Jeszcze niedawno Mancini wyśmiewał plotki o swoim odejściu z Etihad Stadium dowodząc, że jest najlepszym, bo najbardziej utytułowanym, menadżerem w Anglii w ciągu ostatnich kilku lat. Wyliczał swoje puchary i mistrzostwo deklarując, że nie widzi powodów do zwolnienia. Problem Włocha polega na tym, że jego przełożeni mogą mieć lepszy wzrok.
A wczorajsza porażka nie może im się spodobać. Prawdopodobne przypieczętowanie mistrzostwa rywala zza miedzy co prawda specjalnie boleć nie powinno - że United sięgną po tytuł wiedzieliśmy już od dobrych kilku miesięcy - więc gdyby chcieli zwolnić Manciniego, mogli uczynić to już dawno temu. Ale sposób, w jaki Tottenham pokonał wciąż aktualnego mistrza Anglii to już sprawa poważniejsza.
To Roberto Mancini przegrał ten mecz. Po obiecującym początku, gdy oba zespoły grały bardzo wąsko, a wolne pole na skrzydłach wypełniane było jedynie sporadycznie, The Citiziens prowadzili 1:0 po bramce Samira Nasriego i wydawali się kontrolować spotkanie. Gareth Bale nie stanowił żadnego zagrożenia, był pod całkowitą kontrolą defensywy gości; schodzący skrzydłowi Tottenhamu nie przeprowadzili ani jednej udanej akcji. Taki Clint Dempsey pokazał się kibicom tylko raz - gdy niesłusznie domagał się podyktowania rzutu karnego...
Czytaj dalej na KrótkaPiłka.pl