Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Van Persie vs Cantona: Który lepszym debiutantem?

» 17 kwietnia 2013, 10:21 - Autor: Biafra - źródło:
To był tylko rzut karny powiadają, ale będąc kibicem Manchesteru United, czujesz, gdzieś tam w głębi siebie, iż to było coś znacznie więcej - holenderska maszynka do strzelania bramek, Robin van Persie znów trafił do siatki rywala.
Van Persie vs Cantona: Który lepszym debiutantem?
»
Sprowadzony z Arsenalu napastnik przeżywał ostatnio mały kryzys formy na Old Trafford, a jak na złość, jego niemoc strzelecka zbiegła się w czasie z porażkami w Lidze Mistrzów oraz Pucharze Anglii. Z rozgrywek tych, Czerwone Diabły odpadły, choć jeszcze przed sezonem, kiedy Robin przybijał do portu w Manchesterze, mówiono, iż to właśnie teraz. Właśnie w tym sezonie, United ma sięgnąć po potrójną koronę.

Nie sięgnie. Trudno. Przyjdzie kolejny sezon, wyzwania wciąż będą te same, jednak co cieszy to fakt, że Robin, po ponad sześciu godzinach bez bramki, znów zaczął trafiać. Jak ważne to był dla niego? Spójrzcie na radość po strzelonym golu, kiedy o mały włos nie stratował naszego Staruszka. To jest RADOŚĆ moi drodzy, to jest właśnie to, dlaczego futbol nazywamy tak emocjonalnym sportem.

Nie ma już teraz znaczenia, ile bramek zdobędzie Van Persie w końcówce sezonu. Można to śmiało przyznać - Holender zaliczył iście diabelską debiutancką kampanię na Old Trafford, a jego natychmiastowy wpływ na drużynę, został przyrównany do wpływu Erica Cantony.

Król Eric był ważną postacią podczas swojego pierwszego sezonu na OT, wyznaczając nowe standardy i zaczynając nową erę w Manchesterze United. Czy faktycznie, ci dwaj panowie są do siebie aż tak podobni?

Różnice?

Eric Cantona trafił do United w listopadzie 1992 roku, kiedy to Czerwone Diabły powalczyły z innymi klubami, nowo powstałej Premier League, o podpis Francuza.

Alex Ferguson, jeszcze wtedy bez tytułu szlacheckiego, oraz dyrektor United, Martin Edward w zgrabny sposób przekonali władze Leeds United iż wcale nie potrzebują u siebie Cantony, wykładając przy okazji na stół ogromną kwotę, jaką był milion i dwieście tysięcy funtów.

Pomimo powolnego początku, wpływ Francuza na grę drużyny był ogromny, jednak jeszcze więcej, Eric robił za kulisami. Cytując Roya Keane\'a, byłego kapitana United: - Piłkarze natychmiast go pokochali. Nigdy nie widziałem kogoś, kto potrafił wykończyć akcję jak on. I pewnie nigdy nie zobaczę. On był dziwny, ale cholernie wspaniały.

Cantona brylował nie tylko na boisku, ale również podczas treningów, inspirując swoich kolegów do jeszcze lepszej gry.

Jego niecodzienny, wręcz nonszalancki, styl gry, sprawił, iż kibice pokochali go natychmiast, a on, odpłacił im się m.in. takimi bramkami.

Przybycie Robina van Persiego do Manchesteru podczas letniego okienka transferowego w 2012 roku, było odpowiedzią zarządu na koszmarny koniec poprzedniej kampanii, kiedy to Czerwone Diabły w ostatniej chwili straciły mistrzowski tytuł na rzecz Manchesteru City.

Pomimo potknięcia w pierwszym spotkaniu z Evertonem, podopieczni sir Alexa zaczęli rozpędzać się z meczu na mecz, dominując swoich rywali. Wpływ Holendra był niepodważalny, gołym okiem było widać, iż koledzy od pierwszej chwili go uwielbiają, a on odpłacał się za zaufanie bramkami.

