M4GIK1990MU: Takie United chce się oglądać! Nie myślałem, że Mou tak szybko zmieni przyzwyczajenia, dlatego biję się w pierś, przyznając do błędu. W końcu nie męczymy się z teoretycznie słabszymi rywalami i to może zaważyć kto wie, może nawet o mistrzostwie. Do pierwszego poważnego sprawdzianu 3 tygodnie, ale z taką grą wiele wskazuje na to, że będziemy niezależnie od wyniku w czubie tabeli. W grze wciąż widoczne są co prawda mankamenty, ale to wynika z braku zgrania. Jest jednak coś, czego brakowało w poprzednich sezonach: ulubione przez Wengera Kłaliti. Momentami Święci byli ośmieszani przez naszych, a przypieczętowaniem dominacji był okres, kiedy to Fonte i spółka wybijali poza boisko nawet niegroźne piłki. Desperacja, strach i upokorzenie: oby w tym sezonie każdy rywal to czuł, a zwłaszcza ci słabsi, bo w poprzednim sezonie było to mega denerwujące, kiedy to piłkarze bądź trenerzy jakiegoś ogórka wypowiadali się przed starciem z United zupełnie jakby byli faworytem!
Jeszcze lekkie podsumowanie gry poszczególnych piłkarzy (dla tych, co nie widzieli):
De Gea: Hiszpan praktycznie był bezrobotny w tym starciu. Nie oznacza to, że rywale nie mieli okazji, ponieważ kilka groźnych akcji stworzyli, jednak przeważnie wykończenie szwankowało.
Valencia: trochę słabo w defensywie, zwłaszcza brakowało Ekwadorczyka bliżej bocznej linii, przez co rywale często bez opieki wrzucali piłkę za piłką w pole karne Davida. W ofensywie również się nie wyróżniał, przez co całościowo jego występ można określić słowem "średni."
Bailly: Iworyjczyk znów dzielił i rządził w trzeciej linii. Sprowadzał do parteru czy to Longa, czy to Redmonda. Na dowód jego kapitalnej dyspozycji niech będzie fakt, iż pierwszy poważny błąd popełnił w 89 (!) minucie.
Blind: przez cały mecz był w cieniu swojego kolegi ze środka obrony, ale nie zasłynął niczym negatywnym. Inna sprawa, że nie wyróżnił się również niczym pozytywnym.
Shaw: kandydat do MOTM. Kapitalna dyspozycja Anglika, po którym zupełnie nie było widać niedawno przebytej poważnej kontuzji. Co rusz straszył rywali swoimi rajdami, finalnie wywalczając rzut karny. W obronie nie było już tak różowo, ale nie popełnił jakiś poważnych błędów.
Fella: definicja defensywnego pomocnika dzisiaj, wręcz podręcznikowa definicja. Cały mecz po cichu wykonywał czarną robotę, a odzyskanych piłek nie marnował. Czyżby nastąpił wielki powrót Enta?
Pogba: kapitalny debiut, mimo, iż nie zanotował ani gola, ani asysty. W perfekcyjny sposób regulował grę drugiej linii, momentami na tle rywali wyglądając jak jakiś przybysz z innej planety. Nie ustrzegł się jednak kilku głupich strat, ale to raczej wynikało z przesadnego przekonania o swojej wyższości na rywalami.
Rooney: Anglik znów zagrał w swoim stylu; czyli bez szału, ale bardzo skutecznie. Jego podania mogły się podobać, a zwłaszcza to z pierwszej połowy, kiedy to Zlatan otworzył wynik meczu. Trochę brakowało dynamiki, ale nadrabiał pomysłową grą i świetnym przeglądem pola.
Martial: jak na możliwości Francuza bardzo słabo. Momentami brakowało pomysłu, innym razem szczęścia. Mógł zdobyć dwa gole, kończy mecz z zerowym dorobkiem. Na plus kilka udanych i niebezpiecznych dryblingów.
Mata: niebezpieczny dzisiaj, ale niestety nie tylko dla rywali, ale również dla kolegów z drużyny. Świetne podania przeplatał niecelnymi, dobre zagrania głupimi stratami.
Ibra: magik, po prostu magik. Ibra nie musi nic grać, a i tak zdobywa 2. Dodatkowo wywoływał uśmiech na twarzach kibiców, kiedy to w niemal beznadziejnej sytuacji popisał się pięknym wolejem, a w drugiej połowie w bardzo prostej sytuacji okrutnie skiksował. Przy nim nie można się nudzić.