Artur Boruc pojedzie na Euro jako numer 1. Numerem dwa za chwilę będzie Wojtek Kowalewski, niech tylko zacznie bronić w Koronie, numerem trzy będzie pewnie Łukasz Fabiański, jeśli trenerzy wiążą z nim przyszłość. Dla Tomka Kuszczaka to przykre, bo grając w wielkim klubie, można myśleć, że coś należy się z urzędu - mówi Sport.pl bramkarz Realu Madryt.
Od tego sezonu Dudek jest numerem dwa w Realu Madryt, gdzie broni Iker Casillas. Wcześniej bohater finału Ligi Mistrzów z 2005 r. przez dwa lata był zmiennikiem Pepe Reiny w Liverpoolu. Przez to nie gra już w reprezentacji - ostatni raz dostał powołanie jesienią 2006 r. na mecz z Finlandią w Bydgoszczy.
Robert Błoński: Jak trudno pogodzić się bramkarzowi z rolą numer dwa?
Jerzy Dudek: Ciężko. Jest zawiedziony, a ból jest podwójny, gdy wcześniej długo miało się niepodważalną pozycję. Kiedy mnie to spotykało w klubach, przez jakiś czas pokazywałem wszystkim dokoła, że się nie zgadzam. Chodziłem naburmuszony, nie odzywałem się. W końcu zwyciężało jednak poczucie, że dobro zespołu jest najważniejsze. Własną ambicję odkładałem na bok, bo obrażanie się nie miało sensu.
Czy sfrustrowany bramkarz ma wpływ na drużynę?
- Zależy, jak długo jest z grupą i jak długo jego frustracja oddziałuje. Nie sądzę, aby Tomek miał wpływ na naszą kadrę. Bo tak naprawdę mało kto może popsuć klimat w zespole - kapitan, jego zastępca, najlepszy strzelec. Czyli ci, którzy "ciągną wózek". Ale nie rezerwowy bramkarz.
Nawet z Manchesteru United? Rok temu Kuszczak jasno powiedział, że nie chce być numerem trzy w kadrze. A tak było ostatnio, kiedy dostał powołanie na mecze z Belgią i Serbią.
- Teraz wyjdzie na to, że najbardziej zawinił... Fabiański. Bo grał w Belgradzie, a w Chorzowie siedział na ławce rezerwowych [śmiech]. Mówiąc poważnie, jeśli numer 2 akceptuje swoją rolę i jest w stanie poświęcić się dla zespołu, to nie ma tematu. Jeśli nie - konsekwencje są przykre dla numeru jeden, trenerów i zespołu.
Kiedy w kadrze byli Maciej Szczęsny i Andrzej Woźniak albo Jarosław Bako i Józef Wandzik atmosfera była podła. Grali ze świadomością, że raz broni jeden, raz drugi. To nie jest dobre. Bramkarz numer 1, im więcej gra, tym lepiej pracuje na swoją pewność. Z tego potem wynika pewność obrońców, a wreszcie - całej drużyny. Jak czuje, że broni tylko do pierwszego błędu, że ten drugi czyha na jego pomyłkę, to będzie błędy popełniał. Numer 2 musi walczyć, ale zasady rywalizacji mają być zdrowe, a role jasno podzielone przez trenera. To najlepszy układ.
Na ile bramkarz może się ugiąć i zaakceptować rolę numer 2? To dzięki panu życiową formę osiągali Reina i teraz Casillas.
- Są pewni i bronią dobrze, bo za plecami mieli albo mają życzliwą osobę, która pomagała i pomaga doświadczeniem. Gdybym był o 10-12 lat młodszy, pewnie zachowywałbym się inaczej. Rola drugiego bramkarza jest najbardziej frustrująca w drużynie. Gra się mało, nie ma szans nawet na ostatnie dziesięć minut. Dlatego tak ważna jest rola trenera, żeby umiejętnie dobrał zespół. Czasem lepiej pozbyć się jednego-dwóch niepasujących ogniw, niż z nimi zepsuć atmosferę. Wielkość Leo Beenhakkera polega na doświadczeniu i wyczuciu, którzy piłkarze są najlepsi dla zespołu. Nawet, a może przede wszystkim, w sytuacji gdy nie będą grali. Rezerwowi trzymają się razem. Mają te same kłopoty i te same tematy rozmów.
Pana zdanie o Tomaszu Kuszczaku.
- Bardzo dobry na linii, pewny, zwinny. Ale proszę policzyć, ile razy i gdzie on był numerem 1? Ile meczów zagrał w podstawowej jedenastce? Wyjdzie mało. Żeby nie było - też jestem w najlepszym klubie świata, ale czy z tego powodu mam prawo myśleć o wyjeździe na Euro? W tym momencie - nie.
