Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Gol, który zatrzymał ich czas...

» 1 września 2011, 19:00 - Autor: Biafra - źródło:
Do końca półfinałowego spotkania Pucharu Anglii pomiędzy Oldham Athletic a Manchesterem United pozostaje niespełna minuta. Mała garstka kibiców, pośród 56-tysięcznej widowni zgromadzonej 10 kwietnia 1994 roku na Wembley, świętuje niebywały sukces ich ukochanego klubu.
Gol, który zatrzymał ich czas...
»
Emocje biorą górę. Niesamowite, ale sympatyków Czerwonych Diabłów prawie w ogóle nie słychać, czy też może sprawiedliwiej będzie powiedzieć, iż zagłuszają ich fanatycy The Latics. Jednak gdyby się dłużej zastanowić to nie ma w tym nic, a nic dziwnego, bowiem w bitwie dwóch ekip (czy też raczej pojedynku Dawida z Goliatem) z hrabstwa Manchester zasłużenie prowadzi ta mniejsza, mniej utytułowana, lecz nie ustępująca w ogóle wolą walki – drużyna Oldham. Rozpoczyna się chóralne odliczanie, fani doskonale wiedzą, że sędzia nie ma najmniejszych powodów, aby doliczyć choćby sekundę. Tylko regulaminowe 90 minut, z których zegar na najwspanialszym stadionie w Anglii odmierzył już osiemdziesiąt dziewięć.

Nagle się zatrzymał, na ostatniej minucie meczu… nie, nie popsuł się. Dla tej czterotysięcznej publiczności po prostu stanął czas, który jak się okazuje, nigdy już miał nie ruszyć…

W tym momencie należy wstrzymać naszą opowieść, aby sięgnąć w głąb historii i wprowadzić wszystkich chociaż po trochu w koleje losu OAFC. Nieważne są jego początki, bowiem wyglądały one mniej więcej tak samo jak większości pomniejszych angielskich klubów. To co odróżniało drużynę założoną w Oldham w 1895 roku od pozostałych, było fatum spoczywające na ekipie z miasteczka w północnej części Anglii. Co więcej, zły omen The Latics miał nawet imię, baa nawet kilka. Brzmiały one Manchester i Liverpool, bowiem to właśnie te kluby biły się od zawsze o miano The Cock of the North, czyli Dumy Północy. Nie sposób zaistnieć w piłkarskim świecie, będąc cały czas w cieniu potężniejszych i zdawałoby się wszechmocnych sąsiadów. Cóż, pozostaje tylko walka o resztki chwały, które dobrodusznie pozostawią ci wielcy… Jednak to nie ta bajka.

Powiadają w Anglii: \'United i Liverpool to szansa dla setek młodych chłopców, ale przekleństwo dla tysięcy. Dopóki ta dwójka święci sukcesy, mniejsze kluby, jak Oldham, nie mają na to szans, bowiem jeśli tylko wychowają dobrego piłkarza natychmiast zgłasza się po niego możniejszy sąsiad.\'

Również sponsorzy zdecydowanie wolą współpracować z Czerwonymi Diabłami lub The Reds, niż z mało popularnymi The Latics. Tak było od zawsze, lecz… nie odstraszało to chłopaków z Oldham, od robienia tego co kochają, co jest ich pasją i sposobem na życie.

Przez dziesięciolecia bywało różnie, raz lepiej, potem gorzej, by następnie OAFC znów święciło swoje małe lokalne sukcesy. Prawdziwy przełom nastąpił w połowie sezonu 1969/70, kiedy to grającym (na pozycji obrońcy) menadżerem został Szkot Jimmy Frizzell. W następnym sezonie, występujący w Fourth Division (czwartej lidze) The Latics zanotowali swój najlepszy rezultat od dziewięciu lat, zajmując ostatecznie trzecią pozycję i uzyskując tym samym promocję do Third Division (trzeciej ligi). Istnieje takie powiedzenie, iż pierwszy sezon w wyższej klasie rozgrywkowej służy ‘przetarciu i sprawdzeniu rywali’, z czego najwidoczniej skorzystał Frizzell, bowiem jego zespół zakończył zmagania w środku tabeli. Gołym okiem widać było progres w klubie z hrabstwa Manchester, który rok później ulokował się już na czwartej pozycji ze stratą siedmiu punktów do mistrza. Wreszcie, w sezonie 1973/74 Oldham zwyciężyło w rozgrywkach i powróciło do Second Division, po 21 latach przerwy. Przez kolejne osiem sezonów szkocki menadżer dzielnie utrzymywał swoją drużynę w drugiej lidze, odnosząc kilka pomniejszych sukcesów w Pucharze Anglii oraz Pucharze Ligi. Ostatecznie w czerwcu 1982 roku Frizzell, po trzynastu sezonach spędzonych za sterami Oldham zakończył swoją przygodę z klubem, a na jego miejsce zakontraktowano Joe Royle’a.