Chociaż w linii pomocy nie działo się za dobrze, Holender strzelał często, jak chciał i kiedy chciał - śmiało można stwierdzić, iż sir Alex od czasu Cantony nie ściągnął światowej klasy piłkarza, który z miejsca był w stanie wskoczyć do podstawowego składu i grać tak, jak Robin.

Chwilę po ogłoszonym transferze, który kosztował United 24 miliony funtów, Michael Carrick przyznał: - To wspaniałe wzmocnienie przed nadchodzącym sezonem. Czy sprawi on różnicę, dzięki której nie zakończymy sezonu na drugim, lecz na pierwszym miejscu?

Nie trzeba być geniuszem, aby poprawnie odpowiedzieć na powyższe pytanie.

Liczby

Eric trafił do United w połowie sezonu 1992/93, a jego dorobek strzelecki na zakończenie kampanii nie był zbyt imponujący. Wprawdzie 9 goli w 23 występach nie jest wynikiem złym, to patrząc na 25 bramek w kolejnym sezonie, można określić to tylko zapowiedzią dominacji Króla Erica.

Jednak Francuz to nie tylko bramki, to przede wszystkim wpływ na drużynę. W okresie od 19 września do 7 listopada, na siedem rozegranych spotkań, podopieczni Fergusona wygrali zaledwie raz, musząc przełknąć gorycz porażki aż pięć razy. Co więcej, w tych spotkaniach, ekipa z Manchesteru trafiła tylko cztery gole.

Po przybyciu Cantony, Czerwone Diabły przegrały tylko jeden z czternastu meczy Premier League, zdobywając średnio powyżej dwóch bramek na potyczkę. Eric wpisał się na listę strzelców w sześciu z tych pojedynków.

Już w marcu 1993 roku, ludzie Fergusona wysunęli się na prowadzenie w wyścigu, który ostatecznie przyniósł im pierwszy mistrzowski tytuł od 26 lat.

Powiadają, że się zaciął, jednak jego wynik i tak robi oszałamiające wrażenie - Robin ma już na swoim koncie 24 gole w 42 spotkaniach, z czego aż 20 trafień to bramki zdobyte w Premier League.

Dzięki takiemu wyczynowi, Holender jest drugi w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi, tracąc dwa trafienia do Luisa Suareza z LFC.

Jego bramki w ostatnich minutach potyczek z Southamtpon oraz Manchesterem City ratowały United, podobnie jak jego gol z West Ham United w III rundzie Pucharu Anglii.

Warto również wziąć pod uwagę jego kreatywność, bowiem Robin na swoim koncie ma już osiem asyst - tylko pięciu graczy w PL może pochwalić się lepszym wynikiem.

Podczas pierwszego sezonu RvP na Old Trafford, United zmierza nie tylko po mistrzostwo, ale również rekord pod względem liczby punktów. Przez 18 spotkań ekipa sir Alexa pozostawała niepokonana, wygrywając 16 meczy i tracąc punkty tylko ze Swansea oraz Tottenhamem.

Pomiędzy 28 listopada a 20 stycznia, Holender strzelał przynajmniej jednego gola w dziesięciu rozegranych wówczas spotkaniach.

Kto zatem jest lepszy? Kto zaliczył bardziej udany debiutancki sezon na Old Trafford? Wydaje się, iż przy takim porównaniu, Króla Erica z Robinem, należy liczby wyrzucić za okno.

Wprawdzie Van Persie zdobył więcej goli od Francuza, jednak to Cantona wyznaczył nowe trendy. Bez charyzmatycznego Erica, Manchester United nie byłby dziś tak dominującą siłą w Anglii, a kto wie, być może wówczas Holender wybrałby ofertę Manchesteru City.

Oczywiście, Robin ma wspaniały pierwszy sezon w United, a wszystko wskazuje na to, iż kolejne będą równie udane. Mamy tutaj jednak taki sam problem, jak z filmami i ich sequelami - nieważne, jak dobre będą to pozycje, nic nie jest w stanie pobić oryginału.

Król jest tylko jeden...


