Saha, dobry jak nigdy…Już w tamtym sezonie w pełni zdrów Louis Saha często przebijał się do pierwszej jedenastki Sir Alexa. Dotychczas w Manchesterze znano Francuza przede wszystkim z podatności na kontuzje, ale już wkrótce miało to ulec zmianie... Zawodnik zakupiony z Fulham pokonał ciężką i wyboistą drogę, by powrócić na murawę. Teraz, gwiazda napastnika świeci pełnym blaskiem, a najlepiej świadczy o tym fakt, iż Saha potrzebował zaledwie 18 spotkań, by osiągnąć dwucyfrową liczbę bramek – wliczając w to decydujące trafienia przeciwko Celticowi i Chelsea. Pomijając już samą formę strzelecką, szybkość 28-latka, zwinność i przegląd sytuacji stanowiły ważny punkt w płynności i dynamicie siły ofensywnej United w tej części sezonu.
Lokalna rywalizacjaRealia w wyścigu o tytuł mistrzowski są oczywiste, waga każdego meczu jest identyczna; za zwycięstwo nad wyżej notowanym rywalem otrzymuję się identyczną liczbę punktów, jak w przypadku wygranej z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Mimo to, są spotkania, które cieszą są większym zainteresowaniem kibiców i wywołują zwiększone emocje u piłkarzy. Najlepszym tego przykładem są potyczki pomiędzy lokalnymi drużynami. Jak do tej pory, w tym sezonie północny-zachód bezapelacyjnie należy do drużyny sir Alexa, a sąsiedzi mogli tylko z zazdrością przyglądać się wyczynom Czerwonych Diabłów. Liverpool, Manchester City, Bolton, Blackburn, Everton i Wigan, każda z tych drużyn została odprawiona z kwitkiem, co zasiliło konto punktowe United aż o 18 oczek. Tylko ekipy City i the Lactics były w stanie odpowiedzieć na 16 trafień Czerwonych Diabłów w tychże spotkaniach. Zwycięstwo nad odwiecznym rywalem – the Reds – i zdobycie trudnego terenu, jakim zawsze było Ewood Park to z pewnością ważne aspekty pierwszej części sezonu. W poprzednim roku, Manchester United zakończyło pierwszą część lokalnej batalii z dorobkiem 11 punktów tracąc tym samym 7 oczek. Po półmetku obecnego sezonie rozgrywek nie ma najmniejszych wątpliwości, kto wiedzie prym na północnym-zachodzie.
Piłkarz sezonu?Piłkarz z numerem 7. na plecach – Cristiano Ronaldo – był przed rozpoczęciem sezonu wrogiem publicznym nr 1 na całych Wyspach Brytyjskich. Wszystko za sprawą pamiętnego incydentu na linii Rooney-Ronaldo podczas tegorocznych Mistrzostw Świata w Niemczech. Winę za odpadnięcie Anglii z tych rozgrywek kibice obarczają właśnie młodego Portugalczyka, co odzwierciedlało zachowanie fanów innych drużyn podczas spotkań w ramach Premiership. Lecz krytyka zadziała odwrotnie proporcjonalnie do zamysłu kibiców, bo Ronaldo z gwizdu na gwizd grał coraz lepiej. Drwiny, gwizdy, szyderstwa nie przeszkadzały mu, by chwilę póĽniej uciszyć wszystkich krytyków. Już w inauguracyjnym meczu z Fulham skrzydłowy zdobył jedną bramkę, po czym miał walny wpływ na trafienie jednego ze swoich partnerów. Nie minęło dużo czasu zanim na Old Trafford fani gości postanowili zamknąć buzię na kłódkę. Kluczowy zawodnik drużyny zdobył w pierwszej części sezonu aż osiem bramek w Premiership, wliczając w to niesamowity rzut wolny z 30 jardów przeciwko Portsmouth. Zawodnik wyraĽnie dojrzał, dzięki czemu coraz częściej wykonuje stałe fragmenty gry, jednak to nie zmienia faktu, że Portugalczyk najgroĽniejszy jest w momencie, gdy piłkę ma przy nodze. Ronaldo został wybrany Najlepszym Piłkarzem Premiership w listopadzie i z pewnością jest to jak do tej pory najlepszy gracz drużyny sir Alexa Fergusona.
Tyły zabezieczoneNie ulega wątpliwości, że wspaniały początek Manchesteru United w Premiership idzie w parze ze wspaniałą postawą i współpracą najbardziej obiecujących środkowych defensorów w lidze od czasów Dolly i Daisy. Tak jak za dawnych czasów Steve Bruce i Gary Pallister, tak teraz Rio Ferdinand i Nemanja Vidic stanowią mur nie do przejścia. Vidic trafił do drużyny w styczniu przechodząc ze Spartaku Moskwa. Po jego imponującej dyspozycji śmiało można rzec, że Alex Ferguson trafił w przysłowiową 10 sprowadzając Serba na Old Trafford. Vidic pokazał, że jego gra nie polega wyłącznie na odbiorze i walce powietrznej; udowodnił także przydatność w ataku zdobywając trzy bramki. Z takim partnerem u boku, Rio Ferdinand również mógł pokusić się o zaprezentowanie ofensywnej gry, a najlepszym tego dowodem jest bramka zdobyta w potyczce z odwiecznym rywalem – Liverpoolem. Rio Ferdinand z jego tempem i umiejętnością czytania gry stanowi wspaniałe dopełnienie dla Vidica. Solidna postawa defensywny nie mogła uciec uwadze sir Alexa Fergusona – „To co zrobiło dla nas tych czterech ludzi na tyłach w tym sezonie jest po prostu fantastyczne. Oczywiście, nasza forma nie zależy tylko i wyłącznie od ich dyspozycji, ale bez dwóch zdań, jest dla niej kluczowa.”
Ciąg dalszy nastąpi…
Zapraszamy do lektury pozostałych części podsumowania:
Część pierwszaCzęść trzecia