułgar rzutem na taśmę podpisał kontrakt z "Czerwonymi Diabłami", a Brazylijczyk zszokował wszystkich i zamiast londyńskiej Chelsea wybrał ofertę Manchesteru City. Kluby za piłkarzy zapłaciły odpowiednio 30,75 i 32,5 milionów funtów.
Berbatow nowym Cantoną?- Czeka nas wielki mecz - mówi przed swoim debiutem Dymitar Berbatow. - To będzie bardzo nerwowy dzień dla mnie, bo jestem w nowym zespole pośród nowych zawodników. Mam nadzieję, że koledzy mi pomogą, szybko się tutaj odnajdę i zacznę strzelać bramki.
Bułgar, aby móc występować w zespole sir Alexa Fergusona od początku lata robił wszystko, aby uzyskać zgodę działaczy Tottenhamu Hotspur na transfer. Oficjalnie zgody klub nigdy nie udzielił, dlatego Bułgar White Hart Lane opuszczał w atmosferze małego skandalu. Jakby tego było mało Berbatow w ostatniej kolejce został odsunięty od gry przez trenera Juande Ramosa, a angielskie brukowce na kilka dni przed finalizacją umowy przyłapały piłkarza podpisującego się na koszulce Manchesteru United. O ile bułgarski napastnik wykazał się nielojalnością w stosunku do kibiców "Kogutów", o tyle nie zawiódł swojego nowego menadżera, bo w ostatniej chwili znacznie lepsze warunki finansowe oferował mu Manchester City.
- Berbatow to zawodnik o warunkach fizycznych, którego nie było u nas w klubie od czasów Teddy'ego Sheringhama lub Erica Cantony. Jego balans i wizja gry są wspaniałe - cieszył się na oficjalnej prezentacji zawodnika sir Alex Ferguson.
Menadżer Manchesteru United ma więcej powodów do radości niż tylko wzmocnienie formacji ofensywnej. Po kontuzjach doszli do siebie dwaj pomocnicy - Michael Carrick i Ryan Giggs, którzy będą do jego dyspozycji w sobotnim spotkaniu. Nie licząc kontuzji Cristiano Ronaldo Szkot problemów kadrowych nie ma. Może mieć najwyżej selekcyjny ból głowy, bo kogoś z trójki Rooney, Tevez i Berbatow będzie musiał posadzić na ławce rezerwowych.
Niepewną minę jeszcze kilka dni temu miał z kolei menadżer Liverpoolu Rafael Benitez. Hiszpan w znacznie lepszym humorze był jednak w piątek, kiedy klubowi medycy dali zielone światło Stevenowi Gerrardowi i Fernando Torresowi, którzy borykali się ostatnio z kłopotami zdrowotnymi.
- Rano wzięli udział w treningu. Zajęcia nie były trudne, ale obydwaj zostaną włączeni do składu na sobotni mecz. Ich obecność w drużynie jest niezwykle istotna, bo są to gracze, którzy mogą zmienić oblicze meczu - tłumaczył na konferencji prasowej Benitez.
Gerrard i Torres będą hiszpańskiemu trenerowi potrzebni tym bardziej, że na Anfield Road Liverpool nie potrafi wygrać z Manchesterem United od siedmiu lat. - Będziemy walczyć o zwycięstwo - zapowiada Argentyńczyk Javier Mascherano.
Samolot dla RobinhoWielkie oczekiwanie daje się wyczuć w zespole Manchesteru City, który w sobotę o godzinie 18:30 zmierzy się z Chelsea Londyn. Będzie to spotkanie finansowych krezusów w Premier League. O ile do zasobności portfela właściciela Chelsea Romana Abramowicza kibice zdążyli już przywyknąć, o tyle pojemność konta Sulaimana Al Fahima budzi spore zdumienie i przypomina przysłowiowy worek bez dna. Arabski inwestor, który wykupił Manchester City, dysponuje majątkiem blisko dziesięciokrotnie większym niż rosyjski magnat. W przeciągu najbliższych lat związana z Al Fahimem grupa inwestycyjna Abu Dhabi zamierza przeznaczyć na transfery 500 milionów funtów.
Aby przekonać się, że pieniądze nie stanowią dla arabskich właścicieli City żadnego problemu wystarczy powiedzieć, że Al Fahim zdecydował się ostatnio wydać 150 tysięcy funtów aby wynająć samoloty dla Robinho, Elano, Jo i Pablo Zabalety, którzy przebywali ostatnio w Ameryce Południowej, gdzie rozgrywali spotkania eliminacyjne do mistrzostw świata. Dzięki zabiegom nowego właściciela ich udział w spotkaniu z Chelsea będzie możliwy.
Pikanterii sobotniemu spotkaniu na City of Manchester Stadium dodaje również fakt, że Robinho przez całe lato domagał się transferu do Chelsea po czym zdecydował się wybrać ekipę City. Chęć gry Brazylijczyka w londyńskim klubie była tak silna, że podczas jednego z wywiadów Robinho przyznał, iż cieszy się z "zaakceptowania oferty Chelsea". Po zobaczeniu min zdezorientowanych dziennikarzy błąd szybko naprawił.