Zag: Suma sumarum to dzięki sympatyzowaniu Manchesterowi polubiłem Arsenal. W ten sposób w jaki powinno się szanować jako kibic klub rywala. O ile tego szacunku brakuje mi do Chelsea i Man City, ponieważ były to kluby średnie (Chelsea z czasu trafiała do eliminacji LM, więc może nie aż tak) a pieniądze napędziły im sezonowców i nagłych fachowców od historii danego klubu i rywalizacja z nimi jak stwierdził jeden z przedmówców toczy się głównie na rynku transferowym...
Na boisku mecze, które wywołują we mnie najwięcej emocji to właśnie te z Arsenalem, potem może Liverpool czy też pranie się z Evertonem czy Tottenhamem. A dlaczego? One od zawsze były czymś ciekawym, te zespoły czy w dołku czy bez niego mobilizowały się niesamowicie na Manchester i dostawałem to czego oczekiwałem od angielskiej piłki. Ten brak cofania nogi, silne starcia, rajdy skrzydłami, wielcy jak drzewa bramkarze...
Przy starciu z Arsenalem ścierała się masa indywidualności. Wspominając starsze czasy, chociaż może nie tak odległe dla niektórych- na środku Vieira kontra Keano, w napadzie Henry vs RvN, na bokach pomocy duety nie z tej ziemi- Beckham i Giggs, kontra Ljungberg (momentami równie ekscentryczny co Beckham) i Pires. W obronie legendy jak Keown czy Blanc po stronie MU (chociaż nie grający już wtedy za często...).
Czasami mówi się, że dopiero porządny przeciwnik motywuje nas do walki. Cieszmy się, że trafiliśmy na Arsenal, ponieważ tak samo jak Manchester ma wspaniałą historię, wiekowego i nadal pomysłowego trenera, świetnych graczy.
Wielki respekt dla tego klubu. Szkoda mi ich, bo RvP to ich kapitan i kluczowy gracz, ale innego wyjścia nie było. Jestem szalenie ciekaw jak zareagują na Emirates na jego pojawienie się w wyjściowej jedenastce fani Arsenalu.
A tak podsumowując swoją wypowiedź i po trosze cały ten futbolowy świat... Jest świetne powiedzenie: "Gdy wchodzisz na szczyt, wszyscy Cię dopingują. Gdy już tam docierasz z dołu słyszysz: Bijcie króla!". A teraz, królem jest City. I to na nich przyjdzie największa fala sportowej złości i zaciekłości. A książę Chelsea - jest drugi na liście. Nic tak nie mobilizuje jak sukces. Ale nie tylko wygranego.
Pozdrawiam !