W tym momencie rozpoczyna się kolejna złota era The Latics, podczas której mały klub z Oldham doczekał się kilku znakomitych wychowanków jak choćby Mike Milligan, Earl Barrett, czy też Denis Irwin, lecz prędzej czy później każdy z nich trafiał do większego klubu, jak było np. w przypadku Irwina (transfer do Manchesteru United). To właśnie jeden z powodów dla których sympatycy OAFC nie cierpią Czerwonych Diabłów – podkupienie utalentowanego obrońcy. Wróćmy jednak dla Royle’a i jego panowania w drużynie. Podobnie jak Frizzell, Joe miewał gorsze i lepsze sezony w klubiku z małego miasteczka, lecz cały czas wiernie stali za nim fanatycy The Latics. Grupka niewielka, bowiem licząca około czterech tysięcy osób, ale to nic. Liczyła się wiara w drużynę i głośny (w miarę możliwości) doping. Osiem kolejnych sezonów minęło błyskawicznie, a ekipa Royle’a dzielnie trzymała się w Secondo Division, o mały włos nie sprawiając sensacji w 1987 roku, kiedy to zajmując trzecie miejsce, odpadli w barażowym starciu o pierwszą ligę.

Oldham niemal idealnie weszło w nową dekadę, gdyż w 1990 roku dotarli do finału Pucharu Ligi, przegrywając w nim z Nottingham Forest 1:0. Sezon później – szaleństwo ogarnęło miasto. Ich ukochana drużyna, będąca wiecznie w cieniu United i Liverpoolu, po 68 latach wraca do First Division, za sprawą zajętego drugiego miejsca w lidze. Znów sezon na przetarcie i 17 miejsce w tabeli. W międzyczasie First Division przekształcono w Premier League, a Oldham było jedną z drużyn grających już w nowej formule rozgrywek. Następny rok to 19 pozycja, a jeszcze później 21. I właśnie w tym sezonie - 1993/94 miał miejsce półfinałowy pojedynek z Manchesterem United…

Zegar stanął... Kibice z niedowierzaniem spoglądali na murawę, gdzie Mark Hughes urywa się trójce obrońców i dopada do piłki w polu karnym. Lekkie uderzenie z woleja obok bezradnego bramkarza. Sympatycy The Latics zamarli, natomiast Wembley wypełnione po brzegi fanami Czerwonych Diabłów eksplodowało. To nie tak miało być, przecież Oldham dominowało, przeważało. Wreszcie po tylu latach życia w cieniu Dumy Północy malutki klubik z nieznanego szerszej publiczności miasta ogrywał swojego odwiecznego rywala. Niestety… Marzenia prysły niczym bańka mydlana, w 89 minucie za sprawą trafienia Hughesa. Wprawdzie sympatycy OAFC nie tracili nadziei przed powtórkowym meczem na Maine Road, lecz wydawało się, że limit cudów dla podopiecznych Royle’a został wyczerpany, co potwierdziła porażka 1:4 z United, w powtórzonym półfinale Pucharu Anglii.

Gol gracza Czerwonych Diabłów na Wembley zatrzymał czas dla Oldham. Od tego momentu nic dobrego nie spotkało już popularnych, w malutkim gronie The Latics. Tuż po półfinale zdymisjonowany został menadżer, klub spadł do First Division, gdzie spędził najbliższe trzy sezony. Następnie kolejna relegacja do Secondo Division (trzeciej ligi) i tam też po dziś dzień gra zespół walczący niegdyś jak równy z równym z samą Dumą Północy. Pośród tego wszystkiego są jeszcze liczne długi, z którymi zostawił klub Chris Moore w 2002 roku, przez co klub raz za razem ociera się o widmo likwidacji.

