hitman90: Każdy mówi o tym, ile dał drużynie powrót Scholesa, a nikt nie skupia się na tym, ile ten powrót dał samemu Paulowi.
Odchodził raczej, jako facet, który już nie daje rady grać tak, jakby chciał. Kontuzje, słaba, nieustabilizowana forma. Robił to dla drużyny, mimo, że nikt go o to nie prosił, ani nie dawał tego do zrozumienia. Widział, że po prostu nie wyciągnie z siebie więcej. To było bardzo smutne, dla niego pewnie przytłaczające i frustrujące, bo na pewno chciałby zakończyć karierę z "czystym sumieniem", będąc w dobrej formie.
Dzisiaj to zupełnie inny człowiek. Pół roku przerwy, odpoczynku psychicznego i fizycznego sprawiło, że gra jak za swoich dobrych lat. Nawet fauluje tak ostro jak kiedyś, tnąc równo z trawą:) Patrzysz na niego z uśmiechem i myślisz, że ten gość już się nie zmieni - na nasze szczęście.
Podsumowując, chciałbym się odnieść do naszego lokalnego rywala. Paul Scholes, Ryan Giggs, Gary Neville Wayne Rooney, Evans, Fletcher, Sir Bobby Charlton i dyrygent tej orkiestry - Sir Alex Ferguson. Tacy ludzie stanowią różnicę między między oboma klubami. Za pieniądze nie kupuje się historii, szacunku, lojalności i zwycięstwa. Tego trzeba się nauczyć, a przed City długa i wyboista droga.
Sorry za długi komentarz:P