TAGI


« Poprzedni news
Zapowiedź: West Ham United vs Manchester United
Następny news »
Ferguson: Robin znów zacznie strzelać

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (14)


erictheking87: @Biafra

Fajnie, że kolega ma ciekawe koncepcje i pomysły na porównania. Chwali się to, szczególnie, że przybliża młodszym czytelnikom tamte czasy.

Jednak porównanie tych dwóch zawodników może się sprowadzać tylko i wyłącznie do statystyk. Oglądałem Cantone w TV, gdy United grali mecze w LM, do dzisiaj pamiętam go szarżującego na bramkę Juventusu i jest to człowiek, który po prostu był tak wielką postacią (nie tylko piłkarzem), że porównywanie do niego kogokolwiek z obecnych piłkarzy United nie ma w ogóle sensu.
Z graczy Utd., których miałem okazję oglądać świadomie i nieświadomie, jedynymi, których wpływ na drużynę mógłbym zacząć w jakikolwiek sposób z Cantoną porównywać to Bryan Robson... i być może w jakimś ułamku Keane.

To, że Cantona był (podobnie jak RVP) jednym z najlepszych piłkarzy swojej generacji, było akurat tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Możemy porównywać ich piłkarsko, ba, RVP może nawet strzelić więcej bramek dla Utd. niż Cantona, ale jak się patrzyło, szczególnie jako mały dzieciak na Cantonę, to po prostu wiedziało się, że to postać nieporównywalna z nikim innym.
Dzisiaj jak patrzę z perspektywy wielu lat kibicowania tej drużynie, wielu porażek i popsutych dni, wielu zawiedzionych nadziei, wielu znakomitych piłkarzy, których oglądałem w barwach tego klubu, i wielu, wielu trofeów, uważam, że Cantona był po prostu ucieleśnieniem tego wszystkiego czym był i jest Manchester United.
Nawet jak dzisiaj patrzę na tego gościa w akcji na YT, jak sobie czytam wspominkowo o nim, to widzę lojalność, oddanie drużynie, błysk geniuszu, waleczność do upadłego, wielki charakter, ale i zawiedzione nadzieje, słabości i upadki, a także umiejętność podniesienia się z kolan, stawienia czoła przeciwnościom losu i pokonania ich.

Robin jest znakomitym piłkarzem i pewnie jeszcze wiele radości zafunduje nam (i mam nadzieję, że równie wiele trofeów! ), jednak to 'po prostu' kolejny doskonały zawodnik grający dla Manchesteru United.

Ps. a 1.2mln Ł w tamtych czasach, nie było kwotą porównywalną z 24 bańkami w dzisiejszych. Shearer w tamtym roku przechodził do Rovers (tak, tak, wtedy to był dokładnie odpowiednik City czy Chelsea ;-)), za 3.4mln Ł - angielski rekord tamtych czasów. Vialli przechodząc do Juve kosztował 12.5 mln Ł - rekord absolutny. Bazując na transferze CR7 dostajmy odpowiednik 8mln Ł za Cantonę na dzień dzisiejszy. 8 baniek, to chyba niezły biznes za gracza, który zmienił historię klubu? ;-)
» 23 kwietnia 2013, 20:30 #14
Olo: Kieruję moją wypowiedź bezpośrednio do Biafry, jednak jeżeli ktoś uzna że popełniam jakieś zbrodnie przeciwko historii lub po prostu ma coś ciekawego do dodania - chętnie posłucham :)

