Mirro: AS Roma - Szachtar Donieck - najbardziej wyrównana, obok meczu Valencii z Schalke, para. Roma, nie oszukujmy się, w tym sezonie gra straszny piach w porównaniu do 2009/10, ale ma przewagę w jednym punkcie nad Szachtarem, który na finiszu pierwszej połowy ukraińskiej ligi ma 12 (!) punktów przewagi nad drugim Dynamem. Otóż Włosi grają bez przerwy zimowej, zaś Ukraińcy będą przystępowali do 1/8 finału bez żadnych rozgrywek ligowych od końcówki listopada... Dlatego też mój wybór tutaj pada na Romę.
AC Milan - Tottenham Hotspur - Spursi dostali najgorszego rywala, na jakiego tylko mogli trafić. Atak Milanu jest w tym sezonie niesamowicie mocny, a i reszcie formacji nic zarzucić nie można. Jednak Koguty mają tę przewagę, że jeżeli z Włoch wywiozą chociaż remis, to na własnym boisku nie dadzą sobie awansu wyrwać. No i Bale, jeżeli nie napatoczy mu się jakaś kontuzja (odpukać!), to Tottenham ma spore szanse na awans.
Valencia - Schalke - bardzo wyrównana para. O obydwu zespołach nie będę się wypowiadał, bo wiem na ten temat tyle, co przeciętny Kowalski na temat rozszczepiania atomów uranu, ale na razie mój typ pada na Valencię - po pierwsze, ma atut grania jako pierwsza na własnym boisku, po drugie, Schalke z taką dyspozycją, jaką prezentuje w Bundeslidze, nie ma prawa zagrać w ćwierćfinale Champions League, byłoby to zaprzeczenie podstawowych praw natury i kropka.
Inter Mediolan - Bayern Monachium - "ukochany" trener wszystkich fanów United nie doprowadzi Interu nigdzie poza pierwszą szesnastkę Europy. Skoro Inter daje sobie wklepać 3:0 bardzo średniemu w tym sezonie Werderowi, to z Bayernem - chociaż także niezbyt zachwycającego w Bundeslidze - ma takie szanse, jak żółw błotny w wyścigu na 100 metrów z Usainem Boltem.
Olympique Lyon - Real Madryt - Real ma Mourinho - Lyon Puela. Real ma kosmiczną ofensywę, Lyon, w porównaniu z Galacticos - komiczną. Real ma awans, Lyon nie ma awansu. Tyle na ten temat.
Arsenal - Barcelona - z powodu wyssanej z mlekiem matki nienawiści do Barcelony bardzo chciałbym uwierzyć, że Kanonierzy jakoś podołają Messiemu (błeee) i spółce. No ale jakoś mi się to nie udaje. Arsenal może liczyć maksymalnie na remis na Emirates i na porządny oklep na Camp Nou. Ale kto wie? Jeżeli tylko ktoś odpowiednio szybko połamie nogi temu wkurzającemu karzełkowi, to wszystko jest możliwe.
Olympique Marsylia - Manchester United - o tym rywalu marzyłem. Marsylia nie ma raczej szans na jakikolwiek wynik w tej rywalizacji. Oczywiście może być też tak, że MU powróci do formy sprzed dwóch-trzech miesięcy, kiedy zremisowałoby nawet z MKS Kluczbork... Ale miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.
FC Kopenhaga - Chelsea - najnudniejsza para. Niebiescy nie mają prawa nie wyjść z tej rywalizacji zwycięsko, a jeżeli nie wyjdą, to robię zmasowany atak na ich stronę i obśmiewam od góry do dołu każdego piłkarza w drużynie. Jezus może i mógł zamieniać wodę w wino i przywracać zmarłych do życia, ale nawet on nie był takim cudotwórcą, żeby Kopenhaga mogła cokolwiek ugrać.
Dzięki wszystkim, którym chciało się to czytać (są tacy)?