Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Drżyjcie rywale! Nadchodzą Wisienki z Bournemouth

» 5 sierpnia 2015, 08:12 - Autor: Tomasson - źródło: DevilPage.pl
Latem ubiegłego roku o Arturze Borucu znów zrobiło się głośno. Niezadowolony ze swojej pozycji rezerwowego w Southampton Polak zaczął zastanawiać się nad swoją przyszłością i nie krył się z zamiarem zmiany otoczenia. Media szybko podchwyciły temat, Daily Mail i parę innych gazet pisało nawet o zainteresowaniu Bayernu Monachium, który potrzebował doświadczonego zmiennika dla Manuela Neuera. Przez chwilę zrobiło się gorąco, odliczaliśmy czas do wybuchu transferowej bomby, ale jakież było zdziwienie, gdy Artur zamiast u mistrza Niemiec wylądował w…
Drżyjcie rywale! Nadchodzą Wisienki z Bournemouth
» Przyjrzyjmy się bliżej ekipie A.F.C. Bournemouth
… no właśnie, gdzie?

Kiedy nazwa A.F.C. Bournemouth po raz pierwszy zadźwięczała w uszach polskich kibiców, większość z nich nie wiedziała, o co chodzi. Optymiści twierdzili, że to dobry ruch, bo Boruc przynajmniej nie będzie grzał ławy. Ci bardziej złośliwi odpowiadali, że „być może to nie Bayern, ale nazwę też ma na literę B”, i że naszego bramkarza czeka spektakularny zjazd połączony z powolnym dogorywaniem na zapleczu Premier League. Inna sprawa, że ten drugi obóz miał swoje argumenty, bo po piłkarzu, który w barwach Southampton wybronił całkiem solidne dwa sezony, można było spodziewać się nieco więcej.

Dziesięć miesięcy później okazało się, że Boruc znów spada na cztery łapy, nadal potrafi grać w piłkę i po roku przerwy ponownie będzie miał okazję robić to w Premier League. Bournemouth sprawiło wszystkim niespodziankę, zajmując pierwsze miejsce w Championship i uzyskując awans. Teraz The Cherries czekają pojedynki z najlepszymi z najlepszych, śmietanką angielskiego futbolu – w tym także z Southmapton, któremu Boruc będzie miał coś do udowodnienia. Gdyby mógł, w meczu przeciwko Świętym wystawiłby się pewnie na szpicy i karcił swój były klub golami, ale będzie musiał zadowolić się ewentualnymi popisami na linii bramkowej.

Sam klub został założony w 1899 roku, czyli 21 lat później aniżeli Manchester United i 42 lata po narodzinach najstarszego klubu piłkarskiego w Anglii. Najświeższa historia zaczyna się jednak w sezonie 2008/2009. The Cherries grali wówczas w czwartej lidze angielskiej, zaczynali sezon z siedemnastoma ujemnymi punktami, które przyznano im za problemy finansowe. Wydawało się, że gorzej być nie może, sytuacja wybitnie podbramkowa, a nad klubem zawisło widmo spadku do National League, w której połowa klubów była amatorska. Bournemouth spięło się jednak do tego stopnia, że udało mu się zająć 21. miejsce na 24 zespoły. Ktoś mógłby powiedzieć, że to mało imponujący wynik, ale gdyby nie punktowa kara z początku sezonu, The Cherries zamykaliby pierwszą dziesiątkę tabeli.

Rok później Bournemouth potwierdziło, że czwarta liga zrobiła się dla niego za ciasna i wywalczyło wicemistrzostwo, finiszując dziesięć oczek za plecami Notts County. Zaczęło się poważniejsze granie w League One i rozbudzanie apetytów wizjami występów na zapleczu angielskiej ekstraklasy, ale na awans musieli poczekać trzy lata.

Pierwszy sezon w Championship Bournemouth zakończyło na 10. miejscu. Kampania 2014/2015 była już jednak dużo bardziej owocna, żeby nie powiedzieć rekordowa. Po drodze do awansu fani The Cherries mieli niejeden powód do świętowania. Najpierw przejechali się po Birmingham City na jego stadionie, strzelając osiem bramek i nie tracąc żadnej - rekord. W Pucharze Ligi dotarli do ćwierćfinału – znów rekord – pokonując po drodze między innymi grające szczebel wyżej WBA. Przez cały sezon trzymali się w górnej części tabeli, ostatecznie inkasując 90 punktów i strzelając najwięcej goli w lidze.