Mierzysz się z bardzo trudnym tematem. Rozpocząć chcę od tego, że powszechność internetu w roku 1993 w Polsce była znikoma, dlatego też większość użytkowników pamiętających debiut Cantony nie korzysta z serwisu devilpage. Czas szybko ucieka, często nie pamięta się niuansów sezonu poprzedniego, a co tu dopiero mówić o sezonie który minął 20 lat temu?! Ludzie po prostu nie wiedzą (choćbyś najdokładniej to opisał, to uczuć i emocji nie przelejesz na "papier") jaki wpływ miało wejście Cantony do składu. Nikomu nie zarzucając ignorancji, obawiam się że z tego powodu odpowiedź na postawione w temacie pytanie najczęściej będzie wskazywała Holendra. Legendy pozostają "tylko" legendami (choćby dlatego nie mogę patrzeć jak "świeży" kibice psioczą na Giggsa albo Scholesa :/ ) a ich miejsce zajmują bohaterowie dni dzisiejszych, tacy jak Robin van Persie. Król Eric jest i był tylko jeden, grał w czasach gdy piłka nożna była inną dyscypliną niż dzisiaj - nie da się jednoznacznie porównać dwóch epok futbolu. To tak jak debatować nad przewagą współczesnego kina nad przedwojennym. Przecież jest lepsze, bo bardziej dopracowane, bardziej emocjonujące, BLIŻSZE naszym czasom. Ale przecież od czegoś trzeba było zacząć. Nie tyka się przodków :) Kończąc tę przydługą wypowiedź - moim skromnym zdaniem taki temat jest lekko nie na miejscu, choć podziwiam Twój trud włożony w pisanie tego artykułu. Ja oceny się nie podejmę - z tego samego względu. Gdy Cantona debiutował, nie było mnie jeszcze na świecie :)
Ale piszę to jako świadomy kibic ze sporym stażem.
Pozdrawiam, O.
» 18 kwietnia 2013, 23:06 #13
rvn1993: Ruud Van Nistelroooy ! to było Coś
» 18 kwietnia 2013, 17:31 #12
Diabel16: Maszynka do strzelania bramek ;)
» 18 kwietnia 2013, 22:37 #11
pakasiedlce: maszynka do dobijania do pustej bramki :P
» 18 kwietnia 2013, 23:31 #10
ess: Żaden środkowy pomocnik, mimo że potrafi znacznie więc od typowego "dobijacza" nie będzie w stanie powtórzyć jego wyniku. Jedni maja predyspozycje do kierowanie grą, inni do wykańczania, a jeszcze ktoś do przerywania ich.
» 19 kwietnia 2013, 22:14 #9
Szprot00: Chyba zapomnieliście o kimś takim jak Javier Hernandez, który przyszedł z ligi !meksykańskiej i w pierwszym sezonie strzelił 20 bramek. Może nie gra on jakoś efektownie, ale naprawdę za to osiągnięcie należy mu się wielki szacunek.
» 18 kwietnia 2013, 13:23 #8
Diabel16: Robin to dobry gracz ale legenda pewnie nigdy nie zostanie,zostaja nimi tylko gracze wybrani i watpie ze kiedys bedzie wymieniany wsrod tych najwiekszych w calej historii futbolu..........
» 17 kwietnia 2013, 15:10 #7
Biafra: Tak sobie tylko gdybam, ale jeśli w tym sezonie udałoby się wykonać plan, którym było The Treble, Robin już dziś mógłby się pochwalić takim statusem. To prawdziwa maszynka do zdobywania goli i jeśli tylko drużyna wykorzysta dalej jego potencjał, będziemy mieli z tego pyszny, duży chleb ^^
» 17 kwietnia 2013, 15:15 #6
Trz: jak w podsumowaniu. król jest tylko jeden
» 17 kwietnia 2013, 14:37 #5
pizdariusz: Pierwszy sezon, Robin.
» 17 kwietnia 2013, 13:48 #4
Fabio: Sezon debiutancki ?!
Bez cienia wątpliwości po przeczytaniu tego artykułu i zapoznaniu się z info w nim zawartymi, wybieram Holendra.
» 17 kwietnia 2013, 12:08 #3
Diabel16: Jesli idzie o debiut to Robin ale ogólnie strartu do wielkeigo Francuza nie ma............
» 17 kwietnia 2013, 11:38 #2
Rarian: Robin > Eric

Jeśli idzie o sezon debiutancki, co do tego nie mam wątpliwości... a jak będzie dalej to się okaże :).
» 17 kwietnia 2013, 10:44 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.