Artur Boruc broni w Celticu, wiedzie w Szkocji dobre, spokojne życie i, moim zdaniem, pojedzie na Euro jako numer 1. Numerem 2 za chwilę będzie Wojtek Kowalewski. Niech tylko zacznie bronić w Koronie Kielce. Wiem, że trenerzy i zawodnicy cenią go, po meczu z Finlandią był w eliminacjach Euro numerem 1. Z gry wyeliminowały go najpierw kartki, potem dopiero stracił miejsce w klubie, ale Wojtek potrafi zaakceptować każdą decyzje, pomóc drużynie, nawet nie grając. A kiedy nasza reprezentacja osiągała jakieś sukcesy? Kiedy była świetna atmosfera. Gdy wszystko się rozwaliło, skończyły się wyniki.
Numerem 3 na Euro będzie pewnie - jeśli trenerzy uznają, że to ma być zawodnik na przyszłość - Łukasz Fabiański. I dyskusja się skończy. Z punktu widzenia Tomka to przykre, bo grając w wielkim klubie, można myśleć, że coś należy się z urzędu.
Ale przynajmniej czterech polskich bramkarzy gra w wielkich klubach.
- Ważny więc będzie wybór trenera. Ostateczny i niepodważalny. Numer 2 musi gwarantować poziom sportowy, nie może to być miły, grzeczny i fajny chłopak.
Fabiański nadaje się na numer 2?
- Dawno nie było mnie na zgrupowaniu, więc nie wiem.
Pan już stracił nadzieję?
- Nie gram, więc sytuacja jest jasna. W styczniu broniłem w czterech meczach Pucharu Króla i to wszystko. Może, jak zdobędziemy tytuł przed końcem sezonu, zagram w paru ostatnich meczach? Na dziś jednak nie zasługuję na wyjazd. Leo Beenhakker ma większe zmartwienia niż powoływanie Jerzego Dudka.
Zapytaliśmy niedawno selekcjonera o polskich bramkarzy. O panu, Borucu, Kowalewskim i Fabiańskim mówił sporo. O Kuszczaku - jedno zdanie...
- W naszej kadrze, i to na każdej pozycji, nie ma ludzi niezastąpionych. Jeśli niezastąpieni w ogóle są, to może w Realu. Na poziomie naszej kadry - nie ma. No, chyba że wypadnie sześciu, wtedy jest problem. Jeśli jeden-dwóch - nie ma znaczenia. To się tyczy również bramkarzy. Jakieś podłoże tych słów Beenhakkera musi jednak być. Tomek nie ma szans być numerem 1.
Pan był numerem 1 w eliminacjach mundialu, ale w marcu 2001 r. mecz z Norwegią rozpoczął Adam Matysek. Pan wszedł w drugiej połowie z powodu jego kontuzji.
- To inna sytuacja niż teraz z Tomkiem. On nigdy nie był numerem 1 w kadrze. W tamtych eliminacjach od początku nie zagrałem tylko raz - w Oslo właśnie. Dzień przed meczem trenerzy uznali, że Adam jest w lepszej formie. Byłem wściekły. I to bardzo. Nie spałem całą noc, rano z nikim nie rozmawiałem. Po paru godzinach mi minęło. Dotarło do mnie, że muszę zachować się jak profesjonalista i pomóc Adamowi. Nie chciałem, aby zespół odebrał moje zachowanie negatywnie. Potem tak samo robiłem w Liverpoolu i teraz w Realu. Sporo wielkich piłkarzy nie osiągnęło sukcesów, bo indywidualnie byli ponad resztą i podkreślali to na każdym kroku.
Jak jest z akceptacją Kuszczaka w reprezentacji?
- Nie ma żadnych problemów. Kiedyś Ebi Smolarek chodził swoimi ścieżkami, mało mówił, ale bardziej wynikało to z tego, że wstydził się swojego polskiego. Teraz też jest w grupie. Tomek jest w porządku, siadał z nami zawsze przy jednym stole i rozmawiał, żartował. Jest akceptowany i, jeśli nie pojedzie na Euro, to nie z tego powodu.
Weźmie Beenhakker Kuszczaka na Euro czy nie - i tak będzie miał rację.
Odejdzie pan w czerwcu z Madrytu?
- Przyszłość rysuje się tak różowo, że chyba zostanę na najbliższych kilka lat.
Sprzedają Casillasa?
- Nie. Chcą mu zaproponować kontrakt dożywotni. Nie tylko jemu, ale i jego dzieciom (śmiech). Przyjechałem do Madrytu po naukę. Uczę się wielkiego klubu, chłonę piłkarski Hollywood od środka. Zimą miałem świetną ofertę, nie powiem skąd. Real nie chciał jednak słyszeć o transferze czy wypożyczeniu. Może dlatego trener Beenhakker w ogóle o mnie wspomniał, bo w Europie wciąż mnie cenią? Niegranie w piłkę mnie nie cieszy, ale przyszłość zapowiada się dobrze.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.