A przecież jeszcze rok temu Bogdan Chruścicki nie postawiłby na Bournemouth
„złamanego funta kłaków”. W Anglii nieśmiało mówiło się o tym, że mogą być czarnym koniem rozgrywek, obawiano się świeżo pozyskanego snajpera Calluma Wilsona, jednak nikt nie przypuszczał, że znajdą się na samym szczycie. Tym bardziej, że wartość rynkowa drużyny była czwartą najniższą w lidze, ale i tym razem liczby zagrały wszystkim na nosie.

Przygotowując zespół do najważniejszego w historii klubu sezonu, menadżer Eddie Howe zaczął z grubej rury, lecąc z nim do USA. Chciał scalić drużynę i promować ją za oceanem, przy okazji zaznaczając, że klub zyskał wyższą jakość. Do tej pory The Cherries o takich wyjazdach i takich przeciwnikach mogli jedynie pomarzyć - byli jak brzydka dziewczyna, z którą nikt nie chciał tańczyć. Teraz nie musieli się nawet zbytnio wysilać, bo sparingpartnerzy sami wyciągali ich na zielony parkiet.

W klubie nie zabrakło też pieniędzy na małe zakupy, które miały przede wszystkim uszczelnić defensywę. Środek obrony ma od tej pory należeć do 37-letniego Sylvaina Distina, który przyszedł za darmo z Evertonu. Harry Redknapp twierdzi, że facet znajduje się w wybornej formie fizycznej i wciąż ma w sobie siłę, więc jego transfer to strzał w dziesiątkę. Po jego lewej stronie będzie grał sprowadzony z Ipswich za rekordowe dla klubu 11,3 miliona euro Tyrone Mings. Kolejne 10 milionów poszło na Iworyjczyka Maxa Gradela, który w zeszłym sezonie strzelił dla Saint-Etienne siedemnaście bramek. Teraz będzie partnerował w ataku Callumowi Wilsonowi, który do awansu dołożył dwadzieścia swoich cegiełek i ma potencjał, by stać się objawieniem Premier League.

Chłopaki ostro trenują, bo wiedzą, że jest o co grać. Na mocy nowej umowy ze stacjami telewizyjnymi kluby otrzymają za przyszły sezon kolosalne wpływy z transmisji. To nowa szansa dla Bournemouth, którego klubowa kasa wzbogaci się o przynajmniej (!) 65 milionów funtów. Trzy lata temu na tyle nie mógł liczyć nawet ówczesny mistrz kraju Manchester City, który zarobił o pięć milionów mniej. Trzeba przyznać, że lepszego momentu na awans Bournemouth nie mogło wybrać.

Harry Redknapp nie ma wątpliwości, że jego były klub utrzyma się w elicie. Jako trener spędził na Dean Court przeszło dziewięć lat, więc trudno go posądzać o totalny obiektywizm, ale jego entuzjazm jest godny podzielenia. Na angielskim horyzoncie właśnie wyrósł ciekawy projekt i już nie mogę się doczekać, aż zobaczę ich w akcji.

A gdzieś tam z boku przygląda się temu wszystkiemu nasz Artur, który znów stanie oko w oko z najlepszymi. Dla niego to ostatni dzwonek, by pójść w ślady starego wygi van der Sara i na koniec złapać kontrakt życia. Miejmy nadzieję, że tej okazji - tak jak i wielu bramek - nie przepuści.


TAGI


« Poprzedni news
West Ham wraca z drugą ofertą za Chicharito
Następny news »
Joyce: Fosu-Mensah da sobie radę w rezerwach

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (6)


lukas255: Fajny artykuł.
» 5 sierpnia 2015, 23:33 #6
4uKrychu: Bardzo przyjemny artykuł, brawa dla autora. Aż chce się czytać.
» 5 sierpnia 2015, 12:25 #5
jamaj05: Baaardzo fajny artykuł

Wiem, że to serwis o Manchesterze United, ale byłaby to miła odmiana, gdyby zamiast newsów o utracie jaj przez Di Marie, powstały artykuły przybliżające kluby PL, naszych nowych zawodników, albo piłkarzy rezerw MU
» 5 sierpnia 2015, 10:00 #4
Jonas31: Wilson leci do mojego składu w FPL ;)
» 5 sierpnia 2015, 09:19 #3
ajsztajn: Haha o tym samym pomyślałem :)
Myślę ze można zaryzykować i wywalić ze składu Benteke
» 5 sierpnia 2015, 16:57 #2
SamsonDDZ: Ten tekst to bardzo miła odmiana pośród całej sagi transferowej. Arturowi pozostaje życzyć powodzenia.
» 5 sierpnia 2015, 08:22 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.