Nie sposób dziwić się sympatykom The Latics, dlaczego tak bardzo nie cierpią (by nie użyć sformułowania nienawidzą) Czerwonych Diabłów. Wiecznie muszą żyć oni w cieniu bardziej utytułowanego sąsiada, który w pewnym momencie odkupuje od nich jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy. Do tego dochodzi ten nieszczęsny gol, jedna bramka zdobyta przez Hughesa rozpoczynająca efekt domino grzebiący wszelkie nadzieje kibiców Oldham na swoje, pięć, a może i nawet dziesięć minut w blasku reflektorów skierowanych zazwyczaj na Dumę Północy. Niestety zamiast chwały jest walka o przetrwanie, a zamiast sukcesów jest wola walki, miłość, pasja, przywiązanie, lojalność oraz piłka we krwi i kto wie, być może ta mieszanka kiedyś znów poruszy zatrzymany na Wembley czas…

Za inspirację do napisania notki, skąd się wzięła niechęć Oldham oraz niezbędne informacje na powyższy temat wielkie, wielkie dzięki dla użytkownika ax1d.


TAGI


« Poprzedni news
Manchester United ogłasza rekordowe zyski!
Następny news »
Terry chwali młode trio z Manchesteru

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (29)


Salwadork: Bardzo ciekawy tekst. Wypada dodac dla zaiteresowanych ze barwy Oldham athl. w latach 1979-1981 reprezentował piłkarz z Polski. Kupiony z Widzewa Łódź po dwumeczu z Man CITY - Ryszard Kowenicki. pozdr dla MUFC POLAND
» 5 września 2011, 23:17 #28
ax1d: Brawo, kolego!
Za chęć, za formę, za edukowanie młodzieży w temacie. Bardzo się cieszę, że się zdecydowałeś, napisałeś i że wyszło bardzo fajnie.
Oby tak dalej!
Powodzenia :)

ax.
» 5 września 2011, 10:52 #27
AJEP: Bardzo dobry artykul zostalem zahipnotyzowany :)
» 4 września 2011, 16:54 #26
JoJo: bardzo fajny, lekki tekst
» 4 września 2011, 11:17 #25
BorowikJed: Extra, normalnie złapałem się na zatrzymaniu oddechu jak przeczytałem pierwszą część o zatrzymaniu się zegara i wtrąciłeś krótką historię klubu:) Gratuluję!
» 3 września 2011, 21:19 #24
Redsik: Ferguson jak zwykle z gumą w buzi ;) Super artykuł!
» 3 września 2011, 14:10 #23
AgEnT: Bardzo dobry tekst, dobrze napisany, można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć.
» 3 września 2011, 14:07 #22
Jasiekk93: ej, a przypadkiem na Wigan nie mówi się tak samo? 'The Latics' ?
» 2 września 2011, 08:03 #21
maaciek00: Wigan athletic i Oldham althletic , zgadnij dlaczego mówi się na nich tak samo
» 2 września 2011, 11:39 #20
Biafra: Jasiek, owszem masz rację, mówi się tak samo. Pełna nazwa klubu to Oldham Athletic Football Club, więc miejscowi zaczęli mówić na nich Athletic, później skrócono do Letic, co z biegiem czasu wyewoluowało do Latics. Przydomek ten zapożyczyli później kibice Wigan ;)
» 2 września 2011, 13:41 #19
Jasiekk93: @ Maciekoo, nie lubię odpowiadania pytaniem na pytanie

@Biafra dzięki za rzeczową odpowiedź . I gratuluję blogu, bardzo często mamy dosyć zbieżne poglądy :)
» 2 września 2011, 19:49 #18
grobla95: Bardzo fajny teks. Miło sie go czyta. Szczerze mówiąc, wiedziałem o takim klubie jak Oldham ,ale nie znałem jego historii, a teraz już coś wiem. Dzięki :)
» 1 września 2011, 23:35 #17
linox: Racja, gratuluje.
» 2 września 2011, 00:55 #16
Olo: Biafra - pisz więcej :)
Czyta się Ciebie doskonale, dużo mogą się dowiedzieć początkujący, m. in. ja :P
Podoba mi się fakt że w Wlk.Brytanii jest taka kultura kibicowania - są małe kluby, jak Oldham a mają wiernych, fantastycznych kibiców którzy bywają lepsi od kibów wielkich zagranicznych klubów. Szkoda mi Oldham, życzę im dobrze, choć nie "jak najlepiej" :)

