W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
Mimo upływu lat Roy Keane nadal nie może pogodzić się z faktem, że jego kariera w Manchesterze United nagle dobiegła końca.
» Roy Keane tęskni za atmosferą, która panowała w szatni Manchesteru United
Irlandczyk odpuścił Old Trafford w 2005 roku po kłótni z menadżerem sir Aleksem Fergusonem.
– Kiedy odszedłem z Manchesteru United, to bardzo mnie to bolało. Miałem nieporozumienie z menadżerem – wspomina Keane.
– Wszedłem do gabinetu o 9, a dziesięć minut później było po wszystkim. To mnie zabolało.
– Ludzie nie rozumieli moich relacji z menadżerem. Myśleli, że spotykam się z nim każdego dnia na porannej herbacie. To nie było tak. Dokładnie wiedziałem, czego sir Alex Ferguson ode mnie oczekuje. Nie musiał nic mówić. Kiedy mianował mnie kapitanem, czułem się zaszczycony, bo to był wielki honor prowadzić najwspanialszy klub na świecie – dodaje Irlandczyk.
Keane przyznaje również, że brakuje mu atmosfery, która panowała w szatni Manchesteru United.
– Brakuje mi chłopaków, tego uczucia w klubowym autobusie po ważnym zwycięstwie czy nawet porażce, kiedy dało się z siebie wszystko – twierdzi Keano.
– Wciąż utrzymuję kontakt z Ruudem van Nistelrooyem, Nickym Buttem i innymi. Dla mnie gra z tymi chłopakami była zaszczytem. Mieliśmy w zespole ludźmi, z którymi mogłeś iść na wojnę. Czasami podczas wielkich meczów nie było potrzeby mówienia czegokolwiek. Patrzyłeś im w oczy i wiedziałeś, że są gotowi – stwierdza Keane.
gori: Takiego gracza jak on już nie ma i długo nie będzie. Można szukać w innych ligach, hmm może Gattuso? Tak czy siak, był wyjątkowym i bardzo specyficznym zawodnikiem. Szczery do bólu zostawiający po każdym meczu serce na boisku.
Niektórzy z Nas mają szczęście, że mogli obserwować jak 'Keano' prowadzi diabły do mistrzostw.
wingedhussar: pewnie za nim byz zauwazyl ze ktos taki jak Roy jest na boisku wpakowalby juz ze 3 brameczki;]
Roy byl jedynym zawodnikiem w swoim rodzaju,
jednak dla mnie byl zbyt brutalny, gra w pilke to jednak gra w pilke, a nie lamanie nog, choc na kapitana chyba lepszego kandydata nigdzie by sie nie znalazlo, mozna go szanowac za walecznosc, ale jak go szanowac skoro on tak nie szanowal rywali...
jednego jestem pewien, nigdy nie chcial bym grac przeciwko niemu
Klimaa:Komentarz zedytowany przez usera dnia 22.09.2011 23:10
Keane'a albo się lubi albo nie. Jest specyficzny. Ja go szanuje bo był to wspaniały wojownik, może chwilami go ponosiło ale taki już był. Z Fergusonem nikt nie wygra więc Roy musiał zapłacić za swoje słowa (chociaż miał trochę racji).
Szkoda że po karierze nie spróbował szkolić młodych adeptów w United.
Jack1987: Było jest i wielu będzie wojowników na boisku. Keane był może i porywczy ale jak walczył to walczył twardo i fair. Zdarzały mu się kosy ale to było w walce. A teraz podam przykład innego "wojownika" którego każdy kibic mający lat naście czy dzieści zna. Gatttuso. Ostra gra do końca i a prowokacji jeszcze więcej. Z tej dwójki wybieram Keane który przynajmniej nie grał aktorstwa a jeździł wślizgami równo :D
GNR:Komentarz zedytowany przez usera dnia 22.09.2011 22:23
Szczerze mówiąc, czasem wkur... mnie ta porywczość Roy'a Keane'a. No i fakt zdarzało mu się ostro zawalić jakiś mecz, bo pelen frustracji (np. nienadążając za jakimś technicznym grajkiem) zamiast w piłkę, grał w kości, ale miał w sobie coś czego może obecnie można szukać jedynie w postawie Rooney'a. Coś dzięki czemu można było na niego spokojnie mówić "Mr. United". W zasadzie najlepsze lata w MU dla Keane'a przypadały na czasy (powiedzmy) "złotych dzieci" Fergusona, a tamtem zespół zapamiętam głównie z zadziorności i waleczności... Ilez to przegranych meczów United wygrało w ostatniej chwili... No i pamiętny mecz z Juve, gdy przy stanie 2:0 Roy pokazał, że trzeba walczyć... Wracając do tematu... cały zespół walczył pełne 90 min, a ówczesny kapitan i tak wybijał się z tłumu jako ten walczak... pomyslcie sobie co on mógłby wyprawiac teraz w meczach z rywalami pokroju Barcelony... Pewnie diabły i tak przegrałyby ostatni finał, ale Messi i Iniesta nie zeszli by z boiska o wlasnych siłach:-)
Lordscorpio4: Ja bardziej jako trenera widziałbym Ole Gunara niż Keano, ale co by nie mówic, Keano to mój ulubiony (były) zawodnik Manchesteru, chociaż nie widziałem żadnego meczu z jego udziałem, za to obejrzałem wszystkie filmiki z nim jakie mozna tylko wyszperać w necie, podobał mi się jego styl gry, widać że na pierwszym miejscu na boisku stawiał zespół, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, pewnie takie było jego motto ;)
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.