Jeszcze raz gratuluję świetnej notki!
» 1 września 2011, 22:19 #15
kriss001: Komentarz zedytowany przez usera dnia 02.09.2011 12:51

I uwierz lub nie ,ale jest tak ,ze mozesz mieszkac w malym miescie i masz lokalny klub i jesli okreslasz sie jako kibic i fan tego klubu,nie mozesz za nic powiedziec,iz jestes takze kibicem np.MU,Chelsea,Arsenalu...mozesz sympatyzowac i przychylnym okiem patrzec na inny zespol,mozesz miec slabosc do jakiegos klubu,ale KIBICOWAC MOZESZ TYKO JEDNEMU klubowi,obojetnie jak wielki jest ten klub i z jakiego jest kraju...zostajesz jego fanem na cale zycie...
to byla moja pierwsza lekcja jak dostalem w anglii od fanow na temat kibicowania...smieszna historia,ale o maly wlos przez swoje pytanie i polskie podejscie do kibicowania,stracilbym mozliwosc wyjazdow na OT...
teraz wyjazdy juz nie sa takim problemem ,ale 7 lat temu byla wielka bariera jezykowa i 350 km odleglosci od Manchesteru...
» 2 września 2011, 12:50 #14
Biafra: Hah, nie. To tylko taka moja 'wyobraźnia' i metafora ;)
» 1 września 2011, 21:24 #13
Qbala: Ciekawa, nie powiem . ;)
» 1 września 2011, 21:50 #12
ess: najlepszy artykuł jaki widziałem. gdy to czytałem to aż się poruszyłem
» 1 września 2011, 21:00 #11
mJagiela: Ale wszystko ok? Już się nie ruszasz?
» 1 września 2011, 21:47 #10
grobla95: ja też sie poruszyłem ! Przybliżyłem rękę do klawiatury ,żeby napisać komentarz.
» 1 września 2011, 23:33 #9
MU89BECKS: Aha, chyba że w takim sensie bo jak wspomniałem 3 lata grał w Leeds, ale do nas trafił jak pisałeś z OAFC. Nie zmienia to faktu, że tekst jest bardzo ciekawy. Pozdrawiam
» 1 września 2011, 20:12 #8
MU89BECKS: Tekst rzeczywiście bardzo interesujący, ale mam jedno pytanie - jesteś pewien że D.Irwin był wychowankiem OAFC ? Z tego co wiem w wieku 18 lat zaczął grać w Leeds United.
» 1 września 2011, 19:38 #7
Biafra: Użyłem określenia wychowanek w jego przypadku, gdyż wg. mnie tam się rozwinął i ukształtował. Nie jest stricte wychowankiem OAFC, lecz tak chyba możne go potraktować.
» 1 września 2011, 19:44 #6
Altair: Denis Irwin jest wyłącznie wychowankiem Leeds i nie można go traktować jako zawodnika wychowanego przez Oldham, do którego dołączył w wieku 21 lat.
Poza tym rozegrał ok. 80 spotkań dla wcześniejszego zespołu, więc taki zielony też wcale nie był.

To tak jakby za x lat napisać, że De Gea jest wychowankiem United.
» 1 września 2011, 21:07 #5
Biafra: Jak napisałem wcześniej tak go traktuję, ponieważ w Leeds tylko w jednym sezonie grał regularnie, w pozostałych dwóch wchodził z ławki rezerwowych lub też ogrywał się w rezerwach. To jest tylko moje 'widzimisie', o czym napisałem. Oficjalnie nie jest on wychowankiem OAFC, lecz Leeds, no ale...
» 1 września 2011, 21:23 #4
Devra: Ciekawa notka ;) a gol ahhh marzenie xdd ;)
» 1 września 2011, 19:34 #3
czerwonydevil: Ale gool :) A notkę czytało się wspaniale! Uwielbiam takie tematy :)
» 1 września 2011, 19:33 #2
profesor999: Brawo za tekst a tym bardziej za pomysł.
» 1 września 2011, 19:10 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.